[b]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/lisicki/2009/11/20/europa-jest-wlosow-brak-zal/]na blogu[/link][/b]
Bardzo dobrze, że przy okazji można się było czegoś nauczyć o współczesnej Unii.
Lekcja demokracji. Właściwie nie bardzo wiadomo, na jakiej dokładnie zasadzie wybrano ich oboje. Nie pochodzą z powszechnego wyboru, to pewne. Cała reszta to zagadka. Czytając relacje prasy, raz po raz natykam się na takie słowa, jak „zgłoszono”, „zapowiedziano”, „przedstawiono”, „uzgodniono”. Co się skrywa za tą bezosobową formułą? Bóg raczy wiedzieć. Wygląda na to, że demokracja polega na tym, że nie wiadomo, kto wybiera na jakich zasadach i opierając się na czym nie wiadomo kogo. Albo: wszyscy wybierają razem jednogłośnie.
Lekcja przejrzystości. Do tej pory nie sposób ustalić, jakie dokładnie kompetencje będą mieli owi politycy. Jaka jest ich realna władza?
O czym będą decydować, a co uzgadniać? Z kim się konsultować i przed kim odpowiadać? Zapewne będą odnosić sukcesy i spotykać ich będą porażki, wszakże na czym one będą polegać? Lekcja szczerości. – Historyczny moment. Europa ma nowe przywództwo – tymi słowy przywitał pana Van Rompuya i panią Ashton Frederik Reinfeldt, premier Szwecji. W podobnym duchu wypowiadali się też inni przywódcy Unii. Nie wierzę, żeby choć jeden z nich wierzył w to, co oficjalnie deklarował. Po prostu nie wierzę.