Drugie życie Żeromskiego

O tym, że ktoś taki w ogóle kiedyś istniał, przypomniał mi przypadkiem telewizor. Zapomniałem go wyłączyć, wychodząc z pokoju, a potem usłyszałem nagle z włączonego głośnika mocne słowa krytyki III RP, rządzącego nią układu i skorumpowanej władzy kierującej się tylko partyjnym interesem. Świetne!

Publikacja: 06.03.2010 14:00

Tekst był trafiony doskonale, mocny, dziwny może o tyle, że padały w nim słowa brzmiące bardzo staroświecko – ale konserwatyści używają czasem staroświeckiego języka, taki jest fason.

Ciekawe, kto tam tak łoi, pomyślałem. Okazało się, że wszedłem akurat na film dokumentalny o Stefanie Żeromskim, a tekst czytany przez Henryka Bistę, który brzmiał tak niezwykle aktualnie, był fragmentem jego publicystyki z roku 1925. I oczywiście nie chodziło o III, ale o II RP. Ale poza tym wszystko pasowało.

Z wrażenia zacząłem przeszukiwać bibliotekę, ale, oczywiście, nic tam z Żeromskiego nie znalazłem. Ani literki. No bo jak? Żeromski to wszak zmora młodości. Obok nieszczęsnej Orzeszkowej (tej, która publicznie egzaminowała z polskości i moralności Conrada-Korzeniowskiego) najbardziej znienawidzony autor lektur szkolnych. Koszmarnie długie i poskręcane młodopolskie zdania, egzaltowani bohaterowie miotający się po fabule jak po domu bez klamek, nie wspominając o nudzie walki o postęp społeczny, nader odległej od wyobraźni nastolatka rozkochanego w fantastyce i twardej, męskiej prozie o II wojnie światowej…

No, bo jakby nie dość był Żeromski nudny sam z siebie, to utopiony jeszcze w natrętnym, peerelowskim pierdzieleniu o klasach postępowych i reakcyjnych, złych panach, którzy wyzyskiwali chłopa pańszczyźnianego oraz rozpijali go wódką („czyli okowitą, bo wódkę nazywano wtedy gorzałką albo okowitą” – któż dziś rozumie całe piękno tego cytatu?) i dobrych chłopach pańszczyźnianych, którzy nie dawali się rozpić, tylko pod przewodem uświadomionych liderów proletariatu tworzyli rewolucyjne organizacje do walki z wyzyskiem, no, taki szkolny Żeromski był po prostu wymiotny.

Ale, jak się zdaje, takiego właśnie zdołano go zaimplantować w świadomości nie tylko mojej, ale i całego pokolenia, jeśli nie kilku pokoleń. Toteż gdy Paweł Dunin-Wąsowicz w swoim „Parnasie bis” w ramach dowcipu opatrzył mój biogram konterfektem Żeromskiego właśnie, uznałem to za zwyczajną złośliwość z jego strony.

Zupełny przypadek, ale w jakiś sposób znaczący: tego samego śp. Henryka Bistę, który we wspomnianym dokumencie wcielił się w Żeromskiego, nieco później zobaczyłem w innym filmie, gdzie grał z kolei

– tekstem z jego dzieł i zapisków – Romana Dmowskiego. Wbrew potocznemu stereotypowi każącemu umieszczać obu gigantów na przeciwstawnych krańcach współczesnej projekcji epoki, w której żyli, gdyby tak ktoś przemontował oba filmy, wsadzając do tego o Żeromskim Bistę czytającego Dmowskiego, a do tego o Dmowskim jego interpretację publicystyki Żeromskiego, to wcale nie stworzyłoby dysonansu. Jeśli się zastanowić, z dzisiejszego punktu widzenia więcej łączy żarliwy patriotyzm „serca serc” z nowoczesną na owe czasy myślą polityczną ojca polskiego nacjonalizmu, niż dzieli. Ta sama krytyka egoizmu i umysłowej ciasnoty szlacheckiego dworku, to samo przekonanie, że klucz do odzyskania wolności i znaczenia leży w nadrobieniu wiekowych zapóźnień cywilizacyjnych i wydobyciu mas, zwłaszcza chłopskich, ze zbydlęcenia, no i to samo opętanie Polską.

Przymierzałem się do jakiegoś dłuższego tekstu na ten temat. Ubiegł mnie Remigiusz Okraska, publikując esej o Żeromskim w „44”. Sam tytuł wyborny: „Opowieść o prawdziwym Polaku”. Wszak w Żeromskim widzą swego dalekiego przodka środowiska, które na słowa „prawdziwy Polak” reagują intensywnym ślinotokiem. Choć środowiska te, cementowane pogardą dla „osób starszych, niewykształconych i z mniejszych ośrodków”, mogą w Żeromskim widzieć patrona tylko dopóty, dopóki go nie czytają. Ale kto go w ogóle dzisiaj czyta? Nikt. Ja zacząłem, ale może tylko ze starczej przekory wobec własnych młodzieńczych uprzedzeń?

Tekst był trafiony doskonale, mocny, dziwny może o tyle, że padały w nim słowa brzmiące bardzo staroświecko – ale konserwatyści używają czasem staroświeckiego języka, taki jest fason.

Ciekawe, kto tam tak łoi, pomyślałem. Okazało się, że wszedłem akurat na film dokumentalny o Stefanie Żeromskim, a tekst czytany przez Henryka Bistę, który brzmiał tak niezwykle aktualnie, był fragmentem jego publicystyki z roku 1925. I oczywiście nie chodziło o III, ale o II RP. Ale poza tym wszystko pasowało.

Pozostało 85% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał