Robert Mazurek: Stypendium dla Lola

Dawno temu mój przyjaciel Igor Zalewski ukuł tezę, iż uczciwy – czyli niegłosujący na postkomunistów – człowiek ma do wyboru złodziei albo wariatów. Kilkanaście lat później myśl tę uwspółcześnił Kazik Staszewski, wyśpiewując, że to wybór między mafią a sektą. Szanowni Panowie, Drogie Panie, już nie. Ogłaszam niniejszym koniec tego podziału! Kurtyna, oklaski.

Aktualizacja: 18.10.2020 20:34 Publikacja: 18.10.2020 00:01

Robert Mazurek: Stypendium dla Lola

Foto: AdobeStock

Pierwsze poważne rysy były już na nim widoczne, gdy Kazik dokonywał swego aggiornamento, a więc pod koniec rządów mafii vel złodziei. Co prawda ich dokonania w dziedzinie rozumianej dosłownie prywatyzacji wszelkiego dobra przerosły najśmielsze oczekiwania i ręce same składają się do oklasków. Jeśli bowiem prawdą jest, że pan prezes Jacek K. musiał co miesiąc odpalać dolę ministrowi nazywanemu przez zazdrosnych kolegów partyjnych Lolo Pindolo (sami słyszeliśmy, jak tak o nim mówili), to jest to jednak jakaś nowa jakość. Nie wiem tylko, czy minister okazał się tu łaskawcą, bo płatność rozłożył na raty, czy też jednak straszliwym chytrusem, bo nie zadowolił się jednorazowym datkiem, a żądał stałego stypendium. Więc nie, chwytne ręce były ich znakiem rozpoznawczym, tu nic się nie zmieniło.

Pozorna dygresja: pod koniec rządów SLD Jan Maria Rokita z radością stwierdził, że następuje polonizacja lewicy. Oto postkomuniści rozbili się na zwalczające się partie i frakcje, sporom, kłótniom i skandalom nie było końca. Tak oto lewica w swym modus operandi nabrała cech przypisywanych dotychczas wyłącznie prawicy.

A teraz wracamy do naszych baranów, bo to samo, co spotkało postkomunistów, spotkało i mafię. Najpierw runął mit o fachowości mafijnych kadr. Wbrew temu, co sączyła nam propaganda sukcesu, ta gromadka bezradnych dyletantów nie była w stanie kawałka drogi na czas wybudować, nie mówiąc o poważniejszych wyzwaniach. Co gorsza, nie tracąc nic ze swej mafijności, przechodząc do opozycji, zwariowała kompletnie. Narastająca frustracja i poczucie osamotnienia, bo lud nadal kochał sektę, pchał ich w stronę coraz mocniejszych środków. Ogłoszono więc koniec demokracji i faszyzm u bram.

Stała się nasza mafia w swym szaleństwie rozkosznie operetkowa, a żadne kanapkowe pucze nie nauczyły jej niczego. Odleciała dalej niż wierne jej media, a te podążyły tropem autografu Michnika, który swego czasu wysłano sondą na Tytana. Dość powiedzieć, że pierwszy zastępca Michnika i faktyczny szef głównej tuby opozycji dyżurował nocą w przyczepie kempingowej pod kancelarią premiera, gdzie prowadzono rotacyjną głodówkę. Dobrze, że głodował w nocy, to dla zdrowotności lepsze.

Ale czasy nastały nowe i do władzy przyszła sekta. Najpierw wszystkich zaskoczyła, bo momentami była całkiem dorzeczna. Nie żeby zupełnie zrezygnowała z idiotyzmów, co to, to nie, ale w kilku sprawach okazała się sprawna. Cuda i dziwy dopiero się jednak zaczynały, bo wtem przyszło zaskoczenie drugie. Okazało się bowiem, że nasza nieporadna sekta, co to nie wie, gdzie prawa ręka, a gdzie lewa, nauczyła się czerpać z doświadczeń poprzedników pełnymi garściami, i to w dodatku pełnymi garściami prosto do kieszeni. Te wariatuńcie nasze odklejone okazały się nad wyraz rozgarnięte i doskonale wiedzą, gdzie leżą konfitury, w których zasmakowały, i to jak zasmakowały.

Jednak starym zwyczajem prawicy – są na szczęście pewne niezmienne wartości na świecie – sekta jest w ich konsumowaniu całkowicie bezwstydna i ze szczerością dziecka przyjmuje frukta władzy na oczach całej publiki. Pani Pati prezesem, a don Vito doradcą? Naturalnie! Mafia – przyznajmy uczciwie – takich happeningów się wystrzegała, sekta ma to w nosie.

No dobrze, ale co z tego wynika? Że skoro i jedni, i drudzy kradną, że skoro i jedni, i drudzy powariowali, to znaczy, że są po jednych pieniądzach? Równie fatalni i łkać nam trzeba? A skąd, wręcz przeciwnie. Jeśli bowiem sekta zaczęła kraść, a mafia zwariowała, to w tym są równi, tak? No to znaczy, że nareszcie możemy głosować zgodnie ze swoimi poglądami. Chcesz Karty LGBT? Głosujesz na mafię. Chcesz Karty Rodziny – sekta, chcesz Karty Rodziny Radia Maryja – konfosekta, chcesz kartek na mięso – Razem.

Pierwsze poważne rysy były już na nim widoczne, gdy Kazik dokonywał swego aggiornamento, a więc pod koniec rządów mafii vel złodziei. Co prawda ich dokonania w dziedzinie rozumianej dosłownie prywatyzacji wszelkiego dobra przerosły najśmielsze oczekiwania i ręce same składają się do oklasków. Jeśli bowiem prawdą jest, że pan prezes Jacek K. musiał co miesiąc odpalać dolę ministrowi nazywanemu przez zazdrosnych kolegów partyjnych Lolo Pindolo (sami słyszeliśmy, jak tak o nim mówili), to jest to jednak jakaś nowa jakość. Nie wiem tylko, czy minister okazał się tu łaskawcą, bo płatność rozłożył na raty, czy też jednak straszliwym chytrusem, bo nie zadowolił się jednorazowym datkiem, a żądał stałego stypendium. Więc nie, chwytne ręce były ich znakiem rozpoznawczym, tu nic się nie zmieniło.

Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą