Fakt, ale to w dużej mierze skutek weta prezydenta. Jestem daleki od tego, żeby wszystko zwalać na Lecha Kaczyńskiego, ale ustawę o komercjalizacji szpitali to on zablokował.
[b]To prawda, ale ta jedna ustawa nie zmieniłaby całej służby zdrowia.[/b]
Bez niej inne tracą na znaczeniu, bo nie tworzą systemowej całości. Jesteśmy w kleszczach dwóch populizmów partii opozycyjnych, które w sprawach gospodarczych mają wrażliwość znacznie bardziej socjaldemokratyczną niż liberalną.
[b]To prawda, ale Platforma także w kwestii reformy służby zdrowia przyszła kompletnie nieprzygotowana. Idźmy dalej. Deregulacja gospodarki, ułatwianie działalności przedsiębiorcom. To jedno ze sztandarowych haseł PO. W działaniach na tym polu kryzys w niczym nie przeszkadza.[/b]
Tu mogę powiedzieć tylko: trafiony, zatopiony. Nie mam żadnych argumentów. Nie rozumiem, dlaczego nie przeprowadzono deregulacji. Co gorsza, w światowych rankingach wolności gospodarczej obsuwamy się w dół. Pod względem oczekiwania na pozwolenie na budowę jesteśmy na 158. miejscu, systemu podatkowego na 142., wyprzedzają nas takie kraje, jak Rwanda czy Botswana... Nieliczne osiągnięcia to zasługa komisji „Przyjazne państwo”, w tym jedna zmiana zasadnicza – likwidacja obowiązku natychmiastowego realizowania postanowień urzędu skarbowego. Dzięki temu przepisowi zniszczono wiele firm. Ale pod wieloma innymi względami ponieśliśmy ciężką porażkę. Uważam, że trzeba powołać specjalną instytucję deregulacyjną. Jej projekt jest przygotowany i spoczywa w szufladzie rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego. Bardzo ubolewam, że moje próby zainteresowania tym projektem kierownictwa Platformy okazały się bezskuteczne.
[b]Z czego to wynika? Rozumiem, dlaczego Donald Tusk nie przeprowadza cięć wydatków i innych działań, które mogą wywołać niepokoje społeczne i spadek w sondażach. Ale to mogło być całkowicie bezpieczne. Ta ekipa jest ogarnięta jakąś niemocą, która – jak rozumiem – na początku była pomysłem na rządzenie, a teraz przyjęła się jako trwała metoda.[/b]
Też nie rozumiem, dlaczego nie wykorzystuje się ogromnej rezerwy, jaką jest deregulacja. Zdjęcie z gospodarki garbu szkodliwych przepisów, niepotrzebnych regulacji dałoby przecież poważny impuls rozwojowy gospodarce.
[b]Zwłaszcza że to sztandarowe hasło Donalda Tuska. Pamięta pan, jak mówił: „wolni ludzie, tworzyć czas!”?[/b]
Nadmierne nadzieje wiązano z działalnością komisji „Przyjazne państwo”. A kiedy uświadomiono sobie, że nie poradzi ona sobie z hydrą przeregulowania, było już za późno. Rząd pochłonięty był bieżącym zarządzaniem. Zabrakło sił i świeżego spojrzenia na całą sytuację.
[b]Tego, o czym mówiliśmy na początku – planu rządzenia. A to jest jednak kompromitujące dla przywódcy, który nie jest osobą nową w polityce. Donald Tusk to nie Jerzy Buzek, który kiedyś jako premier pojawił się nagle w świecie wielkiej polityki i pogubił w jej mechanizmach. [/b]
Ma pan w tej rozmowie skłonność do radykalizowania swoich tez ze szkodą dla prawdy. Platforma nigdy nie sprawowała władzy. Musimy się tego uczyć w marszu.
[b]Długo trwa ta nauka. Eksperci gospodarczy, także ci, którzy byli członkami tego rządu, twierdzą, że gdyby ten rząd zrobił więcej na początku – nie dosypując, ale tnąc wydatki i właśnie deregulując gospodarkę, dzisiejszy deficyt nie musiałby być tak wielki, jak jest.[/b]
Nie wykluczam, że tak jest. Ale łatwo mędrkować zza biurka, a inaczej to wygląda, kiedy przychodzi podejmować decyzje, które mogą dotknąć wielu milionów ludzi. Trzeba przekonać własną partię, pójść na kompromis z koalicjantem, zwalczyć rozmaite interesy korporacyjne…
[b]Rządzenie jest trudne, to fakt.[/b]
Zasadniczy problem polega na tym, że mamy niesterowne państwo. Proszę zwrócić uwagę, że ktokolwiek dochodzi do władzy, łamie sobie zęby na tym samym: na złym prawie, na biernej, stosującej włoski strajk biurokracji i interesach silnych korporacji zawodowych – prawniczej, lekarskiej, profesorskiej czy związkowej. Pod tym względem nikt nie odniósł znaczącego sukcesu.
[b]Ale to nie znaczy, że tego nie można zrobić. Zostawmy rządy PiS, które też wiele nie zmieniły, ale Platforma nie naruszyła nic z tego, o czym pan mówi. Nic się nie zmieniło. To jest porażka.[/b]
Jedyną siłą polityczną, która mogła przezwyciężyć opór korporacji zawodowych czy apatyczność machiny biurokratycznej, był PO – PiS. Tyle że PO – PiS okazał się polityczną mrzonką.
