Zapytania do szkół, występowanie do firm, w których pracują rodzice, przesłuchania rodziny i sąsiadów. W taki sposób urzędnicy sprawdzają, kto może skorzystać z podatkowego odliczenia: mama czy tata. Fiskus wkracza do akcji, jeśli rozwiedzeni bądź skłóceni rodzice nie mogą się dogadać w sprawie podziału ulgi.
Czytaj także: Roczne rozliczenie PIT: gdy nie ma zgody, ulgę na dziecko dzielimy na pół
Wszystkie rozliczenia, w których wykazano ulgę na dziecko przez rozwiedzionych rodziców, są weryfikowane – zapewnił minister finansów w odpowiedzi na pytanie rzecznika praw obywatelskich. I dokładnie opisał, jak urzędnicy to robią. Przede wszystkim wzywają rodziców do opisania, w jakim stopniu są zaangażowani w proces wychowawczy. Muszą wskazać, jak często kontaktują się z dzieckiem, co robią, aby zapewnić mu potrzeby bytowe, edukacyjne, zdrowotne, jak zabiegają o jego rozwój fizyczny, emocjonalny i intelektualny. Powinni też przedstawić stosowne dokumenty, np. orzeczenie o rozwodzie oraz wyrok sądu rodzinnego określający alimenty i prawa rodzicielskie.
Urzędy gromadzą też informacje z innych źródeł. Pytają pracodawców rodziców, czy dzieci biorą udział w organizowanych dla nich imprezach okolicznościowych albo wyjazdach kolonijnych. Występują do szkół o informacje, czy rodzic uczestniczy w zebraniach albo szkolnych uroczystościach. Przesłuchują rodzinę, sąsiadów, a czasami nawet same dzieci.
Nie da się policzyć
– To szalenie żmudne i czasochłonne czynności, angażujące wiele osób – mówi Grzegorz Gębka, doradca podatkowy w kancelarii GTA. – Obawiam się zresztą, że nigdy nie da się idealnie ustalić, przez ile dni rodzic zajmował się dzieckiem.