Paweł Graś - komandos Tuska

Skoro premier wyznaczył Pawła Grasia na sekretarza generalnego Platformy, to znaczy, że chce wziąć partię w karby.

Publikacja: 02.01.2014 04:00

Tak, to prawda – podczas niedawnych wyborów do zarządu PO premier „dorżnął" swego wieloletniego przyjaciela Grzegorza Schetynę, usuwając go z władz partii. Tak, to prawda – swą pierwszą zastępczynią Tusk uczynił Ewę Kopacz, co w partii odbierane jest jako przygotowywanie sukcesji. Ale w tle dokonała się jeszcze jedna ważna personalna rozgrywka. Sekretarzem generalnym PO został najbardziej zaufany z zaufanych ludzi Tuska od mokrej partyjnej roboty – Paweł Graś, wieloletni rzecznik rządu.

To w dużej mierze od kondycji partii w terenie zależeć będzie wynik maratonu wyborczego w tym i przyszłym roku. A więc także – przyszłość polityczna Tuska. W ten sposób premier wyznaczył swemu człowiekowi od specjalnych poruczeń kolejne zadanie, bodaj najważniejsze w jego długiej już politycznej karierze.

Jak przepadł Wyrobiec

Struktury Platformy nie są w najlepszej kondycji. Najpierw pokazały to prezydenckie prawybory na początku 2010 r., a niedawno – bezpośrednie wybory szefa PO. Ponieważ w prawyborach prezydenckich frekwencja wyniosła niespełna 48 proc., zarządzono ogólnopolską weryfikację członków, aby wyeliminować martwe dusze. Na niewiele się to zdało, bo w wyborach na szefa partii zagłosowała niewiele ponad połowa jej członków. W sumie więc Donald Tusk został wybrany na szefa PO przez mniejszość działaczy – głosowało na niego 38 proc. wszystkich.

Trudno więc się dziwić, że premier nie był z tego powodu szczęśliwy. Dlatego nad poprzednim sekretarzem generalnym Andrzejem Wyrobcem – partyjnym technokratą bez pozycji politycznej – zbierały się czarne chmury.

Czarę goryczy przelało tzw. dmuchanie kół, proceder znany w PO od początku jej istnienia. Wyrobiec sobie zdawał sobie sprawę, że w kilku regionach przed wyborami władz zaczęło ekspresowo przybywać członków. To był właśnie sygnał, że wzajemnie wrogie frakcje w ramach walki o władzę dopisują do partyjnych kół fikcyjnych działaczy. Wyrobiec ten sygnał zlekceważył, co stało się jedną z przyczyn skandali przy okazji wyborów regionalnych w PO.

Skoro premier wyznaczył twardziela Grasia na następcę technokraty Wyrobca, to znaczy, że chce wziąć partię w karby.

Fota z komandosem

Graś w polityce zawsze szukał patronów. I kolejnych znajdował. Wszyscy ci, którzy przez lata zapewniali mu polityczny wikt, odchodzili na polityczny margines. A on wciąż, dzięki kolejnym panom, szedł do góry.

Jego pierwszym poważnym patronem był dawny działacz opozycji demokratycznej w PRL, architekt Czesław Bielecki. Pod koniec lat 90. był liderem efemerycznej partii Ruch Stu współtworzącej rządzącą Akcję Wyborczą Solidarność. To on wychodził Grasiowi stanowisko doradcy premiera Jerzego Buzka.

– Zajmowałem się sprawami związanymi z obronnością i bezpieczeństwem państwa oraz reagowaniem kryzysowym – wspomina Graś. To wtedy łyknął chłopięcego bakcyla miłości do munduru, który trzyma go do dziś. Kocha jednostkę GROM, przedstawia się jako jej nieformalny rzecznik.

Na swym profilu w jednym z portali społecznościowych umieścił zdjęcia z byłymi komandosami Drago oraz Brandonem Weebem z elitarnej amerykańskiej jednostki Navy Seals. „Jestem zaszczycony, że mogłem ich poznać osobiście" – napisał.

Pasjonują go też specsłużby – w ciągu ostatniego roku próbował rozgrywać personalne roszady w CBA i ABW. Przyczynił się m.in. do dymisji szefa ABW Krzysztofa Bondaryka, z którym od lat miał na pieńku.

