Rosja robi Ukrainie przysługę

- Ta wojna to konflikt biznesowy, który błędnie ocenia się jako polityczny. Chodzi o zaostrzoną w sytuacji kryzysu walkę o dochody z handlu nadwyżkami gazu, które przejmowała dotąd tajemnicza firma RosUkrEnergo - mówi Stanisław Biełkowski, rosyjski politolog w rozmowie z "Rz".

Publikacja: 10.01.2009 01:35

Rosja robi Ukrainie przysługę

Foto: Rzeczpospolita, Mirosław Owczarek MO Mirosław Owczarek

[b]Rz: Dlaczego doroczna wojna gazowa Rosji z Ukrainą tym razem przyjęła tak poważne rozmiary?[/b]

Ta wojna to konflikt biznesowy, który błędnie ocenia się jako polityczny. Chodzi o zaostrzoną w sytuacji kryzysu walkę o dochody z handlu nadwyżkami gazu, które przejmowała dotąd tajemnicza firma RosUkrEnergo. Moskwa, kierując się interesami konkretnych menedżerów, do których należy m.in. premier Władimir Putin, chce utrzymania kontroli nad ukraińskim tranzytem albo za pośrednictwem RosUkrEnergo, albo za pomocą konsorcjum kontrolującego system transportu gazu przez Ukrainę i wykorzystuje kwestię ceny jako czynnik nacisku.

[b]Ale chyba zawsze o to chodziło. Jednak wojny gazowe kończyły się dotychczas po paru dniach.[/b]

Tym razem Ukraina zajęła twardsze stanowisko. Kijów kolejny raz powtarza warunek wykluczenia RosUkrEnergo z tego schematu handlu gazem oraz sprzeciwia się konsorcjum zajmującemu się transportem gazu. Gdyby Ukraina zgodziła się raz na zawsze na oba te warunki – tak jak chce Putin i jego ekipa – to konfliktu by nie było.

[b]Jak pan w tym kontekście ocenia zachowanie Kijowa?[/b]

Kijów pierwszy raz zachowuje się absolutnie prawidłowo, nie ustępując Rosji, jak dotychczas. Dlaczego? Bo w rzeczywistości to Rosja jest bardziej uzależniona od Ukrainy niż Ukraina od Rosji. Taka jest logika działania tego systemu. Rosja jeszcze długo nie będzie mogła dostarczać gazu do Europy, nie korzystając z tranzytu przez Ukrainę. Poza tym wszyscy rozumieją, że w związku z kryzysem i spadkiem produkcji przemysłowej będzie spadać też popyt na surowiec. Ukraińcy są świadomi, że ich pozycja jest silniejsza, tym bardziej że między Juszczenką i Tymoszenko jest kompromis. Co jeszcze bardziej drażni Moskwę, dlatego że Gazprom przywykł do sytuacji, w której to on dyktuje warunki.

[b]Rosjanie zrzucają całą winę na Kijów. Twierdzą, że przeciągający się kryzys gazowy jest wynikiem wewnętrznych sporów między Juszczenką i Tymoszenko.[/b]

Akurat w kwestii gazowej prezydent i premier Ukrainy występują razem. To prawda, nienawidzą się, życzą sobie nawzajem politycznej śmierci i we wszystkich innych sprawach się różnią, ale akurat w tej są zgodni.

[b]Moskwa jest tym razem wyjątkowo zdeterminowana i bezwzględna.[/b]

Gazprom jest dzisiaj w trudnej sytuacji. Prawda jest taka, że brakuje mu gazu. W momencie, kiedy straci monopol na środkowoazjatycki gaz, który obecnie sprzedaje na Zachód – sam będzie musiał importować surowiec. Już dzisiaj ilość gazu zużywanego na terytorium Rosji jest większa niż jej własne wydobycie. Dlatego realizacja projektu Nabucco zakończyłaby mit o wszechmocnym Gazpromie. A dopóki gaz jest wydobywany i płynie, fizycznie nie można przerwać eksploatacji złoża. Gazprom nie może więc nie dostarczać gazu nie tylko z powodów ekonomicznych i wizerunkowych, ale także technologicznych. I Ukraińcy dobrze o tym wiedzą.

