Zaskarżony art. 27 ust. 1 ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych przewiduje, że choć podstawowa stawka PIT wynosi 18 proc., po przekroczeniu rocznego dochodu 85.528 zł, płaci się już 32 proc. od każdej złotówki ponad.

– Ten system jest niesprawiedliwy, dowolny i arbitralny – mówi Janusz Kochanowski. – Przedsiębiorcy mogą się rozliczać według liniowej stawki 19 proc. A ci, którzy żyją z pracy – według stawek progresywnych. Politycy chcą w ten sposób wyrównywać dochody budżetowe. Wyższy próg wprowadza 14 proc. "domiar" od lepiej zarabiających. W wielu przypadkach nie opłaca się więcej pracować, by nie przekroczyć granicy dochodowej. Ustawodawca może swobodnie ustanawiać obciążenia podatkowe, ale z zastosowaniem konstytucyjnych reguł: sprawiedliwości społecznej, równości i ochrony pracy. Tu je naruszył.

– Rzecznik ma rację, zaskarżając obecny, progresywny system podatkowy – popiera wniosek dr hab. Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha. – Sam jestem także jego zdecydowanym przeciwnikiem. Zwykło się uważać, że stosowana w wielu krajach progresywna skala podatkowa jest wprawdzie nieefektywna, ale sprawiedliwa; bogatsi powinni więcej płacić, gdyż mają większe obowiązki wobec dobra wspólnego. Ale nie ma żadnej teorii podatkowej, która by to usprawiedliwiała. Podwyższanie, zwłaszcza najlepiej zarabiającym, stawek podatkowych, nie jest też sposobem na kryzys. Jest to natomiast świetne narzędzie dla polityków, ponieważ zawsze można tak skonstruować skalę podatkową, że znajdzie się większość, która ją poprze.

– Nie uważam, żeby stawki progresywne naruszały konstytucyjne zasady równości i sprawiedliwości społecznej – mówi Paulina Pilch, partner w kancelarii TGC Corporate Lawyers. – Argumenty rzecznika wydają mi się błędne. Podatek progresywny nie jest nierównym traktowaniem, gdyż jest proporcjonalny do dochodów. Jego założeniem jest, że ci w lepszej sytuacji materialnej muszą więcej wkładać do budżetu państwa. Trzeba więc ustalić jakieś progi. Są także argumenty ekonomiczne, związane z potrzebami państwa. Tak to funkcjonuje na całym świecie. Regułą są stawki progresywne, a podatek liniowy to wyjątek. Tu zresztą także bogatsi zapłacą w sensie faktycznym więcej.

Taki podatek obowiązuje obecnie m.in. w Rosji, Czechach i krajach bałtyckich. Janusz Kochanowski uważa, że również w Polsce powinniśmy wybrać tę drogę.