Piłka w kajdankach

Korupcja w piłce nożnej jest jak epidemia grypy. Nie zna granic i kordonów, dociera wszędzie.

Aktualizacja: 05.04.2008 04:45 Publikacja: 04.04.2008 18:51

Robert Hoyzer obstawiał u bukmacherów mecze, w którym sędziował

Robert Hoyzer obstawiał u bukmacherów mecze, w którym sędziował

Foto: AP

To Anglicy wymyślili futbol, wprowadzili wszelkie zasady z fair play włącznie, i również jako pierwsi je złamali. Pierwszym objawem było płacenie pod stołem zawodnikom za grę, mimo że byli amatorami. W Preston kupowano im puby, żeby mieli z czego czerpać zyski. Aż w końcu, kiedy amatorstwo stało się fikcją, w roku 1885 wprowadzono zawodowstwo. Pierwszy przykład klasycznej korupcji zanotowano w sezonie 1914/15. Zagrożony spadkiem Manchester United pokonał Liverpool 2:0 i dzięki temu zwycięstwu pozostał w lidze. Okazało się, że piłkarze uzgodnili taki wynik przed wyjściem na boisko. Czterech graczy z obydwu drużyn zostało ukaranych dożywotnią dyskwalifikacją.

Futbol był początkowo rozrywką ludzi bogatych. Sir Thomas Lipton, „baron herbaciany”, ufundował puchar dla zwycięzcy cyklicznych meczów między Argentyną a Urugwajem. Baron Rothschild finansował wiedeński klub arystokracji – First Vienna. Z czasem ambicje ludzi takich jak oni przestały się ograniczać do satysfakcji z posiadania lub finansowania klubu. Żeby zwyciężać, zaczęto łamać zasady.

Zanim zaczęli korumpować właściciele klubów, ich plenipotenci lub sami piłkarze, robiono to na poziomie znacznie wyższym. Już w roku 1920, w meczu finałowym o złoty medal olimpijski na igrzyskach w Antwerpii (Belgia), reprezentacja Czechosłowacji zeszła z boiska, ponieważ angielski sędzia wyraźnie ją krzywdził, chcąc, aby wygrała drużyna gospodarzy. Chociaż wszystkie fakty potwierdzały zasadność zarzutów wobec sędziego, Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej (FIFA) nie tylko nie wzięła ich pod uwagę, ale nawet zdyskwalifikowała Czechosłowację. To pierwszy, ale nie ostatni przypadek, gdy można było posądzić FIFA o stronniczość.

14 lat później finały mistrzostw świata, rozgrywane we Włoszech, stały się okazją dla Benito Mussoliniego do udowodnienia wyższości faszyzmu. Sędziowie prowadzący mecze Włochów dokładali starań, aby nie stała się im krzywda. Doszło nawet do tego, że jeden z nich, Szwajcar Roland Mercet, został dożywotnio zdyskwalifikowany. Nie przez FIFA, tylko swoją rodzimą federację piłkarską. Sędziemu prowadzącemu wygrany finał z Czechosłowacją, Szwedowi Ivanowi Eklindowi, prasa wyliczyła wprawdzie błędy popełnione na korzyść Włochów, ale poza tym, że przeszedł do historii jako symbol stronniczości, włos mu z głowy nie spadł. O interesy Włochów dbał generał Giorgio Vaccaro, osobiście wyznaczony przez Mussoliniego. Generałowi nie udowodniono żadnych działań korupcyjnych, a Mussoliniemu nawet nie próbowano. Kto miał to robić, skoro FIFA, jak zwykle, umyła ręce?

W 1966 roku Anglicy zostali mistrzami świata także przy pomocy sędziów. W roku 1978 wojskowa junta kupiła tytuł mistrza świata dla Argentyny, bo mundial odbywał się w tym kraju i trzeba było odwrócić uwagę ludzi od tragedii rozgrywających się na ulicach. Nigdy nie rozpoczęto śledztwa w tych sprawach. FIFA zawsze dowiadywała się ostatnia. Była równie ślepa jak PZPN w obliczu korupcji w Polsce.

Aż wreszcie nadszedł rok 2002 i w siedzibie FIFA w Zurychu próbowano dokonać zamachu stanu. Sekretarz generalny tej organizacji Szwajcar Michel Zen-Ruffinen oskarżył o korupcję swojego szefa, prezydenta Seppa Blattera. Wyliczył nawet dokładnie, że w wyniku niegospodarności i świadomych działań Blattera FIFA straciła 800 mln franków szwajcarskich. Oskarżenie zostało poparte dokumentami.

