Reklama
Rozwiń

Marcin Kube: Obsługiwałem Roberta Brylewskiego

Pamiętam jak dziś. W 2007 r. usiadł przy restauracyjnym stoliku w centrum handlowym na warszawskiej Woli. Zobaczyłem go i szepnąłem do szefa sali: – To Robert Brylewski. – Nic mi to nie mówi – odpowiedział. – Muzyk, grał w Brygadzie Kryzys... – Jak chcesz, to jest twój – przerwał bez zainteresowania.

Publikacja: 08.06.2018 18:00

Marcin Kube: Obsługiwałem Roberta Brylewskiego

Foto: Fotorzepa, Danuta Matloch

Obsłużyłem go jak angielskiego króla, choć nie dałem po sobie poznać, że go kojarzę. Wydawało mi się wtedy, że znani ludzie tego nie lubią. Naiwnie. Trzeba było wziąć autograf, ale przecież wszystkie płyty zostały w domu, zatem jak? Na serwetce? Nie wypadało, to przecież był sam Robert Brylewski.

Na scenie widziałem go parokrotnie. Podczas juwenaliów i na OFF Festivalu w Mysłowicach (2008), gdzie grał reaktywowany po latach Izrael. Po smutnej wiadomości o śmierci muzyka odgrzebałem stare albumy, na których widnieje jego nazwisko. „Duchową rewolucję" Izraela z boskim okiem na okładce. „Legendę" Armii o mocarnym brzmieniu. Pamiętam, jak pierwszy raz słuchałem „czarnej płyty" Brygady Kryzys. Pełen podziwu, że nasz toporny polski punk rock mógł mieć również ciekawsze zimnofalowe oblicze. Dobrze pamiętam też moment, gdy usłyszałem koncertowe nagrania Izraela z krążka „Live 93". I choć słuchanie polskiego reggae dzisiaj byłoby dla mnie torturą, to do Izraela wracam bez zażenowania. Swoją drogą, co trzeba było mieć w głowie, żeby w połowie lat 80., w najczarniejszej epoce stanu wojennego, szukać wolności w muzyce z odległej Jamajki i skrzyżować to z biblijną symboliką?

Dostęp na ROK tylko za 79zł z Płatnościami powtarzalnymi BLIK

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: Przereklamowany internet
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Joanna Opiat-Bojarska: Od razu wiedziałam, kto jest zabójcą
Plus Minus
„28 lat później”: Memento mori nakręcone telefonem
Plus Minus
„Sama w Tokio”: Znaleźć samą siebie
Plus Minus
Michał Kwieciński: Trzy lata z Chopinem