W weekend odbyły się konwencje KO, PSL i PiS o programach. Czy teraz kampania będzie bardziej merytoryczna i skupi się na propozycjach programowych?
Chciałbym. Jednak wyraźnie widać, że tak jak my przygotowaliśmy dopracowany, przemyślany program, to PiS programu nie ma. Tylko populistyczne hasła. Weźmy punkt, jak Polki i Polacy powinni więcej zarabiać. Dzięki naszemu projektowi „Niższe podatki, wyższa płaca" osoby otrzymujące minimalne wynagrodzenie zarobią na rękę tyle, ile widzą na pasku. Ale nie kosztem firm, a dzięki niższemu PIT i ZUS oraz premii za aktywność. Teraz byłoby to 2250 zł, o ponad 600 zł więcej, niż zarabiały na rękę do tej pory. A Kaczyński rzuca łatwe, ale szkodliwe hasło: podnieść pensję minimalną do 3 tys. brutto w 2021 r. – z kieszeni przedsiębiorców. Pracodawca zapłaci 3618 zł, ale pracownik dostanie 2157 zł. Tymczasem w naszej propozycji o prawie 100 zł więcej, i to bez wzrostu kosztów dla pracodawców o prawie 1000 zł. I tak wygląda dziś polski spór polityczny: przemyślane rozwiązania, budujące rozwój Polski i dobrobyt Polaków na pokolenia, albo nieodpowiedzialne, chaotyczne wrzutki ekipy, dla której władza jest jedynym celem.
Jaki jest polityczny sens decyzji o wskazaniu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej jako kandydatki na premiera?
To decyzja, która otwiera polską politykę. Kidawa-Błońska jest marszałkiem Sejmu, politykiem podmiotowym, ma własny pomysł na siebie w polityce i duże doświadczenie. Potrafi działać w inny sposób, bardzo otwarty i z dobrymi emocjami. Mówię o tym dlatego, że to dzisiaj kluczowe – wielu ludzi ma dość intensywnej wojny politycznej, trwającej od dawna, ale podsycanej w niespotykany wcześniej sposób od czterech lat przez rządzące PiS.
Zalety Kidawy-Błońskiej znamy doskonale, ale pytam o pańską decyzję, czy ciężko było panu uczynić twarzą kampanii wyborczej swoją współpracownicę?