Stan naszej nawy państwowej obrazują słowa z „Kubusia Puchatka”: „Statek może być Statkiem albo Katastrofą w zależności od tego, czy się jest na nim czy pod nim”. Nie anonimowy system, lecz polscy politycy zatruwają nam życie. Zajmują się sprawami trzeciorzędnymi, wdają się w drugorzędne spory, a w sprawach pierwszorzędnych prowadzą do dramatów. Nie czuje się za nie odpowiedzialna ani opozycja, ani rząd. Politycy są bezkarni aż do momentu niewyrobienia się na zakręcie historii albo kolejnej afery podsłuchowej.
Co zlekceważono u zarania III RP, że żadne reformy prawa nie poprawiły naszego samopoczucia? Coraz lepiej prezentuje się to, co zależy od samych obywateli. To, co zależy od państwa i jest główną racją jego istnienia, wygląda marnie. Pierwsze dwudziestolecie Trzeciej Niepodległości podsumowałem krótko: sukces Polaków – porażka Polski. Czym bowiem mierzyć sukces? Najlepiej: stosunkiem ambicji do rzeczywistych osiągnięć. Otóż nikomu z nas nie marzył się sukces osobisty, który osiągnęliśmy. Natomiast ambicją ludzi opozycji był wolny kraj wolnych ludzi. I nie osiągnęliśmy wolności od tyranii administracji, wolności od bezkarnych mafii urzędniczych, bez których zgody osiągnięcie wspólnych celów jest mrzonką.
[wyimek]Musimy wrócić do zasady tworzenia opozycji w latach 70.: Z własnego prawa bierz nadania[/wyimek]
[srodtytul]System i ludzie[/srodtytul]
Co jest istotą korupcji władzy w Polsce – korupcji bezgotówkowej, ale tym głębszej i tym niebezpieczniejszej, że sprowadzającej kraj szczycący się twórczym napięciem do poziomu hasła „witamy w dżungli”? Czy to dżungla przepisów, jak sądzi komisja „Przyjazne państwo”? Czy raczej zdziczenie panów w garniturach, którzy pod koniec za nic nie są odpowiedzialni? A im bardziej nie mają wizji państwa, tym chętniej uprawiają proceder egzaminowania obywateli z legalności każdej ich inicjatywy.
O tym, że nasze państwo prawa okazuje się dzikim krajem, politycy dowiadują się dopiero po swoim upadku. Wtedy zwołują konferencje i dają wywiady o tym, że domniemanie niewinności zastąpiono domniemaniem winy, że mafia urzędnicza na smyczy polityków potrafi z uczciwego człowieka, który podjął życiowe ryzyko, zrobić przestępcę. Jednak na pytanie, kto za to odpowiada, słyszymy: system. A już znacznie cichszym głosem: no i ludzie. Wszak każdy system tworzą ludzie systemu. A że system uderza także w polityków metodami, które niegdyś oni stosowali wobec konkurentów czy rządzonych? Media rzadko służą tak rozumianej zbiorowej pamięci. Dziś w obliczu dramatycznej kompromitacji i niekompetencji władzy premier Tusk opowiada o dobrych intencjach tam, gdzie chodzi o zwykłą odpowiedzialność, karygodne zaniechania i rezygnację ze zdrowego rozsądku. Minister Klich już dawno powinien się podać do dymisji. Nie tylko nie dopełnił zasad cywilnej kontroli nad wojskiem, ale wszystko, co mówi po katastrofie smoleńskiej, świadczy, że nawet nie wie, co ma obowiązek wiedzieć. Doprawdy, obywatele umieją lepiej korzystać z wolności niż władza, która ją nam zatruwa.