Bez wyrzutów sumienia

Thierry Henry zagrał piłkę ręką, dzięki czemu Francja awansowała do finałów mistrzostw świata. Piłkarz przyznał się do naruszenia przepisów, bo wiedział, że nie spotka go żadna kara.

Publikacja: 20.11.2009 21:28

Bez wyrzutów sumienia

Foto: AFP

Regulaminy gry w piłkę nożną dają jasną wykładnię prawie wszystkiego. Mówią nawet, jak ma się zachować sędzia, kiedy piłka zawiśnie na gwoździu wystającym z poprzeczki bramki. Ale w przypadku oszustwa są bezradne. Ciężar odpowiedzialności spada wtedy na sędziów, którzy muszą podejmować trudne decyzje nawet w sytuacjach, których dobrze nie widzą.

Zbigniew Boniek uważa, że błędy arbitra są nieodłącznym elementem gry i walka o ich wyeliminowanie jest skazana na niepowodzenie. Ale ten pogląd, wyrażany przez wielu czynnych i byłych piłkarzy, wydaje się coraz mniej popularny. Od kiedy technika może pomóc sędziom w sytuacjach dyskusyjnych, należałoby z niej skorzystać. Jednak FIFA, od której to zależy, jest niereformowalna.

Michał Listkiewicz, członek Komisji Sędziowskiej FIFA, mówi, że pomysł wykorzystania zapisu telewizyjnego miał zwolenników, ale powstał nowy problem: kto może wystąpić z inicjatywą jego analizy. Ustalono, że tylko sędzia, a nie któraś ze stron. I to wtedy, kiedy ma wątpliwości. Gdyby w środę w Paryżu Martin Hansson miał wątpliwości, poczekałby z podjęciem decyzji. Skoro bramkę uznał, a gra została wznowiona, nic decyzji nie może zmienić.

W podobnej sytuacji znalazł się kiedyś polski sędzia Ryszard Wójcik. W roku 1998 prowadził mecz Ligi Mistrzów Real – Leeds na stadionie Santiago Bernabeu w Madrycie i uznał bramkę strzeloną przez słynnego napastnika Raula. – Od razu po reakcji piłkarzy i części widowni wiedziałem, że coś jest nie tak – mówi Wójcik. – Wydawało mi się, że wszystko widziałem dobrze i miałem prawo sądzić, że Raul uderzył piłkę głową. Ale on zrobił to ręką, machnąwszy nią przed głową tak, że mogli to zobaczyć tylko kibice zza bramki i kilku piłkarzy. Sędzia liniowy niczego nie dostrzegł. Kiedy wychodziliśmy na drugą połowę, zapytałem w tunelu Raula, czy strzelił ręką. On podniósł tylko obydwie ręce do góry, uśmiechnął się, a ja już miałem pewność, że popełniłem błąd. Swojej decyzji zmienić nie mogłem, opisałem więc w protokole całą sytuację. Na tej podstawie Komisja Dyscyplinarna UEFA ukarała Raula zakazem występu w dwóch czy trzech następnych meczach. Ale jury d’appel uznało, że nie można karać piłkarza na podstawie opisu sytuacji, której sędzia dobrze nie widział, więc Raulowi włos z głowy nie spadł – kończy Wójcik.

[srodtytul]Bezradny sędzia[/srodtytul]

Nie można powiedzieć, że FIFA i UEFA nie starają się zapobiegać tego rodzaju sytuacjom. Na podstawie zapisu telewizyjnego już w roku 1994 ukarano włoskiego obrońcę Mauro Tassottiego. Podczas ćwierćfinałowego meczu mistrzostw świata z Hiszpanią Tassotti w brutalnym ataku złamał nos pomocnikowi Luisowi Enrique, co uszło uwagi sędziów. Jednak po tym, co zobaczono na filmie, Włocha ukarano dyskwalifikacją na osiem meczów, równoznaczną z zakazem gry w finale mundialu. Łatwiej po fakcie ukarać jednego piłkarza niż całą drużynę. Meczów z zasady nie powtarza się z powodu błędów sędziowskich. Zdarzyło się to jednak w eliminacjach do poprzednich finałów mistrzostw świata. W spotkaniu Uzbekistanu z Bahrajnem japoński sędzia nie wiedział co zrobić w chwili wykonywania rzutu karnego dla Uzbekistanu. Kiedy jeden z Uzbeków wbiegł zbyt szybko w pole karne, sędzia powinien nakazać powtórzenie strzału, a on podyktował rzut wolny dla Bahrajnu.

FIFA nie miała wyjścia. Musiała przyznać, że wyznaczony przez nią arbiter sam naruszył przepisy. Ale ani Martin Hansson, ani inni sędziowie dający się nabrać na sztuczki piłkarzy przepisów nie łamią. Oni tylko, po ludzku, podejmują złe decyzje, bo nie są w stanie wygrać z nieuczciwymi zawodnikami i nie nadążają za wydarzeniami na boisku.

