- Są podzielone głosy, to niewątpliwie. Niewątpliwie przed SLD stoi najważniejsza decyzja od momentu powstania tej formacji. Każde rozwiązanie jest obarczone ryzykiem, są dwie strony medalu. Podobnie podzieleni są sami wyborcy. Zwracają uwagę na to, że chcieliby nas – polityków SLD – znaleźć na liście - mówił dziś w Sejmie Dariusz Joński.
To odpowiedź na pytanie, czy SLD w jesiennych wyborach parlamentarnych powinno startować samodzielnie pod własnym szyldem czy w koalicji z innymi lewicowymi ugrupowaniami. W tym drugim wypadku sojusz pod egidą OPZZ musiałby wypromować nowy szyld - Zjednoczonej Lewicy.
Wypowiedź Jońskiego oddaje nastroje panujące w partii. Z jednej strony wielu działaczy docenia pozytywne efekty rozmów prowadzonych pod egidą OPZZ, z drugiej jednak panuje obawa o przekroczenie progu wyborczego. W przypadku startu w koalicji wynosi on bowiem nie pięć, a osiem procent.
- To może być dla nas bariera nie do przeskoczenia - przyznaje nam jeden z posłow. Ostateczna decyzja w tej sprawie zapadnie podczas sobotniego posiedzenia Rady Krajowej. Wcześniej, bo już w piątek o 17 zbierze się także Zarząd partii. - Mam nadzieję, że wyda on rekomendację Radzie - przyznawał Joński. - Każdy wariant jest możliwy - zastrzegł wiceszef SLD.
Wpływ na decyzję będą miały zapewne sondaże. W ubiegłym tygodniu Sojusz zlecił przeprowadzenie pogłębionych badań, których wyniki miały pokazać wyborcze szanse partii. Z informacji "Rzeczpospolitej" wynika, że nie są one korzystne dla zwolenników zjednoczenia.