Rozpoczęta w środę partyjna narada bawarskiej CSU w klasztorze Seeon ujawnia po raz kolejny polityczną przepaść, jaka dzieli dwie siostrzane partie chadeckie CDU i bawarską CSU, członków koalicji tworzącej rząd Angeli Merkel, obok SPD.
Jednak to CSU krytykuje dzisiaj rząd federalny za nieudolność w zapobieżeniu grudniowemu zamachowi terrorystycznemu w Berlinie. W tej krytyce mieści się cały katalog pretensji do kierowanej przez Angelę Merkel CDU w kwestii polityki imigracyjnej. Na tym tle prawdziwa wojna trwa już ponad rok.
Jednak wraz ze zbliżaniem się daty wrześniowych wyborów do Bundestagu konflikt staje się coraz bardziej niebezpieczny dla pani kanclerz, osłabiając i tak już słabnącą CDU. Co za tym idzie – stawia pod znakiem zapytania to, co wydawało się jeszcze niedawno rzeczą oczywistą, a mianowicie czwartą kadencję Angeli Merkel na stanowisku kanclerza. Tym bardziej że na luty zaplanowane jest spotkanie szefa CSU Horsta Seehofera z panią kanclerz, w czasie którego ma ona uzyskać oficjalną zgodę Bawarczyków na występowanie w roli wspólnego kandydata obu partii na kanclerza w wyborach do Bundestagu
– Jeżeli CDU nie przyjmie bawarskich propozycji dalszego zaostrzenia polityki imigracyjnej, Angela Merkel nie otrzyma błogosławieństwa Seehofera – przekonuje „Rzeczpospolitą" prof. Werner Patzelt, politolog.
– Najważniejszą sprawą dla CSU pozostanie w 2017 roku ustanowienie górnej granicy liczby przyjmowanych imigrantów – obwieścił w środę mediom Andreas Scheuer, sekretarz generalny CSU. Merkel nie chce słyszeć o takim rozwiązaniu, gdyż byłoby równoznaczne z przyznaniem się do błędu w kwestii otwarcia dla imigrantów granic Niemiec we wrześniu 2015 roku. Przy tym CDU wyszła już daleko naprzeciw żądaniom Bawarczyków, chociażby godząc się na utworzenie stref tranzytowych na granicach, z których imigranci mogliby być odsyłani bez zbędnej biurokracji. CSU chce jednak większej gwarancji ochrony przed napływem imigrantów.