I spełniło się. Dawno już na Watykan nie posypało się tyle gromów. Zdaniem jednych papież przekreślił dokonania Soboru Watykańskiego II, inni twierdzą, że zerwał z dziedzictwem Jana Pawła II. Przedstawiciele środowisk żydowskich mówią o końcu dialogu chrześcijan z judaizmem, niektórzy katoliccy teologowie sprawiają zaś wrażenie, że gdyby mogli, to sami najchętniej ekskomunikowaliby Benedykta XVI.
Na pierwszy rzut oka trudno zrozumieć taką reakcję. Podjęta przez Rzym decyzja o zdjęciu ekskomuniki z lefebrystowskich biskupów ma charakter religijny. Szczęśliwie żyjemy w świecie, w którym nikt nie musi być katolikiem i uznawać papieskich decyzji za obowiązujące.Gdyby jeszcze lefebryści byli ruchem wpływowym i politycznie znaczącym. Ale nie są. W końcu czterech biskupów, kilkuset księży i kilkaset tysięcy wiernych to w porównaniu do całego Kościoła środowisko nieliczne.
Nie sądzę też, by oburzenie komentatorów dało się wytłumaczyć zachowaniem biskupa Richarda Williamsona, który w jednym z wywiadów kwestionował istnienie komór gazowych oraz zaniżył radykalnie liczbę zabitych Żydów. Przecież zniesienie ekskomuniki w żadnym wypadku nie oznacza akceptacji czyichkolwiek historycznych, politycznych czy społecznych poglądów. Słowa biskupa Williamsona są dowodem swoistego zdziczenia i pokazują, co się dzieje z ludźmi, dla których jedyną racją bytu staje się opór wobec świata. Chcąc wciąż potwierdzać swoją tożsamość i udowadniać niezłomność, wygłaszają coraz bardziej skrajne sądy.
Jaki zatem jest ten istotny powód protestów? Chodzi chyba o to, że zdejmując ekskomunikę, Benedykt XVI uznał za uprawnioną krytykę najważniejszych przejawów Kościoła posoborowego. Można być katolikiem - wskazał papież - i jednocześnie powątpiewać w sens ekumenizmu, odrzucać nowe formy dialogu międzyreligijnego i kwestionować, oczywiście teoretycznie, zasadę wolności religijnej jako przyrodzonego prawa każdego człowieka. To właśnie - a nie łacińska msza święta - najistotniejsze przyczyny sporu. Jeśli lefebryści są w obrębie Kościoła, to ich zarzuty wobec Pawła VI i Jana Pawła II, zgodnie z którymi posoborowi papieże rzekomo zamiast głosić religię objawioną, ulegli świeckiemu humanitaryzmowi, wyrażają dopuszczalny punkt widzenia. Nie znaczy to, że Benedykt XVI się z nimi zgadza, wręcz przeciwnie. Wszakże nie uznaje, by ktoś, kto go reprezentuje, musiał zostać wykluczony.
Znosząc ekskomunikę, papież chciał pokazać, że w Kościele nie nastąpiło zerwanie z tradycją. Że skoro w jego obrębie mieszczą się ci, którzy odrzucają zmiany posoborowe, to znaczy, że sobór nie podważył ciągłości. Sam Kościół jest zawsze ten sam. Czas rozstrzygnie, czy ten papieski eksperyment się powiedzie.