Deputowana Rady Najwyższej Ukrainy Nadia Sawczenko, która prawie dwa lata spędziła w rosyjskim więzieniu, znów odwiedziła Rosję. W środę niespodziewanie pojawiła się w Sądzie Najwyższym w Moskwie, gdzie rozpatrywano apelację Ukraińców Mykoły Karpiuka i Stanisława Kłycha. Obecnie znajdują się oni w więzieniu w Groznym w Czeczenii. Tamtejszy sąd skazał Karpiuka na 20 lat więzienia, a Kłychę na 22,5 roku.
Rosyjska prokuratura oskarżyła ich o udział w pierwszej wojnie czeczeńskiej w latach 1994-1995 po stronie separatystów. Moskwa zarzuca im zabójstwo 30 rosyjskich żołnierzy. Oskarżeni Ukraińcy twierdzą, że nie mają z tym nic wspólnego. Władze w Kijowie uznają ich za więźniów politycznych. Rosyjski Sąd Najwyższy utrzymał jednak wyrok sądu w Czeczenii, a to oznacza, że powrócić na Ukrainę mogą jedynie dzięki ułaskawieniu rosyjskiego prezydenta lub w trakcie ewentualnej wymiany na Rosjan, którzy przebywają w ukraińskich więzieniach.
Rosyjskie media podają, że początkowo na sali sądowej w Moskwie miało być dziesięciu dziennikarzy. Gdy pojawiła się informacja o obecności Nadii Sawczenko, do budynku Sądu Najwyższego przyjechało ponad 100 dziennikarzy zagranicznych, rosyjskich i ukraińskich mediów. Nie udzielała wywiadów i nie komentowała sprawy. Powiedziała jedynie, że przyjechała wesprzeć Karpiuka i Kłychę. W budynku rosyjskiego sądu wykrzyknęła: „Sława Ukrainie, bohaterom sława!".
Rosyjski portal gazeta.ru podaje, że Sawczenko miała krętą drogę do Moskwy. Najpierw przyleciała do Mińska, a stamtąd udała się samochodem do Rosji. Na białorusko-rosyjskiej granicy została zatrzymana przez służby rosyjskie, które przez trzy godziny sprawdzały dokumenty, a później odmówili jej wjazdu. Ale już następnego dnia ukraińska deputowana wyleciała samolotem z Mińska do Moskwy. Na lotnisku w Moskwie po kontroli paszportowej została wpuszczona do Rosji.