W „Nowinach ze świata" w roli tego dobrego obsadzony został kapitan Jefferson Kyle Kidd. 71-letni weteran licznych wojen (głównie z Indianami), który wędruje przez południowe terytoria i zarabia na życie, prowadząc publiczne odczyty tytułowych nowin ze świata. Referuje wiadomości i nowinki na podstawie gazet z dalekich stron, np. z Londynu, Berlina i za sprawą krasomówczego talentu w sposób barwny relacjonuje ludziom spragnionym historii z dalekich krajów przeróżne mniej lub bardziej istotne wydarzenia.
Na drodze kapitana Kidda pojawia się niewinna istota, której przyjdzie mu bronić z narażeniem życia. To Johanna Leonberger, 10-letnia dziewczynka z rodziny niemieckich osadników, uprowadzona przez plemię Kiowów, które wychowało ją w swojej koczowniczej obyczajowości. Dziewczynkę po pewnym czasie odbito i decyzją administracyjną postanowiono przywrócić krewnym. Kidd jest właśnie powiernikiem tej misji. Za 50 dolarów w złocie ma przewieźć Johannę trasą, która według jego szacunków powinna zająć trzy tygodnie.
Choć powieść 75-letniej Paulette Jiles jest niewielka rozmiarowo – ma niespełna 200 stron – to trudno powiedzieć, by czegoś w niej brakowało. Z jednej strony dostajemy westernową fabułę z tradycyjnie rozłożonymi akcentami moralnymi. Z drugiej otrzymujemy także portret amerykańskiego Południa II połowy XIX wieku, niedługo po zakończeniu wojny domowej, gdzie podziały społeczno-polityczne wciąż są bardzo głębokie.
„A za kim pan stoisz? Czarnobrody zwrócił się do kapitana. Nagle stał się inny w obejściu. Na kogo byś pan zagłosował? Na Davisa czy Hamiltona?" – takich barwnych fragmentów u Paulette Jiles nie brakuje. Tym ciekawszych, że bohater nie zawsze wie, kogo w danym miasteczku należy popierać, a kogo nie wolno.
Na dodatek czuć w prozie Jiles miesiące pracy dokumentacyjnej. Żaden detal z opisu wnętrz, ubrań czy końskich uprzęży nie sprawia wrażenia wyssanego z palca.