W Leżajsku postoje robię dwa – u Matki Boskiej w bernardyńskiej bazylice i u Elimelecha w jego ohelu na żydowskim cmentarzu. Grobowiec nie zmienił się nic a nic, cmentarz zresztą też. Kilkanaście macew stoi blisko siebie, obok dżungla. Zapuszczony, zarośnięty samosiejkami, zdewastowany kirkut robi przygnębiające wrażenie. „Należy do Żydów" – mówi anonimowa pani w ośrodku kultury, ale nie wie na pewno. „Trudno, żebym wiedziała, do kogo należy jakaś tam nieruchomość" – rzuca i z godnością się rozłącza. Pod tym względem w Leżajsku też nic się nie zmieniło, informacja turystyczna funkcjonuje wyłącznie w spisie miejskich wydatków.
Na miejscowych w tej kwestii liczyć niepodobna, szkoda. Z żydowskiego hotelu obok cmentarza wychodzi za to Icchak z Nowego Jorku, chasyd po trzydziestce. Sklepik dziś nie działa, wiadomo, szabas, ale co ja chciałem kupić? Nic konkretnego? A może głodny jestem? Jak to nie jestem, chodź tu ze mną na chwilę. O, tu masz kugel, a tu ciastka cynamonowe, jak z Bruno Schulza, to już dodałem sam. Ani się obejrzałem, a mam jakiś kilogram na talerzu, a chasydzi obok uśmiechają się przyjaźnie.
Szewach Weiss powtarza, że Polacy i Żydzi tak długo żyli koło siebie, że przesiąkli sobą, nawet o tym nie wiedząc. Icchak bardzo by się zdziwił, że przypomina każdą polską mamę przekarmiającą gości i nieuznającą odpowiedzi „Nie" na pytanie „Czy jesteś głodny?". W Jerozolimie Żydzi mnie chcieli upić, w Leżajsku siłą nakarmili. Miło, ale wciąż smutno. Smutno, bo po raz kolejny pomyślałem, jak niewielu gości zachodzi i tu, i tu, do Żydówki z Nazaretu i do Żyda z Leżajska. Niewielu, dramatycznie niewielu, bo przecież Elimelech Weissblum to nie nasz święty. Polscy pielgrzymi wybierają żydowską dziewczynę z Galilei, do cadyka z Polski nie zaglądając. Żydzi analogicznie, na dziewczynę z Nazaretu nawet nie spojrzą. Pani z ośrodka kultury ma w nosie oboje, bo jej się gadać nie chce. Symetrystka.
Średnio raz w roku piszę, że w Leżajsku powinno powstać muzeum chasydów polskich i to nie dla tych kilku tysięcy przyjeżdżających tam Żydów ze świata. Ono powinno powstać dla Polaków, którzy stracili wrośnięty w naszą tradycję krajobraz. Już nie ma żydowskiego chłopca, któremu moja ciocia przynosiła do szkoły bułkę z szynką i któremu wyjadała żydowskie smakołyki, a jak się pokłócili, to wkurzona wepchnęła go do stawu. Nie ma kugla i cymesu, nie ma cudownych żywotów żydowskich świętych.