Wydawało się, że to koniec kariery Blattera. Przypomniano w związku z tym, że kiedy cztery lata wcześniej Szwajcar pierwszy raz stanął do walki o fotel prezydenta FIFA, posądzano go o przekupienie delegatów z krajów afrykańskich drogimi szwajcarskimi zegarkami. Blatter bił się o stanowisko jako sekretarz generalny FIFA, wieloletni zaufany człowiek ustępującego prezydenta, Brazylijczyka Joao Havelange’a (to on zrobił z futbolu biznes, w którym korupcja była podstawową metodą działania).

Niecały miesiąc po oskarżeniach Zen-Ruffinena, wspartego przez grupę prominentnych działaczy FIFA, odbył się w Seulu kongres tej organizacji, na którym Blatter walczył o reelekcję. Jego kontrkandydatem był Kameruńczyk Issa Hayatou, wieloletni prezydent Afrykańskiej Konfederacji Futbolu. Kongres był jedną wielką manipulacją. Blatter z grupą swoich akolitów rozbił opozycję w proch i wygrał wybory z ogromną przewagą. Przeciw Hayatou byli nawet niektórzy delegaci z Afryki. Być może, jak głosi plotka, pomogły w tym zegarki, które hojnie rozdawał Blatter. Zen-Ruffinen pełnił swoje obowiązki tylko do końca azjatyckiego mundialu (2002).

Blatter panuje nieprzerwanie od dziesięciu lat. Są to dla korupcji złote lata. FIFA nie chce oczyścić swoich szeregów, a na to, co się dzieje w poszczególnych krajach- nie ma większego wpływu. Może stosować półśrodki (np. zakaz gry czynnych piłkarzy i ich menedżerów w zakładach bukmacherskich) lub reagować po faktach. FIFA stworzyła też własny program – pod nazwą wczesne ostrzeganie – który ma pomóc kontrolować podejrzane mecze, ale nie dotyczy to rozgrywek ligowych, a to tam najczęściej dochodzi do korupcji.

Wiele krajów ma na tym polu własne dokonania. Półtora roku przed finałami mistrzostw świata w Niemczech wybuchł skandal nazwany aferą Hoyzera. Ale ponad 30 lat wcześniej Niemcy już przeżywali coś podobnego. W roku 1971 nagrano potajemne rozmowy telefoniczne pomiędzy piłkarzami, trenerami i działaczami stanowiące dowody na ustawienie wyników w siedmiu meczach. Ukarano lub zawieszono 53 piłkarzy z sześciu klubów – Herthy Berlin, VfB Stuttgart, Schalke 04 Gelsenkirchen, Arminii Bielefeld, MSV Duisburg i Eintrachtu Brunszwik. Wśród zatrzymanych znaleźli się uczestnicy mistrzostw świata Reinhard Libuda, Klaus Fischer, Klaus Fichtel i inni znani zawodnicy. Kluby Kickers Offenbach i Arminia Bielefeld zostały pozbawione licencji lub zdegradowane. Grzywny sięgały milionów marek. Tysiące kibiców przestały nagle przychodzić na mecze, a byt Bundesligi stanął pod znakiem zapytania.

Był tam też polski wątek. Dawny gracz Ruchu Chorzów, a potem trener Bielefeld Egon Piechaczek został dożywotnio zdyskwalifikowany, a potem ułaskawiony. Ekspiłkarz Górnika Zabrze Waldemar Słomiany, grający dla Schalke i Arminii, otrzymał karę dwuletniej dyskwalifikacji.

I paradoksalnie w takich czasach Republika Federalna Niemiec najpierw zdobyła tytuł mistrza Europy (1972), a potem mistrza świata (1974). Zaczęła się też seria trzech kolejnych zwycięstw Bayernu Monachium w rozgrywkach o europejski Puchar Mistrzów (pierwowzór Ligi Mistrzów) i kibice wrócili na trybuny. Także wówczas władze Bundesligi sprowadziły do klubów sponsorów i w roku 1974 drużyny zaczęły grać z reklamami na koszulkach. Miał to być sygnał, że niemiecka piłka jest już czysta i dlatego niemiecki biznes chce w nią inwestować.

Z upływem lat przestano o aferach pamiętać. Aż do wydarzeń z roku 2005, kiedy prokuratura zatrzymała sędziego Roberta Hoyzera, oskarżając go o korupcję. W sierpniu 2004 roku Hoyzer prowadził mecz o Puchar Niemiec między drużyną ligi regionalnej SC Paderborn a HSV Hamburg. W pierwszej połowie wyrzucił z boiska czołowego napastnika HSV Emila Mpenzę, po czym podyktował dwa rzuty karne dla Paderborn, które ostatecznie zwyciężyło 4:2.