[b]Ale dlaczego Platforma zdezerterowała? Pańska partia ma sporą władzę.[/b]
Nieprawda, że mamy dużą władzę. To tak dobrze wygląda w sondażach. Proszę popatrzeć na to, co robi minister Kudrycka. Chciała przeprowadzić bardzo umiarkowaną reformę nauki i szkolnictwa wyższego, a trafiła na bardzo silny opór korporacji profesorskiej. PiS i prezydent wbrew swoim deklaracjom programowym natychmiast przyłączyli się do krytyki pani minister. Prezydent jest tak zaangażowany w zwalczanie wszelkich projektów rządowych, że nasza władza jest w wielu dziedzinach iluzoryczna. Jedyną poważną reformą, w której SLD pomógł nam przełamać weto, jest ustawa o emeryturach pomostowych. Zresztą tę ustawę uważam za największe osiągnięcie rządu.
[b]Zgoda. Ale oprócz Orlików – jedyne. Niewiele jak na tak ambitne zapowiedzi wyzwań, przed którymi stoimy.[/b]
Pan bagatelizuje wpływ rządu na to, jak daliśmy sobie radę z kryzysem. To ogromne osiągnięcie.
[b]Doceniam, ale to działania niewystarczające. Od Platformy oczekiwano znacznie więcej.[/b]
Nie będę gwałtownie protestował, można było zrobić więcej. Jeśli chodzi o uwalnianie gospodarki, o zmianę struktury wydatków budżetowych, o cięcie wydatków – tutaj znaczących osiągnięć nie ma.
[b]A to są sprawy fundamentalne.[/b]
To są sprawy fundamentalne, ale proszę mnie i Platformę zacząć z tego rozliczać po roku 2010, kiedy prezydentem nie będzie Lech Kaczyński. Wymieniając sprawy, w których udało się coś znaczącego zrobić, wspomnę jeszcze, że ruszyła budowa dróg i autostrad, bardzo aktywnie działamy na rzecz poprawy naszej sytuacji energetycznej. Ruszyły przetargi na budowę gazoportu, podpisano umowę z Katarem na dostawy gazu, podjęto decyzje o budowie elektrowni atomowych.
[b]Ale wyzwania są o wiele większe. Mówi się o groźbie deficytu energetycznego za kilka lat.[/b]
Dlatego trzeba prywatyzować koncerny energetyczne. W tej kwestii jestem zwolennikiem koncepcji ministra Grada. Oczywiście trzeba zapewnić państwu strategiczne bezpieczeństwo. Ale te koncerny, choć przynoszą jeszcze duże zyski, wymagają gigantycznych inwestycji i jeśli ich dziś nie sprywatyzujemy, za kilka lat zajrzy nam w oczy kryzys energetyczny.
[b]Tyle że tę decyzję można było podjąć półtora roku temu. [/b]
Takie decyzje wymagają uważnej analizy sytuacji tych koncernów, a dostęp do informacji ma się tylko będąc u władzy.
[b]Jest pan przekonany, że przez dwa lata analizowano informacje, po czym zamknięto analizę i podjęto decyzję o prywatyzacji? Bo ja mam wrażenie, że decyzję o prywatyzacji podjęto dlatego, że zrobiła się wielka dziura w budżecie i trzeba szybko ją łatać. [/b]
Procesy prywatyzacyjne są niezwykle trudne ze względu na opór opozycji, sceptycyzm koalicjanta i postpeerelowską niechęć do prywatnej własności w wielu kręgach społecznych. W dodatku wielkie projekty mogą być realizowane w perspektywie dłuższej niż jedna kadencja. Dlatego zresztą trzeba wokół nich budować szerokie porozumienia. Jeżeli miałbym teraz wejść w pańską rolę i wytknąć sobie oraz Platformie jakąś wadę, której pan jeszcze nie zdążył wymienić, to jest to brak rozmów z opozycją. Zarówno tą z lewa, jak z prawa. Takie sprawy jak polityka energetyczna powinniśmy omawiać z opozycją również dlatego, że ta opozycja kiedyś przejmie władzę i od niej może zależeć skuteczność tych projektów.
[b]Czy nie myśli pan, że już niedługo przyjdzie taki czas, kiedy polityka będzie się musiała zmienić i problemy zaczną tak narastać, że rządzący nie będą mieli wyjścia i będą musieli wziąć się do podejmowania poważnych decyzji? Bo za brak tych decyzji dziś już niedługo będziemy płacić wysoką cenę.[/b]
Ma pan rację. Od początku traktowałem mówienie o postpolityce jako bleblanie. Ten moment, kiedy mogliśmy odsuwać ważne decyzje, trwał może pół roku. Teraz polityka powróciła z całym ciężarem decyzji, które trzeba podejmować jak najpilniej, bo pod powierzchnią procesów historycznych czuć pulsowanie nadchodzących wstrząsów. Mam nadzieję, że po następnych wyborach będziemy mieli stabilny układ władzy, który pozwoli te decyzje w sposób skuteczny podejmować. Nawet gdy sporo rzeczy w Platformie mi się nie podoba, zaciskam zęby i mówię sobie: warto wytrzymać, by rządzić drugą kadencję. Tego wymaga interes państwa. Ale czasu, by dowieść, że potrafimy naprawdę rządzić, jest coraz mniej.