Reklama
Rozwiń
Reklama

Lekcja Miasojedowa

Na pokazowym posiedzeniu 22 lipca 1941 r. Kolegium Wojskowego Sądu Najwyższego ZSRR wydało wyrok śmierci na dowódców Frontu Zachodniego

Publikacja: 18.07.2009 15:00

Rafał A. Ziemkiewicz

Rafał A. Ziemkiewicz

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Czy raczej – byłego Frontu Zachodniego, bo potężne zgrupowanie uderzeniowe Armii Czerwonej na Białorusi i tzw. występie białostockim, samo w pojedynkę silniejsze niż cała rzucona na Sowiety armia Hitlera, zostało w ciągu pierwszych dwóch tygodni wojny całkowicie rozgromione. Szok. No i prikaz, by szybko znaleźć i przykładnie ukarać winnych.

Pewnie nie trzeba wyjaśniać, że ani generał Pawłow, ani jego sztab w obliczu nagłego ataku przeciwnika, którego szykowali się „zarzucić czapkami”, nie wykazali się nieudolnością większą od krasnoarmijnej średniej. Rozstrzelany wraz z nimi generał Korobkow wręcz błysnął uzdolnieniami i bohaterstwem, wyprowadzając swą armię z okrążenia – na własną zgubę, bo przez to, w przeciwieństwie do pozostałych dowódców armii, był w chwili wybuchu gniewu Stalina pod ręką. Można by rzec – ot, jeden z licznych stalinowskich mordów sądowych.

Ale tu jest coś ciekawego: sowiecki sąd, jak nigdy, ostatecznie nie skorzystał z zeznań podsądnych, którzy podczas krótkiego śledztwa przyznali się do długotrwałego spiskowania z Hitlerem i sabotażu w celu spowodowania klęski. Tuż przed rozprawą wszystko to zniknęło z protokołów: ostatecznie Pawłowa i innych rozstrzelano tylko za „nieudolność i tchórzostwo”.

Nie jest zagadką, kto w ostatniej chwili zmienił gotowy już wyrok (do odczytania przed frontem wszystkich pododdziałów RKKA), usuwając z niego wszystkie brednie o spisku. Ciekawe jest, dlaczego towarzysz Stalin to zrobił.

?

Reklama
Reklama

Znajduję tylko jedno wyjaśnienie: Stalin przypomniał sobie sprawę pułkownika Miasojedowa. Losy owego „rosyjskiego Dreyfusa” są mało znane, choć opisał je sam Józef Mackiewicz, przypomnę więc krótko: Miasojedow był kozłem ofiarnym, na którego zrzucono winę za klęski armii rosyjskiej w analogicznej sytuacji w roku 1915. Osądzony wedle doraźnej procedury, skazany bez żadnych dowodów winy i natychmiast rozstrzelany, a potem ogłoszony symbolem narodowej zdrady, miał, tak jak i Pawłow, zdjąć odpowiedzialność za klęskę z rzeczywistych winowajców.

W istocie był kamykiem poruszającym lawinę. Mackiewicz, skupiony na splocie przypadków, który zawiódł Miasojedowa na szubienicę, niewiele o tym pisze, ale warto sięgnąć po przełożoną kilka lat temu na polski pracę Williama C. Fullera. Sprawa Miasojedowa zamiast społeczeństwo uspokoić, wprawiła je w narastającą paranoję. Wielki Zdrajca był wszak protegowanym ministra wojny Suchomlinowa – szybko i on stał się obiektem podejrzeń, a potem śledztwa. Ale Suchomlinow był protegowanym samego cara.

Łańcuch zdrady wyraźnie sięgał samych szczytów władzy. Nikt nie wątpił, że pośpiech w rozstrzelaniu szpiega wynikał z obawy, by nie podał on swych prawdziwych mocodawców; po kraju krążyły coraz bardziej przerażające pogłoski o spenetrowaniu dworu, sztabu generalnego i rządu przez wszechogarniający spisek szpiegów, na czele którego widziano carycę (Niemkę) i Rasputina.

Fuller twierdzi, że bez szeroko nagłośnionej sprawy Miasojedowa paranoi tej by nie było, a z kolei bez tej masowej paranoi, całkowicie niszczącej zaufanie do cara i jego rządu, nie wybuchłaby rewolucja. Ma rację.

?

Wyobrażam to sobie, jak Stalin przebiega wzrokiem przysłany mu wyrok i któreś ze sformułowań potrąca nagle jakąś strunę w jego pamięci.

Reklama
Reklama

I „kaukaski ludojad” zastyga w zamyśleniu. Jeśli tylu wysokich oficerów RKKA latami spiskowało z Hitlerem, przygotowując wspólnie taką klęskę, bezkarnie, to ktoś ich musiał kryć? To znaczy, wydając taki wyrok, kierownictwo samo przyznaje, że jest co najmniej bezradne wobec gigantycznego spisku, a kto wie, może też spenetrowane przez zdrajców. Tak jak przyznał to carat, na swoją zgubę, wieszając Miasojedowa i coraz to kolejnych jego domniemanych wspólników.

I Stalin skreśla ze złością całe akapity. Nie będzie spisku. Nie będzie też następnych, po grupie Pawłowa, procesów, choć śledcza maszyneria już się rozpędziła i następni kandydaci do rozwałki, jak zameldowano, są już wytypowani, a niektórzy nawet już się przyznali.

Rzadko, bo rzadko, ale jednak czasem ludzie czegoś się z historii uczą.

Czy raczej – byłego Frontu Zachodniego, bo potężne zgrupowanie uderzeniowe Armii Czerwonej na Białorusi i tzw. występie białostockim, samo w pojedynkę silniejsze niż cała rzucona na Sowiety armia Hitlera, zostało w ciągu pierwszych dwóch tygodni wojny całkowicie rozgromione. Szok. No i prikaz, by szybko znaleźć i przykładnie ukarać winnych.

Pewnie nie trzeba wyjaśniać, że ani generał Pawłow, ani jego sztab w obliczu nagłego ataku przeciwnika, którego szykowali się „zarzucić czapkami”, nie wykazali się nieudolnością większą od krasnoarmijnej średniej. Rozstrzelany wraz z nimi generał Korobkow wręcz błysnął uzdolnieniami i bohaterstwem, wyprowadzając swą armię z okrążenia – na własną zgubę, bo przez to, w przeciwieństwie do pozostałych dowódców armii, był w chwili wybuchu gniewu Stalina pod ręką. Można by rzec – ot, jeden z licznych stalinowskich mordów sądowych.

Reklama
Plus Minus
„Posłuchaj Plus Minus”: Czy inteligencja jest tylko za Platformą
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Plus Minus
Odwaga pojednania. Nieznany głos abp. Kominka
Plus Minus
„Kubek na tsunami”: Żywotna żałoba przegadana ze sztuczną inteligencją
Plus Minus
„Kaku: Ancient Seal”: Zręczny bohater
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Plus Minus
„Konflikt”: Wojna na poważnie
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama