János Kádár, przywódca Węgierskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej, pamiętający o swoich doświadczeniach z 1956, kiedy tylko dzięki pomocy wojsk radzieckich udało mu się stłumić antykomunistyczne powstanie i zdobyć władzę, miał dwojaki stosunek do wydarzeń w Polsce w okresie 1980 –1981. Z jednej strony za wszelką cenę chciał zapobiec przedostaniu się “polskiej zarazy” na Węgry, dlatego zainicjonowano i prowadzono nad Dunajem dyskredytującą Polaków kampanię na wielką skalę, przedstawiając ich w ciemnych barwach. Z drugiej zaś strony Kádár na arenie międzynarodowej nieustannie sprzeciwiał się ingerencji wojskowej Układu Warszawskiego lub Związku Radzieckiego w Polsce. Uważał, że sama polska partia powinna zaprowadzić “porządek” i to według własnego uznania.
W Budapeszcie z prawdziwą ulgą przyjęto 13 grudnia 1981 r. wiadomość o wprowadzeniu stanu wojennego. Kádár i jego ekipa rzeczywiście byli przekonani, że dzięki tym działaniom “uda się zdemaskować i odizolować sztab generalny szykującej się kontrrewolucji, a władze znów staną się takie, jakie powinny być: twarde i zdecydowane w służbie dla sprawy socjalistycznej ojczyzny i narodu”.
Jeszcze tego samego dnia zebrał się Sekretariat WSPR, który zdecydował, że zgodnie z prośbą Jaruzelskiego udzielona będzie Polsce szybka pomoc gospodarcza i za “sumę 36 – 37 milionów rubli” zostaną dostarczone artykuły powszechnego użytku, a “o spłacie wartości pomówimy w późniejszym czasie” (z tej dostawy później uczyniono pomoc o wartości 26 milionów rubli, co Budapeszt ostatecznie rozliczył jako dary).
W uchwale Sekretariatu podkreślono, by w komunikacie wydanym przez Węgierską Agencję Telegraficzną MTI “wspomniano również o naszej decyzji, według której obywatele polscy pracujący w naszym kraju, wracając do domu, mogą wywieźć 5 kg mięsa i mogą na Węgrzech wydać część swoich pensji”. Najważniejszym przesłaniem komunikatu MTI stało się stwierdzenie, że wszystko, co się dzieje w Polsce, jest sprawą wewnętrzną tego kraju, a Węgry solidaryzują się z Polską i w pełni popierają Jaruzelskiego i jego ekipę.
Kádár uważał wyrażenie bezwarunkowego poparcia dla generała Jaruzelskiego za tak niezwykle ważne, że jeszcze 13 grudnia po południu zadzwonił do niego i powiedział, że może liczyć na wsparcie WSPR i jego osobistą pomoc we wszystkim. Życzył mu dużo sił. Telefon Kádára polski przywódca przyjął ze wzruszeniem. Tego dnia oprócz “nadzorującego” telefonu z Moskwy odebrał tylko ten od Kádára. Sam Kádár też się wzruszył, ponieważ przypomniał sobie, że “4 listopada 1956 r. do niego też niewielu zadzwoniło”.