Zaraz po nowym roku na posiedzenie sejmowej komisji spraw wewnętrznych i administracji ma stawić się komendant Główny Policji insp. Jarosław Szymczyk, komendant Straży Granicznej i minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński.
– Chcemy uzyskać informacje na temat tego, co się stało, dlaczego nie dochowano procedur zarówno w sprawdzeniu owego prezentu, jak i przy przewiezieniu go przez granicę bez zgłoszenia. A także poznać okoliczności w samej komendzie, kiedy granatnik miał wystrzelić. Interesują nas kwestie prawne i obowiązki, jakie z tego wynikają, w tym odpowiedzialności, jakie spoczywają na konkretnych osobach – mówi poseł Lewicy Wiesław Szczepański, szef komisji. Jak podkreśla, relacja gen. Szymczyka w mediach „to za mało, by sprawę publicznie zamknąć”. Co istotne, za posiedzeniem głosowały praktycznie wszystkie kluby – 18 z 19 posłów komisji.
Niesprawdzony ładunek
14 grudnia, przed godz. 8, na zapleczu gabinetu szefa Policji przy ul. Puławskiej w Warszawie doszło do wystrzału z granatnika przeciwpancernego. Był to przywieziony dzień wcześniej prezent, jaki otrzymał inspektor Jarosław Szymczyk od wiceszefa Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych gen. Dmytro Bondara.
Czytaj więcej
- W naszej świadomości to nie było uzbrojenie, tylko dwie zużyte, puste tuby po granatnikach - mówi Komendant Główny Policji, gen. insp. Jarosław Szymczyk, w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
Szymczyk mówił w „Rzeczpospolitej”, że granatnik wystrzelił, kiedy komendant próbował go postawić do pionu, przy ścianie. Zapewnia, że miał być to zużyty granatnik, który jest bronią jednorazowego użytku. Dlaczego nie został sprawdzony przez ochronę generała (funkcjonariuszy z wydziału antyterrorystycznego, którzy towarzyszyli mu podczas wizyty w Kijowie) lub jego samego?