Reklama
Rozwiń

Czarodziej z Puławskiej

Jerzy Kawalerowicz powiedział mi kiedyś: „Kino było dla mnie wszystkim. Jak pracowałem, nic się nie liczyło. Nakręciłem 17 filmów i czuję się tak, jakbym żył 17 razy”. We czwartek zmarł jeden z ostatnich wielkich mistrzów polskiego kina

Publikacja: 29.12.2007 03:09

Czarodziej z Puławskiej

Foto: Forum

Matka Joanna od Aniołów”, „Austeria”, „Pociąg”, „Faraon”, „Śmierć prezydenta”, „Jeniec Europy” – te filmy na zawsze zostaną w historii kina. Ja mam to szczęście, że będę też pamiętać jego samego. Rozmawialiśmy wielokrotnie, zawsze był tak samo otwarty, serdeczny i... młody. Pełen energii. Ostatni raz widziałam Jerzego Kawalerowicza, jak elegancki i uśmiechnięty wchodził do „filmowego” budynku przy ulicy Puławskiej w Warszawie. Szedł do swojego studia Kadr. Do miejsca, z którym związany był ponad pół wieku.

Pozostało jeszcze 97% artykułu

Dostęp na ROK tylko za 79zł z Płatnościami powtarzalnymi BLIK

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Plus Minus
Chaos we Francji rozleje się na Europę
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: Przereklamowany internet
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Joanna Opiat-Bojarska: Od razu wiedziałam, kto jest zabójcą
Plus Minus
„28 lat później”: Memento mori nakręcone telefonem
Plus Minus
„Sama w Tokio”: Znaleźć samą siebie