Trump i Biden kontra Phil Collins

Wybory 3 listopada nie będą tylko starciem Donalda Trumpa i Joe Bidena. Do walki z nimi swojego kandydata desygnowała Partia Prohibicji. Losy istniejącego od 150 lat ugrupowania, którego symbolem jest wielbłąd, bo mało pije, wiele mówią nam o realiach amerykańskiej demokracji.

Publikacja: 16.10.2020 10:00

Działacze partii mogą wspominać z rozrzewnieniem czasy prohibicji (na zdjęciu niszczenie beczek z al

Działacze partii mogą wspominać z rozrzewnieniem czasy prohibicji (na zdjęciu niszczenie beczek z alkoholem w 1924 r.), ale szukając nowych wyborców, musieli sformułować postulaty wychodzące poza szlaban dla trunków

Foto: BEW

Gdyby pili alkohol, w 2016 roku amerykańscy prohibicjoniści mieliby powody do otwarcia szampana. Wówczas, przy kampanijnym budżecie w wysokości zaledwie 30 tys. dolarów, ich kandydat na prezydenta uzyskał najlepszy wynik od trzech dekad. Na byłego muzyka wojskowego i lokalnego urzędnika skarbowego Jamesa Hedgesa zagłosowało ponad 5,5 tys. osób.

W ten sposób Partii Prohibicji, trzeciemu najstarszemu ugrupowaniu w Stanach Zjednoczonych, udało się zmyć hańbę z 2012 roku, gdy jej kandydat Jack Fellure otrzymał zaledwie 518 głosów. Tak kiepski rezultat wynikał m.in. z tego, że jego nazwisko udało się zarejestrować na karcie wyborczej tylko w jednym stanie. Co więcej, nie mógł dobrze koordynować kampanii, ponieważ nie posiadał telefonu komórkowego ani komputera.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
O tym jak szybko zmienia się świat. Ameryka z nowym prezydentem. Chiny z własnymi rozwiązaniami AI. Co się dzieje w kraju przed wyborami. Teraz szczególnie warto wiedzieć więcej. Wyjaśniamy, inspirujemy, analizujemy

Plus Minus
„Posłuchaj Plus Minus". Jędrzej Bielecki: Jak Donald Trump zmieni Europę.
Plus Minus
„Kubi”: Samuraje, których nie chcielibyście poznać
Plus Minus
„Szabla”: Psy i Pitbulle z Belgradu
Plus Minus
„Miasto skazane i inne utwory”: Skażeni złem
Plus Minus
„Sniper Elite: Resistance”: Strzelec we francuskiej winnicy