„Medalowa lokata w złoto", „15 proc. i więcej z pełną ochroną kapitału", „Gwarantujemy wysoki zysk" – takie hasła przyciągają klientów do firm, które prowadzą działalność bankową bez zezwolenia. Ostatnio o nich głośno (pisaliśmy o tym m.in. „Parabanki naciągają Polaków", „Rz" z 30 lipca), a osoby, które im zaufały, coraz bardziej obawiają się o swoje oszczędności.
Dla tych, którzy już je stracili, nie mamy dobrych wiadomości – tej straty nie da się odliczyć w rozliczeniu podatkowym.
– Najczęściej parabanki przyjmują pieniądze klientów, mamiąc ich wysokimi zyskami – mówi Paweł Majtkowski, główny analityk w firmie doradczej Expander. – Inwestycje mają różne nazwy, z reguły są to lokaty, depozyty, klient może też po prostu udzielić takiej firmie pożyczki. Charakterystyczną cechą ich oferty są skomplikowane umowy, które utrudniają jednoznaczną ocenę transakcji.
Czym kuszą parabanki
Jak takie inwestycje rozliczyć podatkowo? – Jeśli ktoś założył lokatę albo pożyczył pieniądze parabankowi, otrzymane odsetki będą przychodem z kapitałów pieniężnych – tłumaczy Marek Gadacz, doradca podatkowy z PwC.
Wskazuje, że ten przychód jest opodatkowany 19-proc. ryczałtem (tzw. podatek Belki), co powoduje, że inwestorowi nie przysługują żadne koszty uzyskania przychodu. Nie odliczy więc też straty, jeśli wpłacone pieniądze mu przepadną.