Reklama
Rozwiń

Tylko nowe sojusze mogą przebudować scenę polityczną

Sondaż „Rz": Zjednoczenie na lewicy i na prawicy mocno odczułaby PO.

Publikacja: 16.07.2014 02:00

Badanie IBRiS Homo Homini dla „Rz" nie pozostawia wątpliwości. Gdyby zapowiedzi zjednoczenia, które po aferze taśmowej pojawiły się na lewicy i na prawicy, weszły w fazę realizacji, rozpoczęłyby się bardzo duże przepływy elektoratów. A partia, która w kilku ostatnich wyborach mobilizowała największą liczbę zwolenników, czyli PO, mogłaby stracić niemal 1/3 z nich. Oznaczałoby to gruntowną przebudowę polskiej sceny politycznej.

Jak wynika z sondażu przeprowadzonego w dniach 11–12 lipca (po informacji o fiasku rozmów zjednoczeniowych na prawicy i głosowaniu nad wotum dla rządu i szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza), wspólne bloki lewicy i prawicy cieszyłyby się większym poparciem, niż mają obecnie największe partie, które by je tworzyły.

Duży potencjał lewicy

Najwięcej zyskuje lewica. Gdyby SLD zdecydowało się na wspólny start  z Twoim Ruchem, to skłonność do głosowania na taki sojusz deklaruje 22,6 proc. badanych. Tę możliwość wyklucza 69,9 proc., a swojego stosunku nie potrafi określić 7,5 proc.

Taki wynik to znacznie więcej, niż mają obie te partie w tym samym sondażu. SLD popiera w nim 11 proc., a Twój Ruch 3 proc. z tych, którzy wzięliby udział w wyborach.

Zdaniem ekspertów tak dobry wynik ewentualnego bloku to jedynie zapowiedź potencjału, a nie realne poparcie, które by otrzymał.

Kliknij na grafikę, żeby powiększyć

Dr hab. Rafał Chwedoruk z  Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego mówi o „powtórce z rozrywki".  Przypomina, że było wiele prób konsolidacji lewicy, które prędzej czy później kończyły się fiaskiem. – Takie zapowiedzi zawsze zyskiwały premię, ale gdy się nie udawały, przy lewicy zostawał jedynie elektorat SLD – ocenia politolog. Jego zdaniem najlepszym przykładem jest ostatni „eksperyment pod hasłem Europa Plus".

Partia Janusza Palikota, która w wyborach parlamentarnych miała 10 proc. głosów, w wyborach europejskich wystawiła na czołowych miejscach byłych działaczy SLD (Marka Siwca, Ryszarda Kalisza), ugrupowań lewicowo–liberalnych (Andrzeja Celińskiego, Pawła Piskorskiego) i kilka rozpoznawalnych postaci (m.in. byłego senatora PO Kazimierza Kutza i działaczkę feministyczną Kazimierę Szczukę). Efekt – 3,5 proc. głosów i żadnego europosła, a potem rozpad sojuszu i obwinianie się o porażkę.

Jednak SLD, choć osiągnęło poparcie o niemal sześć punktów procentowych wyższe, to tych wyborów za sukces uznać nie może. Straciło dwa mandaty europosłów.

– Ta partia ma o co grać, bo w wyborach samorządowych są okręgi z niewielką liczbą mandatów i przy takim wyniku trudno brać udział w ich podziale – uważa politolog dr Rafał Matyja. Jego zdaniem to nie zyski sondażowe ze zjednoczenia są najważniejsze. – Część gry prowadzi się nie po to, by przyciągnąć elektorat, ale po to, by zneutralizować rywala, który wyborców może zabierać – przypomina.

PiS nie przejmie wszystkich

Jego zdaniem podobny cel może przyświecać Jarosławowi Kaczyńskiemu, który ostatnio deklaruje gotowość do zjednoczenia prawicy. – Musimy skoncentrować nasze wysiłki w ten sposób, aby efektem było powstanie wielkiego (...), zdolnego do zmieniania Polski klubu parlamentarnego – mówił na konwencji, na której co prawda nie było Jarosława Gowina i Zbigniewa Ziobry, ale pojawiło się kilku polityków ich partii: Polski Razem i Solidarnej Polski.

Jak pokazuje badanie, gdyby do porozumienia doszło i PiS wchłonąłby na swoich listach mniejsze szyldy, to  mógłby liczyć na poparcie na poziomie 34,2 proc. 60,4 proc. badanych deklaruje, że i tak by go nie poparło, a 5,4 proc. badanych odpowiada na to pytanie: „trudno powiedzieć".

Część gry prowadzi się nie po to, by przyciągnąć elektorat, ale po to, by zneutralizować rywala

Taki wynik oznacza, że po zjednoczeniu PiS mógłby liczyć na więcej głosów, bo samą partię popiera 31 proc. respondentów IBRiS Homo Homini. Okazuje się jednak, że nie wszyscy wyborcy Gowina i Ziobry przerzuciliby swoje poparcie. W tym samym badaniu mogą one razem liczyć na niemal 5 proc. głosów, co oznacza, że zsumowane wyniki tych trzech ugrupowań, występujących oddzielnie, to  36 proc.

Nie zaskakuje to politologów. – Większość wyborców Solidarnej Polski i Polski Razem to ludzie, którzy szukali alternatywy dla PiS – uważa dr Chwedoruk. Jego zdaniem na prawicy jest grupa elektoratu, która nie chce identyfikować się z największą partią.

Potwierdza to dr Matyja. – Są ludzie, którzy nie poprą Kaczyńskiego, nawet jeśli są z nim Gowin czy Ziobro – wskazuje. Dodaje jednak, że pozostawienie tych nazwisk poza obozem PiS może oznaczać, że będą samodzielnie rosły w siłę. Problemem mogą być wybory prezydenckie. – Jeśli PiS wystawi kogoś w rodzaju prof. Piotra Glińskiego, to nawet wyborcy PiS mogą mieć rozterki, czy nie lepiej poprzeć Ziobrę albo Gowina – ocenia.

Traci PO, wyborcy SLD nie chcą Palikota

Jak pokazuje badanie, sojusz PiS z mniejszymi ugrupowaniami prawicowymi zaakceptowałoby 100 proc. wyborców tej partii. Dużo większym problemem dla elektoratu SLD byłaby współpraca partii Leszka Millera z Palikotem. Na taki alias zagłosowałoby 75 proc. jego elektoratu. 15 proc. z nich deklaruje, że nie udzieliłoby mu swojego poparcia.

Zjednoczona lewica byłaby jednak sporym zagrożeniem dla innych partii. Z sondażu wynika, że skłonność do jej poparcia deklaruje 20 proc. elektoratu PO i tyle samo Nowej Prawicy. Projekt spodobałby się również 19 proc. niezdecydowanych, na kogo głosować. Obojętni na taką ofertę byliby wyborcy PiS i PSL, którym lewicowy blok nie zabierałby nic.

Szczególnie zyski w ogromnym elektoracie Platformy pozwoliłyby na znaczne poszerzenie zasięgu oddziaływania.

Dr Chwedoruk wskazuje, że już teraz wielu wyborców PO waha się, czy dalej wspierać tę partię. – Łatwiej zadeklarować im głosowanie na alternatywę w postaci zjednoczonej lewicy niż na SLD czy Twój Ruch – diagnozuje ekspert.

Jak pokazały wyniki badania exit poll IPSOS dla TVP i TVN 24, w czasie wyborów europejskich wśród niemal 700 tys. osób, które głosowało na SLD, dawni wyborcy PO stanowili aż 24 proc.

O wiele gorzej z przyciąganiem wyborców innych ugrupowań radził sobie PiS. Z deklaracji składanych w exit poll wynika, że najcenniejszym nabytkiem było 4 proc. byłych zwolenników PO, co przełożyło się na ok. 200 tys. głosów z 4,3 mln głosów na niego oddanych. Jednak taka sama liczba wyborców PiS odeszła do Gowina i Ziobry. Biorąc pod uwagę fakt, że różnica między PO i PiS wyniosła 24 tys. głosów, można powiedzieć, że strata 27 tys. zwolenników na rzecz Ruchu Narodowego dała PiS boleśnie odczuć, jak dotkliwe są podziały na prawicy.

Zjednoczenie dawałoby szansę nie tylko na zahamowanie odpływu, ale również na przyciągnięcie wyborców innych partii. Poszerzona oferta prawicowa byłaby bowiem alternatywą dla 8,2 proc. zwolenników PO. Jeszcze większe byłoby osłabienie PSL, które mogłoby stracić 25 proc. swoich wyborców. Podczas wyborów europejskich na taki krok zdecydowało się jedynie 6 proc. wyborców ludowców z 2011 r. W efekcie PiS przegrał walkę o wiejski elektorat, bo 1,8 proc. jego dawnych zwolenników dało PSL niemal co dziesiąty głos.

Na wzmocnieniu PiS  straciłby też Kongres Nowej Prawicy,  od którego mogłoby odpłynąć 10 proc. jego zwolenników. Wzmocniony PiS byłby też atrakcyjny dla 13 proc. niezdecydowanych. Zupełnie impregnowani na hipotetyczny sojusz Kaczyńskiego, Ziobry i Gowina jest elektorat SLD, który nie traciłby na nim nic.

Zdaniem dr Chwedoruka nasz system polityczny jest stabilny, bo odzwierciedla „historyczne i cywilizacyjne podziały w Polsce". Dr Matyja zauważa, że dla PiS równie istotne jak przyciąganie jest niezniechęcanie własnego elektoratu, np. przez kłótnie. – W 2010 r. na Kaczyńskiego zagłosowało 8 mln Polaków. Tylko ich głosy dałyby tej partii całą pulę – przekonuje.

Badanie IBRiS Homo Homini dla „Rz" nie pozostawia wątpliwości. Gdyby zapowiedzi zjednoczenia, które po aferze taśmowej pojawiły się na lewicy i na prawicy, weszły w fazę realizacji, rozpoczęłyby się bardzo duże przepływy elektoratów. A partia, która w kilku ostatnich wyborach mobilizowała największą liczbę zwolenników, czyli PO, mogłaby stracić niemal 1/3 z nich. Oznaczałoby to gruntowną przebudowę polskiej sceny politycznej.

Jak wynika z sondażu przeprowadzonego w dniach 11–12 lipca (po informacji o fiasku rozmów zjednoczeniowych na prawicy i głosowaniu nad wotum dla rządu i szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza), wspólne bloki lewicy i prawicy cieszyłyby się większym poparciem, niż mają obecnie największe partie, które by je tworzyły.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Polityka
Migranci w centrum politycznej gry. Realny problem, czy wygodny pretekst?
Polityka
Przemytników wystraszyły kontrole na granicach?
Polityka
Szymon Hołownia zabrał głos w sprawie spotkania z PiS. Czego dotyczyła rozmowa?
Polityka
Łukasz Pawłowski: Bez zmiany premiera notowania koalicji będą coraz gorsze. Zakończy się to rządem mniejszościowym
Polityka
Polska 2050 zawiesiła Tomasza Zimocha. Wcześniej komentował spotkanie Hołowni z Kaczyńskim