Czy raczej – byłego Frontu Zachodniego, bo potężne zgrupowanie uderzeniowe Armii Czerwonej na Białorusi i tzw. występie białostockim, samo w pojedynkę silniejsze niż cała rzucona na Sowiety armia Hitlera, zostało w ciągu pierwszych dwóch tygodni wojny całkowicie rozgromione. Szok. No i prikaz, by szybko znaleźć i przykładnie ukarać winnych.
Pewnie nie trzeba wyjaśniać, że ani generał Pawłow, ani jego sztab w obliczu nagłego ataku przeciwnika, którego szykowali się „zarzucić czapkami”, nie wykazali się nieudolnością większą od krasnoarmijnej średniej. Rozstrzelany wraz z nimi generał Korobkow wręcz błysnął uzdolnieniami i bohaterstwem, wyprowadzając swą armię z okrążenia – na własną zgubę, bo przez to, w przeciwieństwie do pozostałych dowódców armii, był w chwili wybuchu gniewu Stalina pod ręką. Można by rzec – ot, jeden z licznych stalinowskich mordów sądowych.
Ale tu jest coś ciekawego: sowiecki sąd, jak nigdy, ostatecznie nie skorzystał z zeznań podsądnych, którzy podczas krótkiego śledztwa przyznali się do długotrwałego spiskowania z Hitlerem i sabotażu w celu spowodowania klęski. Tuż przed rozprawą wszystko to zniknęło z protokołów: ostatecznie Pawłowa i innych rozstrzelano tylko za „nieudolność i tchórzostwo”.
Nie jest zagadką, kto w ostatniej chwili zmienił gotowy już wyrok (do odczytania przed frontem wszystkich pododdziałów RKKA), usuwając z niego wszystkie brednie o spisku. Ciekawe jest, dlaczego towarzysz Stalin to zrobił.
?