Marek Migalski: Kadencja wojen wewnątrz

W obozie władzy trwa spór między koniunkturalistami i rewolucjonistami – mówi dr hab. Marek Migalski.

Publikacja: 11.11.2019 19:15

Marek Migalski: Kadencja wojen wewnątrz

Foto: Fotorzepa, Łukasz Kobus

Co pokazuje pana zdaniem nowy rząd?

Mam wrażenie, że PiS jest w miejscu, w którym była PO w 2011 roku. Przy wszystkich różnicach to jest moment usatysfakcjonowania, poczucia, że naród nas kocha. Tylko Jarosław Kaczyński widzi, że sytuacja nie jest taka jasna. Cała reszta uważa, że zapewnione jest spokojne trwanie przez cztery lata. To prawdopodobnie zapowiada nasilenie wewnętrznych wojen.

A co można powiedzieć o kierunku? Tym deklarowanym i realnym.

To wie tylko Jarosław Kaczyński. Z tego, co dociera do opinii publicznej, wynika, że możliwe są dwa scenariusze. Pierwszy, że będzie, tak jak było, tylko „ostrzej i mocniej". To, jak rozumiem, proponuje środowisko Zbigniewa Ziobry i część zakonu PC. Drugi – że przyczółki są uchwycone, więc trzeba zwolnić, przestać szarżować i zacząć konsumować. To spór między rewolucjonistami i koniukturalistami w obozie rządzącym. Nie mam wrażenia, że skład rządu czy dotychczasowe wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego w definitywny sposób ten dylemat rozstrzygnęły.

Są nowi ministrowie, ale najbardziej krytykowani przez opozycję są pozostali.

To tylko pokazuje, że te wybory niewiele zmieniły. Nie chodzi tylko o te 235 mandatów. Zmieniło się za to nastawienie polityków PiS. Nie Jarosława Kaczyńskiego. Ale tych tysięcy działaczy PiS, którzy uznali, że wynik wyborczy jest naturalnym sygnałem, że będzie można „szabrowac" w państwowej spiżarni. Przeciwnikami stają się nie liderzy partii opozycyjnych – bo zostali pokonani – przeciwnikami stają się ludzie, którzy współuczestniczą w tej kolacji przy rządowym stole. Głównym przeciwnikiem staje się nie PSL, Lewica czy KO, ale inny kolega z rządu bądź wiceminister, bądź ktoś, kto ma zbyt duże wpływy w spółkach Skarbu Państwa. Myślę, że dlatego Jarosław Kaczyński chce na powrót powołać ministerstwo skarbu państwa, bo rozumie, że teraz dynamika sporu politycznego się odwróciła. PiS przez cztery lata robiło wszystko, by móc rządzić kolejne cztery. Teraz wygrane wybory sprawiły, że to ostrze w postrzeganiu przeciwnika zwróciło się do wewnątrz. Dziś najostrzejsze spory będą nie na linii opozycja–rząd, tylko wewnątrz rządu. Jak sądzę, z wykorzystaniem służb i prowokacji.

A może pomysłem na to, co dalej robić, jest po prostu zapewnienie reelekcji prezydentowi Andrzejowi Dudzie? To PiS deklaruje otwarcie.

Wybory majowe są kluczowe. Jeśli te wybory zostaną przez prezydenta Andrzeja Dudę wygrane, to system się domknie i wówczas jedyną szansą dla uratowania polskiej demokracji będzie jakieś otorbienie polityczne, psychologiczne prezydenta Dudy przez opozycję. Wtedy w nim będzie jedyna nadzieja, aby Polska nie zmieniła się w Turcję. To paradoksalne. Jeśli Duda przegra, to z rewolucji PiS niewiele zostanie.

Polityka
Sondaż: Któremu kandydatowi na prezydenta Polacy powierzyliby oszczędności?
Polityka
Marek Migalski: Personalizacja wyborów prezydenckich
Polityka
Znów zamieszanie z finansami PiS. Brak ważnych dokumentów w PKW
Polityka
Dr Anna Materska-Sosnowska o debacie: Rafał Trzaskowski zmęczony. Krzysztof Stanowski żenujący
Polityka
Hołownia krytykuje zachowanie Trzaskowskiego. „Głupota, wykorzystanie człowieka”