Była to sensacja, nic więc dziwnego, że pracę sędziego poddano analizie. Nie zrobił tego jednak wcale Związek Piłki Nożnej (DFB), tylko państwowy totalizator Oddset. Dopiero wtedy związek zajął się sprawą, zresztą bez specjalnego entuzjazmu, stojąc na stanowisku, że niemiecki futbol jest na takie zjawiska odporny i nie podlega żadnym wynaturzeniom.

Błędy 25-letniego Hoyzera nie wynikały jednak z braku umiejętności lub doświadczenia. Decyzje niekorzystne dla HSV podejmował świadomie, ponieważ u bukmachera obstawił zwycięstwo Paderborn. W dodatku otrzymał od tego klubu telewizor plazmowy. Kiedy już po kilku miesiącach uporczywych zaprzeczeń przyznał się do winy (wpłynął na wyniki czterech meczów), jego skrucha spowodowała lawinę. Hoyzer ujawnił nazwiska sędziów, piłkarzy i działaczy klubowych w Niemczech, którzy tego rodzaju proceder uprawiali od dawna.

Policja aresztowała czterech chorwackich bukmacherów, skonfiskowała drogie samochody i sprzęt techniczny. Jeden z aresztowanych Chorwatów przyznał, że dzięki samobójczej bramce w meczu pucharowym Hertha Berlin – Eintracht Brunszwik zarobił 90 tys. euro. Adwokat Hoyzera powiedział, że zleceniodawcami bukmacherskiej mafii są funkcjonariusze służb specjalnych z Europy Wschodniej. Nie uchroniło to jego klienta przed karą. Hoyzer poszedł do więzienia na dwa i pół roku, za kratkami znalazł się też inny sędzia, Dominik Marks, i trzej Chorwaci – bracia Sapina organizujący zakłady. Spotykali się w kawiarni w Charlottenburgu, zyski liczyli w setkach tysięcy euro. Jeden z braci postawił 240 tys. euro na wynik Karlsruhe – Duisburg 0:3 i zarobił na tym 870 tys.

Hoyzer ujawnił, że sfingowany został też mecz o Puchar UEFA Panionios Ateny – Dynamo Tbilisi, co potwierdzałoby informacje pochodzące z firm bukmacherskich na Wyspach Brytyjskich o niezwykle wysokich zakładach na to spotkanie. Był to kolejny sygnał, że korupcja w piłce nożnej stała się procederem międzynarodowym, chociaż ani grecka prokuratura, ani śledztwo prowadzone na zlecenie UEFA nie potwierdziło podejrzeń.

Znaczące miejsce w historii futbolowej korupcji mają też Włochy. W roku 1980 AC Milan i Lazio Rzym, w wyniku tzw. afery czarnego totka, zostały zdegradowane do Serie B (II liga), a indywidualne kary poniosło kilku znanych zawodników. Jednym z nich był napastnik Perugii Paolo Rossi, którego zawieszono na trzy lata. Jednak karę zmniejszono do dwóch lat, Rossi wrócił na boisko kilka miesięcy przed mundialem w Hiszpanii, a wkrótce nie tylko zdobył z reprezentacją Włoch tytuł mistrza świata, ale też został najlepszym strzelcem turnieju. Potem grał z powodzeniem wspólnie ze Zbigniewem Bońkiem w Juventusie Turyn. Kolejność zdarzeń powtórzyła się prawie ćwierć wieku później. Najpierw Włochami wstrząsnęła jeszcze większa afera korupcyjna, a zanim się z nią rozliczono, reprezentacja tego kraju zdobyła w roku 2006 Puchar Świata.

Dyrektor generalny Juventusu Turyn Luciano Moggi domagał się od szefa włoskich sędziów Pierluigiego Pairetto (Moggi nazywał go Pinochetem) wyznaczania sędziów życzliwych dla Juventusu. Używał przy tym rynsztokowego języka niepasującego do jego pozycji, eleganckiego garnituru ani jedwabnych krawatów. Kiedy dziennikarze ujawnili nagrania z rozmów, do dymisji podali się prezydent federacji piłkarskiej Franco Carraro i jego zastępca. W ich ślady poszedł zarząd Juventusu, co spowodowało natychmiastowy spadek wartości akcji klubu na giełdzie w Mediolanie.

