Obserwowane od kilku tygodni załamanie rynków finansowych sprawia, że coraz więcej Polaków chce zabezpieczyć oszczędności swojego życia. Zamieszanie starają się wykorzystać firmy ubezpieczeniowe, a nawet współpracujące z nimi banki, oferując potencjalnym klientom pewne oszczędzanie poprzez wykupienie polis na życie lub dożycie – na 6, 12, 24 albo 36 miesięcy. Takie ubezpieczenia są konstruowane podobnie jak lokaty bankowe: pozwalają na szybki zysk. Są przy tym zwolnione z podatku Belki (19-procentowy podatek od zysków kapitałowych, nazwany tak od nazwiska ministra finansów, który go wprowadził).
Żeby pomnażać pieniądze, od których – jak głosi reklama – fiskus nie zabierze podatku Belki, nie trzeba wcale łamać ręki czy nogi. Wystarczy, że dożyje się dnia przewidzianego w polisie.
Klienci bombardowani są reklamami, z których wynika, że wykupując polisę np. na trzy lata, zyskają na oprocentowaniu dokładnie tyle, ile zarobiliby na standardowej trzyletniej lokacie bankowej. Oferowane polisy na życie są, po zakończeniu okresu ubezpieczenia, odnawiane na kolejny okres, zresztą przy minimum formalności. Nie trzeba robić badań lekarskich ani odpowiadać w specjalnej ankiecie na szczegółowe pytania dotyczące stanu zdrowia czy chorób dziedzicznych. Wszystko to bez dodatkowych opłat i – jak deklarują ubezpieczyciele – bez podatku od dochodów inwestycyjnych oraz podatku od spadków i darowizn.