[b]Twierdzi pan, że chodzi wyłącznie o biznes. Na Zachodzie mało kto ma wątpliwości, że to polityczna walka o wpływy na Ukrainie.[/b]

Moim zdaniem wszystkie teorie, które przekonują, że Rosja chce w ten sposób zwiększyć swoje wpływy w regionie, są całkowicie pozbawione sensu. Wystarczy uświadomić sobie, że z powodu kolejnych gazowych kryzysów Rosja tak naprawdę traci swoje wpływy na Ukrainie. Z każdego z nich wychodzi osłabiona. Błędna ocena wynika z tego, że wszyscy próbują widzieć w działaniach Putina politykę, a jej tam po prostu nie ma. Putin to klasyczny biznesmen. Ci europejscy liderzy, którzy to rozumieli, mogli doskonale nim sterować, odpowiednio go motywując. Mistrzami byli Gerhard Schröder i Silvio Berlusconi. A ci, którzy próbują z nim rozmawiać jak z politykiem, nic nie zyskują.

[b]Dzisiaj jednak nawet najwięksi przyjaciele Moskwy – Niemcy i Włosi –odczuwają skutki gazowego sporu. Czy Rosja nie strzela sobie w stopę?[/b]

To się dzieje za każdym razem, a obecnie w wyjątkowo dużej skali. Wniosek jest zawsze ten sam: nie należy mieć nic wspólnego z Gazpromem. Po każdej gazowej wojnie pojawia się kwestia zmniejszenia zużycia gazu oraz przejścia na nowe technologie, a także dywersyfikacji. Czyli w przypadku Europy – budowy gazociągu Nabucco omijającego Rosję. Moskwa, myśląc w kategoriach biznesowych, zdaje się nie uświadamiać sobie długofalowych politycznych konsekwencji swoich działań. Za każdym razem jej reputacja jako partnera bardzo się pogarsza.

[b]Pańska teza, że Rosji nie chodzi o polityczny wpływ na Kijów, nie jest zbyt przekonująca.[/b]

Oczywiście, w interesie Moskwy jest utrzymanie Ukrainy w swojej strefie wpływów. Gdybym ja był prezydentem, zrobiłbym wszystko co możliwe, by osiągnąć ten cel. Ale z całą pewnością pod żadnym pozorem nie prowadziłbym z nią gazowych wojen. Trzeba jednak odróżnić interesy Rosji od interesów ekipy Putina. Oni nie myślą o polityce. W ciągu ośmiu lat rządów Putina wpływ Rosji na Ukrainę gwałtownie zmalał – w 2000 roku Rosja była dla Ukrainy o wiele bardziej istotnym czynnikiem politycznym niż dzisiaj. I Borys Jelcyn, którego wszyscy dziś uważają za słabego prezydenta, był mądrzejszy od Putina właśnie jako polityk. Jelcyn mawiał, że budzi się co rano i myśli o tym, co by zrobić dobrego dla Ukrainy. Oczywiście kłamał, ale mówił jak najbardziej odpowiednie słowa, dokładnie takie, jakie były potrzebne, żeby utrzymywać Ukrainę w orbicie rosyjskich wpływów. To za Putina Ukraina zaczęła się od Moskwy oddalać. On zniechęcił nawet tę część ukraińskich elit, które tradycyjnie są uważane za prorosyjskie, jak Partia Regionów.

