„Każdy dba tylko o siebie", „ludzie żyją w biedzie", „nie ma jednego celu, patriotyzmu" – odpowiadali respondenci na pytanie, dlaczego wśród Rosjan nie ma jedności.
Ponad połowa wskazała, że największym problemem jest rozwarstwienie społeczne, a równo 50 proc. – że bogactwo „sprzyja rozwijaniu najgorszych cech człowieka".
Obchodzone 4 listopada święto zostało oficjalnie wprowadzone w 2005 roku na pamiątkę „wypędzenia polskich interwentów z Kremla". W 1612 roku polska załoga rzeczywiście skapitulowała przed oblegającymi ją oddziałami rosyjskiego pospolitego ruszenia – ale stało się to 7 listopada. Z tego powodu za czasów prezydentury Borysa Jelcyna rocznicę odbicia Kremla chciano wprowadzić do kalendarza zamiast święta rewolucji październikowej, obchodzonego właśnie siódmego.
Od chwili uczynienia z rocznicy święta państwowego stało się ono nieoficjalnym dniem rosyjskich nacjonalistów, którzy tego dnia urządzają marsze w Moskwie. Z kolei przedstawiciele władz rosyjskich – mimo że rocznica symbolizuje zwycięstwo w walce z Polakami – w tym roku nie powiedzieli o nas ani słowa. Nawet zapraszając na organizowane w poniedziałek historyczne rekonstrukcje szturmu moskiewskiego Kremla, władze różnych rosyjskich miast mówiły jedynie o „walkach z interwentami". W czasie uroczystego przyjęcia na Kremlu prezydent Putin również nie powiedział, kim byli „interwenci i najeźdźcy".
Za to połowę swego wystąpienia poświęcił przyszłorocznej 75. rocznicy zakończenia drugiej wojny światowej oficjalnie zwanej w Rosji Dniem Zwycięstwa. – Walczyli (...) o te historyczne, duchowe rodzinne wartości, które wszystkim nam są tak drogie – mówił Putin zarówno o 1612 roku, jak i 1945.