Dobrze się najeść i...

Dziś Czesław Bielecki – pierwszy patron Grasia – związany jest z PiS, był nawet kandydatem tej partii na prezydenta Warszawy. To jego powrót do polityki po długim poście. Graś z obiegu nigdy nie wypadł.

W 2000 r. szybciej od Bieleckiego i wielu innych polityków AWS wyczuł, że ta formacja tonie. Przez kolejne, kanapowe prawicowe partyjki trafił w 2001 r. do rodzącej się Platformy Obywatelskiej. Przepadłby jednak w tej partii, gdzie karty rozdawali dawni politycy Kongresu Liberalno-Demokratycznego, gdyby nie kolejny patron – Paweł Piskorski, zaufany wówczas człowiek Donalda Tuska.

Platforma chciała się odróżnić od innych partii i przy tworzeniu list na wybory 2001 r. rozpisała prawybory w terenie. Przy okazji działy się oczywiście cuda nad urnami, co nie zmienia faktu, że Graś w prawyborach przepadł. Wydawało się, że to koniec jego kariery. Właśnie wówczas rękę do niego wyciągnął Piskorski i załatwił mu miejsce na liście wyborczej PO.

– Znaliśmy się z czasów studenckich. Obaj działaliśmy w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów – wspomina Piskorski.

Jednak nawet uchodząc za człowieka Piskorskiego, jeszcze długo Graś był w partii outsiderem. „Był jak inna para kaloszy. Na spotkaniach dworu siedział raczej z boku i często reszta robiła sobie z niego jaja. »Wystarczy tylko dobrze najeść się i znaleźć sobie kobietę« – to motto właśnie Donald często przytaczał pod jego adresem" – wspominał  Janusz Palikot w swej książce „Kulisy Platformy".

Palikot wie, co mówi: byli z Grasiem w ciepłych osobistych relacjach przez lata. Ba, w 2006 r. poznał swą drugą żonę na przyjęciu, na które poszedł z Grasiem i jego ówczesną partnerką Julią Chmielnik (córką nieżyjącego już aktora Jacka Chmielnika, do niedawna żoną celebryty Huberta Urbańskiego).

Służby go przerosły

Te szyderstwa na tuskowym dworze Graś znosił pokornie, wykazując się jednocześnie ślepym oddaniem. I posłusznie wykonywał mokrą robotę. Gdy w 2006 r. Tusk i Schetyna podjęli decyzję o politycznej egzekucji Piskorskiego, na ich polecenie Graś wkroczył do jego gabinetu, żeby zabezpieczyć partyjne dokumenty.

– Mało cenzuralnie kazałem mu się wynosić. Posłuchał. Zostawił jednak pod drzwiami dwóch gówniarzy, żeby mi patrzyli na ręce – wspomina Piskorski. – Tusk wysłał do mnie Grasia celowo. Chciał go złamać, przetestować jego lojalność.

W tym momencie Graś był już uważany bardziej za stronnika Schetyny jako sekretarza generalnego PO. Był jego zastępcą w partyjnej hierarchii. W dużej mierze dzięki niemu właśnie wszedł do pierwszego rządu Donalda Tuska. Miał ofertę kierowania MON, wybrał jednak fotel koordynatora służb specjalnych.

Wyglądało na to, że będzie się czuł jak ryba w wodzie. Jednak ta nominacja okazała się całkowitym nieporozumieniem. Graś przeżył załamanie, koledzy z Platformy nie poznawali go. „To było w Kancelarii Premiera. Wchodzę i widzę, jak siedzi. Inaczej niż zawsze, na mój widok w ogóle nie zareagował. »Cześć, Paweł« – przywitałem się. A on nic. Zero reakcji. Żadnego ruchu. To był widok jak z filmu »Lot na kukułczym gniazdem«. Wyglądał jak kompletny świr. Człowiek w całkowitej depresji, który za chwilę byłby gotów popełnić samobójstwo" – wspominał Palikot.

Nasi rozmówcy z otoczenia premiera wspominają, że Graś gubił się w procedurach związanych z pracą służb specjalnych, nie był też w stanie poradzić sobie z ponurą wiedzą, z którą do niego przychodzili ludzie specsłużb.

Podał się do dymisji po zaledwie kilku tygodniach. – Miał poczucie, że zawiódł kumpli. I że stracił swoją szansę – wspomina jeden z byłych członków rządu. Pozbawiony stanowiska i patrona Graś snuł się po Sejmie bez większego sensu.

Powrót bez precedensu

Do gry wrócił na początku 2009 r. Kilka miesięcy wcześniej po konfliktach w otoczeniu premiera do dymisji podała się pierwsza rzeczniczka rządu Agnieszka Liszka. Poszukiwania rzecznika-fachowca spełzły na niczym. Tusk uznał więc, że rzecznikiem musi być ktoś z politycznej familii. Graś się zgodził – wiedział, że następnej oferty już nie dostanie.

Wrócił więc na dwór Tuska – w historii PO to sytuacja bez precedensu, bo z dworu do tego czasu i od tego czasu można było tylko wylecieć.

Kiedy zostawił Schetynę dla Tuska? W partii panuje przekonanie, że momentem zwrotnym było ujawnienie w połowie 2009 r. przez „Super Express", że Graś od kilkunastu lat mieszka za darmo w pałacyku należącym do niemieckiego biznesmena. Formalnie – w zamian za mieszkanie opiekuje się pałacykiem. Gazeta nazwała Grasia „cieciem".

Tusk zazwyczaj w takich sytuacjach pozbywa się ludzi bez skrupułów. Tym razem jednak twardo bronił Grasia, co – wedle polityków PO – miało służyć przeciągnięciu go na swoją stronę.

Rzeczywiście, od tego momentu Graś jest najwierniejszym z wiernych żołnierzy Tuska, bez mrugnięcia okiem znosi kaprysy i zmienne nastroje. Tylko raz chmury zawisły nad jego głową. Gdy jesienią 2009 r. wybuchła afera hazardowa, premier wyrzucił pół rządu, ze Schetyną na czele. Jednocześnie na żądanie Schetyny na liście do odstrzału znalazł się także Graś. Tyle że wobec jego jedynego premier zastosował szybko prawo łaski. Graś pozostał rzecznikiem, a jednocześnie zaczął uchodzić za zausznika Tuska.

Tak jak w przypadku Piskorskiego bez oporu zaangażował się w kampanię przeciw kolejnemu dawnemu patronowi – Schetynie. Według informacji „Rz" przed niedawnymi wyborami szefa PO na Dolnym Śląsku Graś urabiał działaczy, aby poparli kandydata premiera Jacka Protasiewicza. Jego zwycięstwo przyczyniło się do marginalizacji Schetyny.

Za kilka tygodni, jak sam podkreśla – w dniu obchodzonym jako święto Armii Radzieckiej – Paweł Graś skończy 50 lat. Na imprezie urodzinowej będą zapewne muskularni wojacy i kumple ze specsłużb. Może wpadnie sam premier? Poprzednich patronów nie będzie na pewno. Bo dziś Graś gra tylko na Tuska. Ale w przyszłości – kto wie?

Tak, to prawda – podczas niedawnych wyborów do zarządu PO premier „dorżnął" swego wieloletniego przyjaciela Grzegorza Schetynę, usuwając go z władz partii. Tak, to prawda – swą pierwszą zastępczynią Tusk uczynił Ewę Kopacz, co w partii odbierane jest jako przygotowywanie sukcesji. Ale w tle dokonała się jeszcze jedna ważna personalna rozgrywka. Sekretarzem generalnym PO został najbardziej zaufany z zaufanych ludzi Tuska od mokrej partyjnej roboty – Paweł Graś, wieloletni rzecznik rządu.

Pozostało 95% artykułu
Polityka
MSZ na wojnie hybrydowej z Rosją. Kto prowadzi walkę z dezinformacją
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Sikorski pytany o polskich żołnierzy na Ukrainie mówi o „naszym obowiązku w NATO”
Polityka
Partia Razem zakończyła postępowanie dyscyplinarne ws. Pauliny Matysiak. Jest decyzja
Polityka
Sondaż: Wyborcy PiS murem za Mateuszem Morawieckim. Rządy Donalda Tuska przekonały 3 proc. z nich
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Dariusz Wieczorek o sygnalistce: Każda nieprawidłowość będzie wyjaśniona