Włoski Komitet Olimpijski wyznaczył komisarza dla związku piłkarskiego, do jego siedziby oraz siedzib kilku klubów, mieszkań działaczy, sędziów i piłkarzy weszła policja. Przeszukano domy m.in. reprezentacyjnego obrońcy Fabio Cannavaro, który zostanie później uznany za najlepszego piłkarza świata. Bramkarz Gianluigi Buffon został wezwany na przesłuchanie ze zgrupowania kadry przed mundialem. Dziennikarze „La Gazzetta dello Sport” obliczyli, że dopuszczono się manipulacji aż w 29 meczach Juventusu.

Moggi dbał też o interesy pięciu innych klubów, które w zamian niemal bez walki oddawały punkty Juventusowi. Mało który mecz w Serie A nie był ustawiony. Oskarżono AC Milan, Lazio i Fiorentinę. Prezesowi Milanu Adriano Gallianiemu postawiono ten sam zarzut co Moggiemu. A Galliani to zaufany człowiek właściciela klubu, premiera Silvio Berlusconiego. I tu koło się zamyka.

Juventusowi odebrano tytuł mistrzowski i zdegradowano klub do drugiej ligi, gdzie się znalazł po raz pierwszy w stuletniej historii. Przesunięto tam również Lazio i Fiorentinę, jednak ostatecznie te kary cofnięto.

Moggiemu nic się nie stało. Uchodzi za eksperta w sprawach bukmacherskich i ma nawet swój program w radiu, gdzie doradza, jak obstawiać. 13 piłkarzy z 23-osobowej kadry na mundial było członkami ukaranych klubów. Ośmiu mistrzów świata stało się z dnia na dzień piłkarzami drugoligowymi. Ciąg dalszy? Milan wygrał w roku 2007 Ligę Mistrzów.

Afery korupcyjne nie tylko nie przeszkadzają w osiąganiu sukcesów, ale wręcz są z nimi czasowo związane. Włosi zdobywali mistrzostwo świata po największych kryzysach, Anglicy i Niemcy też. W roku 1965, kilkanaście miesięcy przed mundialem w Anglii, trzej piłkarze ligowi z tego kraju trafili za korupcję do więzienia i zostali dożywotnio zdyskwalifikowani. Dwaj z nich mieli nawet szansę gry w turnieju finałowym. W roku 1994 toczyło się w podobnej sprawie postępowanie przeciw trzem innym zawodnikom, wśród nich bramkarzowi Liverpoolu Bruce’owi Grobbelaarowi, ostatecznie jednak proces przerwano z braku dowodów. Wprawdzie Olympique Marsylia nie udowodniono przekupstwa w meczu finałowym Ligi Mistrzów z AC Milan (1993), ale w drodze do tytułu mistrza Francji – jak najbardziej. Marsylczykom odebrano mistrzostwo, a właściciel klubu, znany biznesmen i polityk Bernard Tapie, został ukarany pięcioletnim zakazem działalności w sporcie i trafił nawet do więzienia.

Trudno znaleźć kraj, w którym nie dochodziłoby do działań korupcyjnych w piłce nożnej. Co najmniej raz w tygodniu można się dowiedzieć o aresztowaniach, śledztwach, dyskwalifikacjach, zawieszeniach lub grzywnach w Portugalii, Francji, Belgii, Serbii (niedawno wyprowadzono w kajdankach najlepszego piłkarza w historii Jugosławii Dragana Dżajica), na Słowacji, w Wietnamie, Indiach i Singapurze. Wydaje się, że korupcja jest immanentną cechą futbolu i jeszcze nikt nie wynalazł na nią szczepionki.

Przyczyna wydaje się jedna – jest nią ogromne zainteresowanie piłką nożną powodujące rozwój różnego rodzaju totalizatorów i zakładów bukmacherskich oraz wyjątkowo duży przepływ piłkarzy z klubu do klubu i z kraju do kraju. Jest także coraz więcej sponsorów pompujących w piłkę coraz więcej pieniędzy. Piłkarze pracujący w czołowych klubach Europy czasami nie wiedzą, co z nimi robić. Niektórzy kolekcjonują samochody, inni kupują już nie tylko restauracje (to było modne pod koniec XX wieku), ale i całe hotele lub hektary ziemi. I nie bardzo, jak ostatnio Brazylijczykowi Ronaldinho, chce im się grać.

Plus Minus
Dzieci nie ma i nie będzie. Kto zawinił: boomersi, millenialsi, kobiety, mężczyźni?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
Nowy „Wiedźmin” Sapkowskiego, czyli wunderkind na dorobku
Plus Minus
Michał Przeperski: Jaruzelski? Żaden tam z niego wielki generał
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Wybory w erze niepewności. Tak wygląda poligon do wykolejania demokracji
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Władysław Kosiniak-Kamysz: Czterodniowy tydzień pracy? To byłoby uderzenie w rozwój Polski