Haracz od życzliwości

Fiskus chce opodatkować osoby, które pomagają sobie w codziennych sprawach, na przykład sprzątają mieszkanie za naukę angielskiego

Publikacja: 14.09.2009 11:32

Sprzątanie mieszkania za naukę angielskiego też może być opodatkowane

Sprzątanie mieszkania za naukę angielskiego też może być opodatkowane

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

- Czy oznacza to, że nie można sobie już nawet nawzajem pomagać, aby nie podpaść urzędowi? – dziwi się Elżbieta Kurek, założycielka opolskiego banku czasu, grupy wzajemnie wspierających się osób.

– Świadczymy sobie zwykłe codzienne przysługi, takie jak pomoc w przygotowaniu przyjęcia, odebranie dziecka ze szkoły, naprawa kranu – opowiada Piotr Bielski z fundacji Białe Gawrony, prowadzący podobną grupę w Łodzi. – Robimy to społecznie, od czego więc płacić podatek?

Fiskus jest jednak bezwzględny. Każdą korzyść musimy opodatkować – czytamy w katowickiej interpretacji – czy jest to mycie okien, czy wyprowadzenie psa. Urzędnicy wiedzą też, jak to zrobić. Trzeba ustalić rynkową wartość przysługi. Przykładowo osoba, która korzysta z darmowej nauki angielskiego, powinna sprawdzić, ile kosztuje lekcja na mieście.

Inne uprzejmości też można wycenić – nawet taka usługa jak spacer z psem ma swoją wartość. Według internetowych ofert za wyprowadzenie czworonoga trzeba zapłacić od 5 do 15 złotych za godzinę. Jeśli ta przysługa jest darmowa, powstaje przychód z tzw. nieodpłatnego świadczenia. Wpisujemy go w zeznaniu rocznym i płacimy PIT – 18 albo 32 proc.

Z opodatkowania zwolniona jest tylko darmowa pomoc w rodzinie.

[b]- Interpretacja katowickiej izby budzi grozę[/b] – mówi Arkadiusz Michaliszyn, partner w kancelarii CMS Cameron McKenna. – [b]To przykład absurdu, który utrudnia ludziom życie.[/b]

[b]- Opodatkowanie każdej uprzejmości to fiskalny totalitaryzm[/b] – wtóruje Jerzy Bielawny, wiceprezes Instytutu Studiów Podatkowych. – [b]Takie postępowanie sprowadzi do podziemia wszystkie cenne społecznie inicjatywy.[/b]

Skąd urząd może wiedzieć, że obywatele sobie pomagają? Społecznicy często ogłaszają się w Internecie, informują o swoich działaniach media. W bankach czasu czy innych podobnych organizacjach przysługi są rejestrowane i przeliczane na godziny pracy. Jeżeli ktoś skorzysta z godziny pomocy – na tyle się zadłuża i może (ale nie musi) się potem odwdzięczyć innej osobie. Nie jest to więc sfera niedostępna dla fiskusa, bo po tych działaniach zostaje ślad w dokumentach.

- Tylko czy warto ścigać za życzliwość? – pyta Katarzyna Kopczak-Zagórna ze Stowarzyszenia Wspierania Inicjatyw Społecznych. – Ludzie mogą pomyśleć: po co pomagać, skoro ryzykuje się spór z urzędem – podsumowuje Piotr Bielski z fundacji Białe Gawrony.

[ramka][b][link=http://blog.rp.pl/goracytemat/2009/09/14/haracz-od-zyczliwosci/]Skomentuj ten artykuł[/link][/b][/ramka]

Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów