Państwo stosuje coraz bardziej wymyślne sposoby łatania budżetu. Okazuje się, że urzędy skarbowe mają specjalną listę najbardziej podejrzanych o zatajenie dochodu. Osoby pasujące do profilu są szczególnie narażone na kontrole. Tylko w ubiegłym roku zapłaciły państwu ponad 100 mln zł.
O ile nie powinno dziwić, że na cenzurowanym są nabywcy luksusowych jachtów czy samolotów, o tyle, jak ustaliła „Rz", znajdują się tam także młodzi ludzie zakładający firmy, osoby wykonujące tzw. wolne zawody (tłumacze, geodeci i księgowi), inwestorzy giełdowi czy... uczestnicy zagranicznych wycieczek. Wiesława Dróżdż z biura prasowego MF wskazuje, że wytyczne w sprawie kontroli nieujawnionych źródeł dochodu pozwalają skuteczniej ścigać osoby notorycznie unikające płacenia podatków.
– Brzmienie tej instrukcji wydaje się fragmentami pochodzić z innej epoki – zauważa Robert Krasnodębski, radca prawny specjalizujący się w prawie podatkowym. Tłumaczy, że to właśnie wtedy za podejrzanych uważano przedstawicieli wolnych zawodów albo osoby wyjeżdżające z kraju.
Ministerstwo Finansów uspokaja, że w praktyce urzędnicy skarbowi przyglądają się głównie przypadkom prowadzenia wystawnego trybu życia i inwestycji niewspółmiernych do niskich dochodów. Jak jednak w praktyce rozumieć taki tryb życia? O tym decydują już poszczególni naczelnicy urzędów skarbowych. Na przykład w Zabrzu i w Kłobucku (woj. śląskie) za podatników zasługujących na kontrole uznano takich, którzy wydają jednorazowo powyżej 100 tys. zł. A taka kwota oznacza często zakup niewielkiego mieszkania.
108,4 mln zł podatku nałożyły na ukrywających dochody w ubiegłym roku urzędy kontroli skarbowej