Reklama

Katalonia przykładem dla Europy regionów

Bruksela nie chce rozpadu Hiszpanii i przykładu dla innych ruchów separatystycznych w UE. Ale samo istnienie Wspólnoty wspiera regionalizmy.

Aktualizacja: 03.10.2017 06:49 Publikacja: 02.10.2017 20:14

Zwolennikom niepodległości Flandrii zależy bardziej na decentralizacji Belgii niż na niepodległości

Zwolennikom niepodległości Flandrii zależy bardziej na decentralizacji Belgii niż na niepodległości

Foto: Reporter

Katalończycy nie doczekali się ciepłych słów od Komisji Europejskiej. Jeszcze przed referendum, gdy napięcie rosło i dochodziło do ograniczania wolności słowa, Bruksela odmawiała komentarza i utrzymywała, że to wewnętrzna sprawa Hiszpanii. Gdy nielegalne głosowanie się odbyło, a europejskie media pokazały obrazy przemocy, w których kluczową rolę odegrała policja, KE musiała zareagować. Przyjęła legalistyczny punkt widzenia, który ma jednak głębokie uzasadnienie polityczne.

Komisja podkreśliła, że referendum było bezprawne, bo nie pozwala na nie hiszpańska konstytucja. Skoro tak, jest to wewnętrzna sprawa Hiszpanii. Nawet jednak gdyby głosowanie było legalne, zorganizowane w zgodzie z konstytucją i wygrane przez przeciwników Hiszpanii, powstałe w ten sposób nowe państwo musiałoby wystąpić o członkostwo w UE i przejść drogę negocjacji. Komisja dodaje, że – pomijając aspekty legalności – „dziś nie czas na podziały, ale na jedność i stabilność". Wreszcie zaapelowała o przejście od fazy konfrontacji do dialogu. Ale w żadnym punkcie oświadczenia ani w odpowiedzi na żadne pytanie dziennikarzy zadane rzecznikowi prasowemu KE nie padło stwierdzenie, że chodzi tylko o przemoc hiszpańskiej policji.

Podobne w tonie były wypowiedzi polityków państw UE. Wszędzie poruszenie aktami przemocy, a jednocześnie poparcie dla rządu pragnącego utrzymać jedność kraju. Nikomu nie opłaca się niepodległa Katalonia, a Bruksela – mimo swojej mniej lub bardziej zawoalowanej krytyki państw narodowych – wie, że szybko mógłby nastąpić efekt domina.

Katalonia to niejedyny region z ambicjami niezależności, choć nie wszędzie oznacza to dążenie do pełnej niepodległości. Inne znane ze swoich ambicji regiony to Kraj Basków w Hiszpanii, regiony Wenecja Euganejska (Veneto) i Tyrol Południowy we Włoszech, Szkocja, Walia, Flandria czy Korsyka. Ale poza dążeniami politycznie nie mają ze sobą wiele wspólnego. Czasem te ruchy są skrajnie lewicowe, jak w Kraju Basków czy na Korsyce, innym razem skrajnie prawicowe, jak we Flandrii czy w północnych Włoszech. Niekiedy mowa o niezwykle silnych ekonomicznie regionach, jak Flandria, Katalonia czy północne Włochy, ale inne – jak Walia czy Korsyka – nie są zamożne. Wszystkim jednak zależy na ich uniezależnieniu od rządów centralnych i często uważają, że Unia może być pomocna w tym procesie.

W czasie kampanii referendalnej w Katalonii obecni byli politycy flamandzkiej partii NVA. – Popierają Katalończyków, ale mają świadomość, że tego nie da się powtórzyć we Flandrii. Bo tutaj, w przeciwieństwie do Katalonii, liczba zwolenników oderwania się i stworzenia osobnego państwa jest znikoma – mówi „Rzeczpospolitej" Pierre Vercauteren, politolog z Uniwersytetu Katolickiego w Louvain-la-Neuve (UCL). W Katalonii zwolenników niepodległości jest 40 proc., we Flandrii 5 proc. Flamandzka NVA jest partią nacjonalistyczną i ma w programie cały czas zapisany cel niepodległości. Ale od lat już o tym nie wspomina w kampaniach wyborczych. – Nie będzie natychmiastowego efektu katalońskiego w postaci ożywienia debaty o niepodległości Flandrii. Bo nawet NVA tego nie chce. Ale będzie taktyka przeprowadzania kolejnych reform decentralizacji i osłabiania państwa – uważa Vercauteren.

Reklama
Reklama

Już w 2010 roku lider NVA Bart De Wever powiedział: „Belgijskie państwo wyparuje". W przypadku Belgii rzeczywiście państwo może wyparować w sytuacji znaczącej autonomii dla Flandrii, bo ona jest faktycznie większością: zamieszkuje ją 60 proc. obywateli Belgii. W przypadku innych krajów niebezpieczeństwa wyparowania raczej nie ma, ale na pewno przykład z Katalonii może stać się paliwem dla tych, którzy chcą większej autonomii. Podobnie jak NVA, również Liga Północna zrezygnowała z postulatów oderwania się od Włoch, a swoje wysiłki skupia na wywalczeniu większej niezależności.

Zniechęcać do upominania się o pełną niepodległość może twarda postawa Brukseli, która wskazuje, że zgodnie z unijnymi traktatami każdy odłączony region, nawet jeśli zrobiłby to zgodnie z prawem, musiałby od nowa ubiegać się o członkostwo w UE. Spełnienie kryteriów raczej byłoby łatwe, bo przecież wszystkie regiony są w państwach, które należą do UE. Ale przyjęcie nowego członka wymaga jednomyślnej zgody państw UE. I tutaj nowe organizmy państwowe mogłyby napotkać opór wielu rządów niechętnych ruchom separatystycznym.

Niepodległość jest więc ryzykowna, natomiast większa autonomia wręcz idealnie się wpisuje w unijne struktury. Cała polityka spójności UE, wspierana przez warte setki miliardów euro fundusze strukturalne, jest przecież pomocą dla regionów. A one same w odrębnej instytucji – Komitecie Regionów – są traktowane jako doradca w opracowaniu unijnych strategii.

– Niezależność bez Unii byłaby bardzo trudna, to by napawało ludzi strachem. Interesujące jest bycie elementem większej całości, która nas chroni. Dlatego często ruchy regionalne są prounijne – mówi Dave Sinardet, politolog z brukselskiego uniwersytetu VUB. Ponadto regionalizmy dobrze wpisują się w unijną narrację o różnorodności, która stoi w kontrze do narodów mogących kreować nacjonalizmy.

Przykład Katalonii może więc zadziałać w odwrotny sposób: nie niepodległość, ale dążenie do maksymalnej autonomii w ramach pozostającego w Unii dotychczasowego państwa. I stopniowe przejmowanie coraz większych kompetencji od państwa narodowego. ©?

—Anna Słojewska z Brukseli

Polityka
Samolot z minister obrony Hiszpanii leciał w pobliżu Królewca. Zakłócono sygnał GPS
Polityka
„Powierza swoje życie Bogu”. Andżelika Borys spotkała się w więzieniu z Andrzejem Poczobutem
Polityka
Karol Nawrocki w ONZ: Dotychczasowy ład kruszeje na naszych oczach
Polityka
Jimmy Kimmel wrócił na antenę. Mówi, że „nie chciał bagatelizować zabójstwa” Charliego Kirka
Polityka
Władimir Putin nie ma pieniędzy na atomowy wyścig zbrojeń
Reklama
Reklama