[b]Myśli pan, że Kreml będzie jednak rozgrywać wewnętrzne konflikty na Ukrainie, szukać sojuszników? Postawi na któregoś z polityków?[/b]

Z pewnością nie na Juszczenkę, bo to główny obiekt nienawiści Kremla. Jest symbolem jego porażki i poniżenia podczas pomarańczowej rewolucji. Z pozostałymi Kreml w zasadzie jest skłonny się dogadywać. We wrześniu ubiegłego roku Moskwa chciała doprowadzić do koalicji Tymoszenko i Janukowycza i pani premier w zasadzie była skłonna się zgodzić. Takiemu rozwiązaniu sprzyjała część ukraińskich elit, m.in. Wiktor Miedwiedczuk, były szef administracji prezydenta Kuczmy. Jednakże pod koniec roku nastąpiło rozczarowanie, bo Kreml po raz kolejny zrozumiał, że to ukraińscy politycy go rozgrywają, a nie odwrotnie. Moskwa w zasadzie nie ma już dziś istotnych możliwości wpływów na polityczną sytuację na Ukrainie, tak jak to było dawniej. Przede wszystkim Kreml nie ma instrumentów kontroli, żadnych gwarancji odnośnie obietnic ukraińskich polityków dotyczących współpracy z Moskwą.

[b]Moskwa kategorycznie sprzeciwia się wstąpieniu Ukrainy do NATO. Podczas ostatnich szczytów robiła wszystko, by storpedować plan przyznania jej MAP.[/b]

O tym, że Ukraina nie dostała MAP, nie zadecydował lobbing Moskwy, ale – niezależne od niego – sprzeciw Francji i Niemiec. Jest on związany z rozkładem sił w ramach NATO. Berlin i Paryż zdają sobie sprawę, że Ukraina, jeśli wstąpi do sojuszu, będzie się orientować na Stany Zjednoczone i wzmocni ich pozycję w sojuszu przeciwko starej Europie. W efekcie Francja i Niemcy utracą blokujący pakiet akcji w NATO. Dlatego sprzeciwiają się rozszerzeniu NATO o kraje byłego ZSRR.

Stanowisko Rosji ma w tej sprawie znaczenie, ale to kwestia drugoplanowa, a nie decydująca. Moskwa naprawdę nie ma argumentów, możliwości wpływu. Może publicznie mówić, co jej się żywnie podoba. Ale jeśli Francja i Niemcy chciałyby przyjąć do NATO Ukrainę i Gruzję, zrobiłyby to, nie oglądając się na Kreml.

[b]Dość powszechna jest opinia, że celem gazowej wojny jest skompromitowanie Ukrainy w oczach Zachodu.[/b]

Konflikt gazowy raczej Ukrainie sprzyja, niż szkodzi, bo przedstawia Rosję jako niewiarygodnego partnera i wzmacnia tylko ideę euroatlantyckiej integracji państw b. ZSRR. Rosja robi Ukrainie przysługę.

[i]Stanisław Biełkowski – politolog, dyrektor pozarządowego Instytutu Strategii Narodowej. Twórca Agencji Informacji Politycznych (APN). Do 1999 r. współpracował z Borysem Bierezowskim. Współautor opublikowanego w 2003 roku raportu „Państwo i oligarchia”, który traktował o rzekomo planowanym przez oligarchów przewrocie. Publikacja raportu zbiegła się w czasie z początkiem „sprawy Jukosu”. Jeden z najczęściej cytowanych komentatorów politycznych w Rosji, także w sprawach Ukrainy. [/i]

[b]Rz: Dlaczego doroczna wojna gazowa Rosji z Ukrainą tym razem przyjęła tak poważne rozmiary?[/b]

Ta wojna to konflikt biznesowy, który błędnie ocenia się jako polityczny. Chodzi o zaostrzoną w sytuacji kryzysu walkę o dochody z handlu nadwyżkami gazu, które przejmowała dotąd tajemnicza firma RosUkrEnergo. Moskwa, kierując się interesami konkretnych menedżerów, do których należy m.in. premier Władimir Putin, chce utrzymania kontroli nad ukraińskim tranzytem albo za pośrednictwem RosUkrEnergo, albo za pomocą konsorcjum kontrolującego system transportu gazu przez Ukrainę i wykorzystuje kwestię ceny jako czynnik nacisku.

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał