Jednak nie zgadzam się, że wykupywanie niewolników cokolwiek załatwia. W 2003 roku towarzyszyłem chrześcijańskiej organizacji działającej w Sudanie, która płaciła dolarami za niewolników i kupowała im wolność. To miało miejsce podczas negocjacji pokojowych między kilkoma frakcjami walczącymi w wojnie domowej i w praktyce pieniądze te posłużyły do wzmocnienia jednego z ugrupowań. Nie zauważyłem natomiast, by pomogły byłym niewolnikom. Ci ludzie byli zostawieni sami sobie. Nie umożliwiono im powrotu do życia. A przecież samo wykupienie nie jest żadnym rozwiązaniem, to może być punkt zwrotny, ale wcale nie musi być. Wielu niewolników wraca do swoich panów, nie mają szans na samodzielne przeżycie bez wsparcia innych ludzi.
Na Zachodzie wydaje nam się czasem, że handlem ludźmi zajmują się jacyś ośliźli pedofile z Europy i grubi spoceni Arabowie z cygarem w ręku. To chyba nie do końca prawdziwy obraz.
To są pozbawieni najmniejszych skrupułów kryminaliści, którzy nie mają żadnego szacunku dla ludzkiego życia. Ale to jest oczywiste. Mniej oczywisty może się wydać fakt, że w wielu częściach świata handlem ludźmi zajmują się osoby o wysokim statusie społecznym, cenione w swoich środowiskach, dysponujące sporymi wpływami. Owszem, pedofile kupują dzieci, ale zwykle nimi nie handlują.
Dam panu taki przykład. Znalazłem się w kopalni odkrywkowej w północnych Indiach. Kopalnią kierowało trzech mężczyzn, którzy właściwie posiadali na własność wszystkich mieszkańców wioski, w której mieściła się kopalnia. To byli nieprawdopodobnie bogaci ludzie, którzy działali całkowicie bezkarnie, włącznie z tym, że mogli np. zabijać braminów, czyli członków najwyższej kasty, i nic im za to nie groziło, tak ogromne mieli wpływy. Inny przykład: ten agent z Haiti, o którym mówiłem, wykonywał normalny zawód, i to jaki! – był szefem ochrony jednego z kandydatów w wyborach prezydenckich na Haiti. W Rumunii trafiłem do więzienia o specjalnym rygorze, gdzie przebywali m.in. handlarze ludźmi. Przeprowadzałem tam wywiad z człowiekiem, który w bardzo krótkim czasie zarobił milion dolarów na sprzedawaniu kobiet rosyjskiej mafii. Spytałem, jaka w tym więzieniu jest „kolejność dziobania”, kto jest na górze, kto na dole. Najniżej stali oczywiście pedofile, a na samej górze właśnie handlarze ludźmi. Oni mieli największe wpływy nawet w więzieniu, bo oczywiście mieli najwięcej pieniędzy.
Na Zachodzie istnieje grupa tematów politycznie poprawnych, np. prawa mniejszości, bieda na ziemi, ocieplenie klimatu itd. Ale nie ma wśród nich współczesnego niewolnictwa. Dlaczego?
Dlatego, że dla nas niewolnictwo ma tylko dwa wymiary. Jeden jest metaforyczny. Mówimy, że „harujemy jak niewolnicy”, bo zarabiamy tylko 100 tysięcy dolarów rocznie i musimy pracować 80 godzin w tygodniu. A drugi to wymiar historyczny. Dla nas niewolnictwo skończyło się w XIX wieku. Nawet Liga Narodów definiowała niewolnictwo jako „posiadanie jednego człowieka przez drugiego”. Dziś nikt nie „posiada” drugiego człowieka aktem prawnym, bo jest to oczywiście zabronione, a zatem zakładamy, że niewolnictwa nie ma. Jednak jeśli przyjmiemy definicję, którą ja stosuję: niewolnik to osoba zmuszana przemocą albo oszustwem do pracy bez wynagrodzenia – to okazuje się, że jest ogromny problem. I nie mówię tutaj o robotniku w Indonezji, który haruje jak wół za dolara dziennie, ale w każdej chwili może odejść. To jest człowiek eksploatowany w okrutny sposób, ale nie niewolnik. Termin „niewolnik” rezerwuję dla osób, które nie decydują o swoim losie w najmniejszym stopniu.