[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2008/12/30/zdzislaw-krasnodebski-obama-czas-proby/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]
Jak pokazują sondaże, Amerykanie ciągle wiążą ogromne nadzieje z prezydentem elektem. Jeszcze nic nie zrobił, a już wygrywa w rankingach najbardziej podziwianych Amerykanów. Jego charyzma powszednieje jednak w dość szybkim tempie, zwłaszcza że uwaga społeczeństwa skupia się coraz bardziej na problemach gospodarczych.
[srodtytul]Republikańska noga[/srodtytul]
Luksusowe wakacje na Hawajach w czasie, gdy Amerykanie zaczęli zaciskać pasa, nie były chyba najszczęśliwszym pomysłem. Marines, których odwiedził w Kailua na Oahu, powitali go znamiennym milczeniem, a skandal polityczny w Chicago, gdzie gubernator postanowił zahandlować miejscem w senacie po Obamie, sprawia, że pojawiały się pytania o jego rolę w chicagowskiej polityce.
W Europie obamomania przypominała gorbimanię. Ostatnim politykiem, który wzbudził taki entuzjazm postępowych Europejczyków jak Obama, był właśnie „dobry” człowiek z Moskwy. Zapewne była w tym także skrywana nadzieja, że tak jak Gorbi zdemontował sowieckie imperium, tak Obama skończy z amerykańskim unilateralizmem i w ogóle ze wstrętnym, zbrodniczym imperium – odda inicjatywę w ręce nastawionych na dialog i ochronę klimatu Europejczyków.