Narracje są dwie. Jedna uspokaja: mówi o zielonej wyspie, pewnej pogoni za Zachodem, o mannie z Brukseli, która rozwiąże nasze problemy. Do takiej wizji przekonują rządzący. Druga narracja nie ukrywa zagrożeń i przedstawia ambitniejsze sposoby ich przezwyciężenia. Jej symbolem jest prof. Leszek Balcerowicz oraz coraz większa grupa ekspertów i ekonomistów. Mówią o wyczerpywaniu się prostych motorów rozwoju. Wskazują nowe wyzwania: brak zaufania obywateli do państwa, demografię, politykę zagraniczną wobec rosyjskiej agresji.
Sprostać tym wyzwaniom możemy, tylko głęboko zmieniając naszą rzeczywistość. Myśląc o polityce w kategoriach dobra wspólnego, likwidując powszechną praktykę, gdy silni żyją na koszt słabszych. Musimy też stworzyć strategie, które odpowiedzą na zbierające się czarne chmury.
„Rzeczpospolita" podpowiada dziś pani premier, na czym należy się skupić w rozpoczętym, nowym roku. Lista zadań nie jest nowa i od lat powinna być znana ludziom, którzy rządzą Polską. Mimo to wciąż nie doczekaliśmy się konkretnych działań uzdrawiających naszą rzeczywistość.
Ktoś może powiedzieć, że rok wyborczy nie jest czasem na załatwianie zabagnionych spraw i wprowadzenie odważnych reform. Nie musi tak być. Rzeczy, które trzeba zrobić natychmiast – jak nowa ordynacja podatkowa, kodeks budowlany, ustawa o swobodzie działalności – nie wymagają ścierania się z mocnymi grupami, narażania na konflikty.
Ale już w tym roku trzeba też rozpocząć prace nad gruntownymi reformami – takimi jak system edukacji, demografia, zdrowie, rynek pracy, polityka zagraniczna i energetyczna, przestawienie gospodarki na model wysokich technologii. To kwestie niezwykłej wagi – wprowadzenie ich do rządowej agendy i rozpoczęcie debaty ma zasadnicze znaczenie dla naszej przyszłości.