22 lipca 1944 roku Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego wydał manifest, w rzeczywistości wydrukowany w Moskwie. 21 lipca, w przeddzień 75. jubileuszu manifestu, obradował w Bytomiu V Zjazd Komunistycznej Partii Polski, legalnie działającej od 2002 roku. Sala podczas zjazdu komunistów została przybrana w czerwone sztandary, z czego jeden miał nadrukowany portret Lenina.
Zjazd podjął uchwałę „przeciwko amerykańskiemu imperializmowi", a delegaci wybrali nowe władze. Stanowisko przewodniczącego utrzymał Krzysztof Szwej. – KPP ma ponad setkę aktywnych działaczy, 34 z nich miało być na zjeździe, w sumie przybyło 26 – mówi Krzysztof Szwej „Rzeczpospolitej". – Udało się odmłodzić kształt komitetu wykonawczego. Teraz większość stanowią ludzie zaangażowani – dodaje.
Problem w tym, że takich zjazdów miało już nie być. Powód? PiS od lat jest na wojnie z KPP i zapowiedział nawet jej delegalizację.
Taką deklarację złożył w styczniu 2018 roku ówczesny wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki. I mimo upływu półtora roku do delegalizacji nie doszło. Zespół prasowy Ministerstwa Sprawiedliwości informuje „Rzeczpospolitą", że Jaki rzeczywiście w styczniu 2018 roku „skierował pismo do Prokuratury Krajowej, w którym zwrócił się o podjęcie czynności weryfikacyjnych i nadzorczych związanych z działalnością polityczną i społeczną Komunistycznej Partii Polski, których efektem może być jej delegalizacja".
Dział prasowy Prokuratury Krajowej twierdzi z kolei, że wciąż trwa tam „skrupulatna analiza celów i działalności KPP". „Obejmuje ona oficjalne dokumenty, jak statut, deklaracja programowa i program wyborczy, a także konkretne przejawy działalności partii, m.in. publiczne wystąpienia jej przedstawicieli" – informuje.