Aktualizacja: 08.02.2018 16:33 Publikacja: 09.02.2018 14:00
Bengazi, 2011 rok. Fotografie więźniów prawdopodobnie zamordowanych po buncie w Abu Salim. Czy wśród ofiar był Dżaballah Matar?
Foto: Reuters/Forum
Słowo „ojczyzna" jest tu najważniejsze, choć – jak to zwykle w zbrodniczych reżimach bywa – to, co publiczne, jest nierozerwalnie splecione z tym, co prywatne. Kiedy w marcu 2012 r. Hisham Matar po 33 latach wracał do Libii, pokonywał przepaść oddzielającą chłopca od dojrzałego mężczyzny i cenionego na świecie powieściopisarza. Wraz z rodziną opuścił Libię w 1979 r., mając niespełna dziewięć lat. Matarowie przed reżimem Muammara Kaddafiego uciekli najpierw do Nairobi, a potem do Kairu, w którym osiedli właściwie na stałe. Ojciec Hishama – Dżaballah – próbował organizować partyzantkę. Często znikał, jeżdżąc głównie do Czadu. Tam, w pobliżu libijskiej granicy, stworzył wojskowe obozy szkoleniowe, dowodził też małą armią. Koordynował ponadto uśpione komórki opozycyjne w Libii i zbierał pieniądze na rzecz swojej organizacji.
Wszyscy wiemy, że kiedyś było lepiej. Polityka wyglądała zupełnie inaczej, miała inny poziom i klimat, a debaty...
Nowy spektakl Teatru Współczesnego za dyrekcji Wojciecha Malajkata pokazuje, że warto szukać w teatrze wzruszenia.
Nadmierne i niepoprawne stosowanie leków to w Polsce plaga. Książka Arkadiusza Lorenca pokazuje tło tego problemu.
„Ale wtopa” to gra, przez którą można nieźle zdenerwować się na znajomych.
„Thunderbolts*” przypomina, że superbohaterowie wcale nie są doskonali.
W debacie o rynku pracy nie można zapominać o człowieku. Ideałem dla większości pozostaje umowa o pracę, ale technologie i potrzeba elastyczności oferują nowe rozwiązania.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas