Jest sporo podobieństw między buntem Boudiki a wielkim powstaniem Wercyngetoryksa z lat 53–52 p.n.e. W obu wypadkach inicjatywa wyszła od plemion i przywódców, którzy nie walczyli z Rzymianami we wczesnej fazie podboju. Byli sojusznikami i często zawdzięczali temu związkowi władzę, wpływy i bogactwo. Dopiero później uświadomienie sobie, że rzymskie rządy są trwałe, skłaniało ich do ponownej refleksji. Zgładzenie Dumnoryksa na rozkaz Juliusza Cezara i publiczna egzekucja Akkona, a w roku 60 n.e. ograbienie i brutalne potraktowanie Boudiki i królewskiego domu Icenów wykazały, że nikt nie jest bezpieczny, jeśli podpadnie przedstawicielom Rzymu. Okupacja narażała na takie ryzyko, oznaczała utratę wolności, a także wielu szans, jakie dawała niezależność. Boudikę skłoniło do buntu zrozumiałe oburzenie potworną zniewagą, jaką Rzymianie wyrządzili jej samej oraz jej córkom, ale w większości przypadków emocjom towarzyszyła chłodna kalkulacja. Cezar zimą na przełomie lat 53/52 p.n.e. przebywał na południe od Alp, a zatem daleko od swoich wojsk. W 60 r. n.e. Paulinus z główną rzymską armią polową także toczył kampanię gdzie indziej i wiadomo było, że nie zdoła zainterweniować od razu. Wielkie powstanie panońskie za panowania Augusta wybuchło podobno, kiedy tamtejsze ludy, werbując sojusznicze kontyngenty dla rzymskiej armii, uświadomiły sobie, jak wielka jest ich własna liczebność.
Powstanie w Germanii w 9 r. n.e. było najbardziej udanym buntem przeciwko rzymskim rządom za pryncypatu i nieprzypadkowo rozpoczęło się akurat wtedy, gdy wojna z Panończykami dobiegła końca. Stłumienie tej rebelii trwało trzy lata, wymagało zaangażowania przeszło jednej trzeciej całej rzymskiej armii i przyniosło pokaźne straty. Oznaczało to, że Rzymianie nie są niepokonani. Co jeszcze ważniejsze, konflikt ten pochłonął większość świeżych rekrutów w czasie, gdy było o nich trudno. Germania nie była w owej chwili najistotniejsza, tak więc trafiło tam znacznie mniej zasobów i utalentowanych dowódców wszystkich rang. Wciąż stacjonował tam pokaźny, liczący pięć legionów garnizon, legatem zaś był Publiusz Kwinktyliusz Warus, który wcześniej zarządzał cesarską prowincją Syrią i w 4 r. p.n.e. na czele swych wojsk zgniótł powstanie w Judei. Teraz przeszło pięćdziesięcioletni, żonaty był z cioteczną wnuczką Augusta i niewykluczone, że głównie to zadecydowało o jego wyborze.
Poważna ofensywa w głąb Germanii rozpoczęła się w 12 r. p.n.e. i przez długi czas była sprawą rodzinną – armiami dowodzili pasierbowie Augusta: Druzus i Tyberiusz. Początkowo rzymskie wojska operowały po drugiej stronie Renu wiosną i latem, po czym wracały każdej zimy do baz w Nadrenii. Minęło trochę czasu, zanim odważyły się przezimować w nowej prowincji Germanii, która rozciągała się aż po Łabę, wkrótce jednak stało się to normalne. Wokół fortów wyrastały cywilne osady, a w miarę jak armia posuwała się naprzód, zakładano bardziej trwałe osiedla. Wykopaliska w Waldgirmes ujawniły istnienie całego miasta powstałego pod koniec I wieku p.n.e. albo na samym początku I wieku n.e. Na większości tych ziem panował spokój i po zbrojnym zrywie z 5 roku n.e. zdarzały się już tylko drobne wybuchy przemocy. Nie zawsze była ona skierowana przeciwko Rzymianom, gdyż plemiona od wieków najeżdżały siebie nawzajem, ale Warus, przybywszy tam w 7 r. n.e., z zadowoleniem stwierdził, że spory między przywódcami i ludami rozstrzygane są raczej w sądzie niż w bitwie.
Warus być może próbował przyspieszyć proces ustanawiania prowincji, obciążając plemiona regularnym podatkiem. To prawdopodobnie wiązało się z przeprowadzeniem spisu dla oszacowania ich majątku oraz należnych kwot – co często bywało źródłem niezadowolenia. Nawet przeprowadzony uczciwie, spis oznaczał nałożenie na ludność nowych ciężarów, a zawsze istniało ryzyko, że przeprowadzający go urzędnicy okażą się pazerni. Niewiele wcześniej pewien cesarski wyzwoleniec działający w Galii wymyślił dwa dodatkowe miesiące w roku, podwyższając stosownie do tego podatek. Pretekstem było to, że ostatni miesiąc w roku nazywał się december, co oznacza „dziesiąty". Nazwa ta pochodziła ze starego księżycowego kalendarza, który Juliusz Cezar zastąpił w 46 r. p.n.e. kalendarzem słonecznym, używanym po dziś dzień. Nazwę zachowano ze względu na ważne religijne i polityczne daty, takie jak 31 grudnia, kiedy kończyła się kadencja konsulów. Wyzwoleniec wyjaśnił mieszkańcom prowincji, że najwyraźniej musi być też miesiąc jedenasty i dwunasty, i kazał im płacić również za nie.
Nie ma żadnych dowodów na to, by Warus dopuszczał się tak jawnych oszustw, aczkolwiek historyk Wellejusz Paterkulus twierdził, że jako namiestnik Syrii „wkraczał biedny do bogatej, bogaty biedną opuszczał". Później zarzucano mu, że założył, iż w germańskiej prowincji panuje zupełny spokój, i gardząc jej mieszkańcami, uwierzył, że te „istoty niemające nic ludzkiego prócz głosu i ciała są ludźmi i że prawo może obłaskawić tych, których nie mógł poskromić miecz". Była to mądrość po szkodzie i trudno stwierdzić, czy Warus istotnie przejawiał szczególną pogardę i niefrasobliwość. Arogancja, brutalność i zdzierstwa, tak powszechne wśród prowincjonalnych zarządców za czasów republiki, nie znikły z nastaniem pryncypatu. Jeden z przywódców wielkiego panońskiego powstania przeciwko Augustowi skarżył się, że „wy, Rzymianie, sami jesteście temu winni; wysyłacie bowiem do strzeżenia swych stad nie psy ani pasterzy, ale wilki".