Trwająca od kilku tygodni nagonka na włoski rząd jest nie tylko przykładem cynizmu wielu zachodnich mediów i dowodem na to, iż nie wyzwoliły się one jeszcze z kajdan politycznej poprawności. A wydawało się, że w ostatnich latach coś wreszcie się zmienia. Nicolas Sarkozy pozwalał sobie w kampanii prezydenckiej na bardzo ostre słowa wobec łamiących prawo imigrantów. W Niemczech, Austrii, krajach skandynawskich politycy szczerze rozprawiający o problemie niechcianych przybyszy przestali się obawiać łatki ultranacjonalistów. Media z kolei zaczęły dostrzegać niepokojące statystyki przestępstw, w których ludzie o śniadym kolorze skóry pojawiali się nader często.
Teraz trend się odwraca. Wystarczył comeback niecierpianego przez lewicowe elity „boskiego Silvio” i przykręcenie śruby włoskim Cyganom (pochodzącym najczęściej z Rumunii), by gazety, magazyny i stacje telewizyjne zapełniły się łzawymi opowieściami o gnębionej mniejszości etnicznej. Politycy, którzy od 20 lat nie robią nic innego, tylko walczą z rasizmem, mogą sobie teraz poużywać na rasistach z prawicowego rządu Berlusconiego. A najrozmaitsze NGO-sy znowu rzucą się na unijne granty, by heroicznie bronić praw Romów.
Owszem, wśród włoskich ministrów znaleźlibyśmy z łatwością paru ksenofobów, a i niejednemu carabiniere pewnie zdarzyło się brutalnie potraktować Roma. Dlaczego jednak mamy pomijać milczeniem fakt, że owa „gnębiona mniejszość” jakoś dziwnie często wchodzi w kolizje z prawem?
Skomentuj na blog.rp.pl/magierowski