Myślę, że wszyscy jesteśmy wciąż zbyt podnieceni albo zbyt wciągnięci w to, co się wokół dzieje, by móc to dobrze zaobserwować, a co dopiero opisać. Obawiam się, że nikt nie prowadzi dziennika czasu zarazy, który przetrwa, zwłaszcza że myślimy, iż wszystko jest tak czy owak uchwycone na zawsze we wpisach na Twitterze, Instagramie czy Facebooku. Oczywiście, nic bardziej mylnego. W formacie felietonu, czyli w niemających z nauką nic wspólnego subiektywnych rozważaniach, mogę zwrócić uwagę na kilka rzeczy, które być może wyszły w tym okresie bardziej na powierzchnię. Na przykład magia liczb, których nadmiar przyprawia o zawrót głowy.