Tą szmoncesową anegdotką posłużył się Józef Mackiewicz, pisząc w broszurze wydanej w październiku 1944 roku w Krakowie pod tytułem „Optymizm nie zastąpi nam Polski”: „Churchill nigdy i nigdzie nie powiedział, że zamierza wydać Europę na pastwę Sowietów. Nigdy w swych doskonałych mowach nie dał tego do zrozumienia nawet. Natomiast wyraźnie oświadczył, że oddaje pół Polski bolszewikom (linia Curzona), a następnie on, jak też liczne posunięcia jego rządu, dają jasno do zrozumienia, że jest zamiarem Anglii traktować całą Polskę jako sferę wpływów sowieckich. Wymienienie tych wszystkich oświadczeń i posunięć rządu brytyjskiego stanowić by mogło broszurę samą w sobie. Poprzez nieobronę Polski w roku 1939, odrzucenie zaproponowanej przez Sikorskiego interwencji w roku 1940, nacisk na wycofanie sprawy Katynia, dopuszczenie do zerwania stosunków polsko-sowieckich, aż do słynnej mowy oddającej Wilno i Lwów, do następnej mowy uznającej wojska generała Berlinga za »wojska polskie«, stosunek do Komunistycznego Komitetu Polskiego i wszystkie dalsze historie, wypełnione po brzegi podróżami Mikołajczyka do Moskwy, »rządem lubelskim«, wydaniem na pastwę powstania warszawskiego, brakiem gróźb odwetowych pod adresem niemieckim za niesłychane zbrodnie popełnione w Warszawie, to wszystko do znudzenia, do mdłości przepełnia naszą świadomość i... jednocześnie do niej nie dociera”.
Zachowujemy się, no, niech będzie, że zachowywaliśmy się jak ten Żyd z anegdoty powtarzający: „Ujś, ta niepewność!”.
Tekst Mackiewicza przypomniał mi się w trakcie lektury ukazującej się właśnie po polsku pracy brytyjskiego historyka Jonathana Walkera „Polska osamotniona”. Problematykę książki ściśle – zdawałoby się – określa jej podtytuł: „Dlaczego Wielka Brytania zdradziła swojego najwierniejszego sojusznika?”. Po przeczytaniu wciąż tego, niestety, nie wiem, choć natrętnie na myśl przychodzi mi znana konstatacja, że „k... to nie zawód, lecz charakter”.
Ale ta książka nie została przecież napisana dla mnie ani w ogóle dla czytelnika polskiego. Niezależnie bowiem od wszystkich trudności technicznych i logistycznych, jakie napotkali Brytyjczycy, nie mogąc wykonać odpowiedniej liczby lotów do Polski, przekazać spodziewanych środków finansowych, broni, zaopatrzenia, w polskiej zbiorowej pamięci wciąż utrzymuje się przemówienie do naszych żołnierzy w Szkocji, wygłoszone w Wigilię Bożego Narodzenia 1940 roku przez brytyjskiego ministra wojny gospodarczej Hugha Daltona. Wieszczył on wówczas: „W dniu zwycięstwa Polska, jako pierwszy kraj, który przeciwstawił się Trzeciej Rzeszy, będzie kroczyć na czele parady zwycięstwa”.
Jak wiadomo, w paradzie takiej, do jakiej rzeczywiście doszło w Londynie 8 czerwca 1946 roku, wzięli udział przedstawiciele wszystkich niemal ras i nacji. Brakowało tylko Polaków.