Mirosław Wróblewski, prawnik popierany przez organizacje pozarządowe, nie będzie nowym generalnym inspektorem ochrony danych osobowych (GIODO). Poparcie dla jego kandydatury nieoczekiwanie wycofał Klub PO.
Powód? Nie chcą go podać ani posłowie, ani sam kandydat. Nieoficjalnie mówi się o konflikcie premier Ewy Kopacz z klubem parlamentarnym.
Niewielu kandydatów
Potrzeba wyłonienia nowego GIODO pojawiła się nagle. W 2010 r. na tę funkcję został wybrany dr Wojciech Rafał Wiewiórowski, a w lipcu ubiegłego roku uzyskał przedłużenie urzędowania na kolejną czteroletnią kadencję. Jednak w grudniu urząd opuścił, bo został wybrany na zastępcę europejskiego rzecznika inspektora ochrony danych.
GIODO wybiera Sejm za zgodą Senatu, więc swojego kandydata musiała zgłosić koalicja. W grudniu pisaliśmy w „Rzeczpospolitej", że krąg potencjalnych kandydatów jest bardzo wąski. Pełnienie funkcji GIODO wymaga bowiem specjalistycznej wiedzy i biegłej znajomości języka angielskiego. Od początku na giełdzie nazwisk funkcjonowało jednak nazwisko Mirosława Wróblewskiego.
Wróblewski od 2007 r. kieruje Zespołem Prawa Konstytucyjnego i Międzynarodowego w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich, a od 2012 r. zasiada w zarządzie Agencji Praw Podstawowych Unii Europejskiej. Jest też autorem publikacji na temat prawnej ochrony prywatności i monitoringu wizyjnego. Dlatego jeszcze zanim na początku stycznia jego kandydaturę oficjalnie zgłosił Klub PO, poparła ją organizacja pozarządowa Sieć Obywatelska Watchdog Polska.
Nieaktualna propozycja
Dlaczego Platforma już nie popiera Wróblewskiego? – Nic mi nie wiadomo na ten temat – ucina Marek Wójcik, poseł PO zaangażowany w wybór GIODO. W rozmowie z „Rzeczpospolitą" niewiedzą zasłaniają się też wiceszefowa Klubu Platformy Iwona Śledzińska--Katarasińska i jego sekretarz Paweł Olszewski.