Posłanka PO wraz z Marcinem Święcickim przedstawiła własne wyliczenia kosztów składanych przez PiS obietnic. Według nich, są one "dramatycznie niedoszacowane", a przychody - "pisane palcem po wodzie".
Mucha i Święcicki przeanalizowali priorytetowe założenia kandydatki PiS na premiera. Według nich, zapowiadane przez Szydło podniesienie kwoty wolnej od podatku do 8 tys. zł będzie kosztowało nie zapowiadane 7 miliardów zł, ale 22 mld. Z kolei przywrócenie poprzedniego wieku emerytalnego, wyceniane przez Beatę Szydło na 10 miliardów, w rzeczywistości będzie kosztowało podatników 40 miliardów. Wspomniane 10 miliardów to - według Muchy i Święcickiego - koszt "odwrócenia" reformy w ciągu kilku najbliższych lat. A ponieważ reforma emerytalna opracowana przez rząd Donalda Tuska miała być rozłożona w czasie aż do 2040 roku, to rzeczywisty koszt wycofania się z niej wyniesie 40 miliardów zł. Zdaniem polityków PO skutkowałoby to obniżeniem emerytur o około 30 procent.
Marcin Święcicki przekonywał, że założenia przedstawiane przez Beatę Szydło, jeśli zaczną być wprowadzane w życie, w ciągu roku doprowadzą do katastrofy i przybliżą sytuację Polski do tej, w której obecnie jest Grecja.
Joanna Mucha i Marcin Święcicki apelowali do PiS, by partia Jarosława Kaczyńskiego, by rozliczyła się z tych liczb. Wykazywali także, że obietnice składane przez Beatę Szydło nie obejmują tych, które złożył z kolei Andrzej Duda, m.in. zwiększenia wydatków na opiekę zdrowotną do sześciu procent PKB, darmowych przedszkoli, utrzymania nierentownych kopalni czy polonizację banków. Posłowie PO pytali, czy w związku z tym, że Beata Szydło nie wymieniła tych obietnic w swoim programie, oznacza, że PiS się z nich wycofuje. A jeśli nie - to jak zamierza je sfinansować - pytali Mucha i Święcicki.