Odróżnienie przez sędziego faulu faktycznego od pozorowanego, zwłaszcza przy szybkiej grze, na małej przestrzeni pola karnego i często w tłumie zawodników zasłaniających sytuację, nie jest łatwe. Z tego między innymi powodu sędziowie międzynarodowi wyposażeni są w system komunikacji między sobą – słuchawki i mikrofony. Główny może otrzymać od asystentów informację o sytuacji, której sam nie jest w stanie dostrzec. Następnym krokiem jest wprowadzenie, na razie w formie próby i tylko w Lidze Europejskiej (dawny Puchar UEFA), dwóch dodatkowych sędziów. Biegają oni za boiskiem, wzdłuż linii bramkowych, obserwując sytuację w polu karnym. Można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że gdyby taki sędzia był w meczu Francji z Irlandią, dostrzegłby naruszenie przepisów przez Henry’ego. Mam do tego piłkarza szczególny sentyment, ponieważ byłem chyba pierwszym dziennikarzem w Polsce, który o nim napisał. W roku 1996 oglądałem we Francji kilka meczów AS Monaco, w których 19-letni Henry przypominał mi Kazimierza Deynę. Przyglądałem mu się przez lata, traktując jak swoje „odkrycie”, chociaż Francja odkryła go przede mną. Zawsze grający fair, przyjmujący z godnością nawet brutalne ataki obrońców, spełniał moje oczekiwania. Aż do środy.

– Będę szczery: zagrałem ręką. Nie jestem jednak sędzią, to on dopuścił takie zagranie. Wszelkie pytania trzeba kierować do niego – powiedział Henry po meczu, dobrze wiedząc (jak Raul w spotkaniu prowadzonym przez Wójcika), że jest już bezkarny.

To jest straszne wyznanie. Problem tkwi zresztą nie tylko w kategoriach etycznych. Do jaskrawych naruszeń przepisów gry dochodzi przede wszystkim dlatego, że wzrosła wartość zwycięstwa. Każdy laur ma wymierną cenę. Wystarczy, nazajutrz po oszustwie Henry’go, spojrzeć na największy dziennik sportowy w Europie „L’Equipe” (na szczęście cieszy się z awansu na mundial bez ostentacji, w tonie słodko-gorzkim). Gazeta pełna jest ogromnych reklam, w których kluczowe francuskie firmy plus Toyota gratulują drużynie awansu, bo robią z federacją piłkarską interesy. Dla nich ręka Henry’ego to biznes.

[srodtytul]Krzywdzą mnie, krzywdzę ja[/srodtytul]

Kiedy Diego Maradona strzelił bramkę ręką w meczu Argentyna – Anglia na mundialu w Meksyku w 1986 r., mówił nie o swojej ręce, ale „ręce Boga”. Wtedy chodziło jednak nie tylko o zwycięstwo na boisku, ale i o „ukaranie” Anglii za inne sportowe zaszłości (mecz na Wembley podczas mistrzostw świata w roku 1966, kiedy sędzia skrzywdził Argentyńczyków) oraz za wojnę o Falklandy-Malwiny. Maradona stał się więc orędownikiem sprawy narodowej i bohaterem, chociaż piłkarzem był wielkim, a człowiekiem małym.

Polski odpowiednik Maradony, Raula i Henry’ego nazywa się Jan Furtok. Był kiedyś bardzo dobrym napastnikiem, jednym z niewielu Polaków, którzy zrobili prawdziwą karierę w Bundeslidze. Podczas meczu eliminacyjnego do mistrzostw świata z San Marino w Łodzi w roku 1993 Furtok wykorzystał podanie Romana Koseckiego i nie mogąc strzelić piłki głową ani nogą, wbił ją do bramki ręką. Sędzia nie zauważył, wygraliśmy 1:0.

– To był instynkt – opowiada dziś Furtok. – Chyba żaden piłkarz nie wychodzi na boisko z postanowieniem zrobienia czegoś niestosownego. Ale kiedy się nie układa, myśli się, jak zdobyć gola za wszelką cenę lub nie dopuścić do jego straty. Skoro obrońcy faulują tak, żeby sędzia nie widział, to napastnicy muszą stosować swoje metody. Dlatego wymuszają karne i używają rąk. Obrońcę trzeba przechytrzyć, sędziego też, bo skoro on krzywdzi ciebie, nie widząc faulu lub gwiżdżąc spalonego, kiedy idziesz sam na bramkę, to ty jesteś zwolniony z przestrzegania zasad, mimo że nie chciałbyś ich łamać. Po meczu z San Marino nie stałem się bohaterem, ale też nikt nie wytykał mnie palcami. Nie miałem również wyrzutów sumienia. Gdyby w tamtej sytuacji obrońca mnie sfaulował, to przyznałby się? Wiadomo, że nie.

Marzy mi się sytuacja, w której sędzia przyznaje niesłusznie rzut karny, a wykonujący jedenastkę zawodnik gwoli sprawiedliwości i uczciwości strzela ostentacyjnie w aut. Nie widziałem nigdy czegoś takiego. Spytałem Jana Furtoka, czy zrobiłby coś takiego. – Ciekawy problem – odpowiedział. – Może bym i zrobił, ale tylko jeśli prowadzilibyśmy 7:0.

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy