Wyścig do drugiej Ziemi

Z prof. Andrzejem Udalskim, astronomem z Uniwersytetu Warszawskiego rozmawia Krzysztof Urbański

Publikacja: 14.05.2010 21:22

Prof. Andrzej Udalski

Prof. Andrzej Udalski

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

[b]Czy wierzy pan w ET?[/b]

Nie, skąd! Wierzę tylko w to, co się da naukowo potwierdzić.

[b]A co pan sądzi o niedawnej wypowiedzi Stephena Hawkinga, który stwierdził, że spotkanie z obcą cywilizacją może być dla nas niebezpieczne? Czy on wie coś, czego my jeszcze nie wiemy?[/b]

Nie sądzę. Rozmowa o tym, czy kiedykolwiek będziemy w stanie nawiązać kontakt z jakąkolwiek obcą cywilizacją, jest rozmową o niczym. Mnie natomiast interesuje to, co jest mierzalne. Wolę rozmawiać o konkretnych odkryciach.

[b]Niby o niczym, ale przeszła przez wszystkie media.[/b]

To raczej szum informacyjny. Przypomina film science fiction o spotkaniu z Marsjanami. To oczywiście może się zdarzyć, ale dopóki nie ma udokumentowanych informacji na temat obcej cywilizacji, jestem sceptyczny.

[b]Ale gdyby pan 150 lat temu powiedział uczonemu o fizyce kwantowej, zapewne wyśmiałby pana.[/b]

Jasne. Gdyby pan wziął futurologów z lat 70. i spojrzał, jak przewidywali, co się stanie w roku 2010, to pusty śmiech by pana ogarnął. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co się stanie w astronomii za dziesięć lat! Nie ma więc co gdybać. Nie lubię takich rzeczy robić.

[b]A minione dziesięciolecie? Spodziewał się pan takich sukcesów w poszukiwaniu planet pozasłonecznych? Znamy ich już ponad 500.[/b]

Trochę nas zaskoczyła różnorodność układów planetarnych, z jakimi mamy do czynienia. Z jednej strony gorące czy supergorące Jowisze, bardzo blisko swojej gwiazdy, obiegające ją w ciągu jednej ziemskiej doby. Ale też układy wieloplanetarne. Zaskakujące było też odkrycie planet skalistych, bardziej masywnych niż Ziemia, które nazywamy superziemiami. Wśród odkrytych tego typu globów są zarówno gorące, jak i zimne planety. Ale najważniejszą zdobyczą ostatnich lat jest przekonanie, że nasz Układ Słoneczny nie jest jedynym typem układu planetarnego, jaki występuje we wszechświecie. Dzisiaj odkrywanie planet jest prawe codziennością. Na razie badacze odkrywają te planety, które są stosunkowo blisko swoich macierzystych gwiazd, bo takie najprościej wytropić. Ale niewiele wiadomo, co się dzieje w dalszych obszarach, nawet w odległości takiej jak Ziemia od Słońca.

[b]A co pan chciałby odkryć?[/b]

Jakieś unikalne obiekty, może małą planetę w ciekawej konfiguracji. Ale z czysto astrofizycznego punktu widzenia chciałbym zrobić porządną statystykę układów planetarnych. To cel dla mnie najważniejszy. Nigdy jednak nie wiadomo, co ciekawego się odkryje. Szukamy też nowych obiektów w Układzie Słonecznym. Przeszukujemy właśnie duży fragment nieba południowego pod kątem poszukiwania nieznanych dotąd tzw. planet karłowatych. Spory fragment nieba nie był pod tym kątem przeszukiwany. Dysponujemy potrzebnym do tego typu poszukiwań sprzętem: kamerą mozaikową składającą się z 32 detektorów, którą sami zaprojektowaliśmy. Zainstalowaliśmy ją w marcu w Obserwatorium Południowym Uniwersytetu Warszawskiego w Las Campanas w Chile. Przeszukiwanie nieba południowego potrwa do października, ale już po miesiącu pracy znaleźliśmy największe ciało w Układzie Słonecznym od dobrych kilku lat! Odkryliśmy też trzy mniejsze obiekty.

[b]Zespół OGLE, którym pan kieruje, ma już zasłużone miejsce w międzynarodowym klubie łowców planet.[/b]

Ma już prawie 20 lat. Zawsze chcieliśmy robić rzeczy nowe. Kiedy zaczynaliśmy jakiś projekt, natychmiast myśleliśmy o tym, co robić dalej. Ale w tym celu musieliśmy mieć lepsze zdolności obserwacyjne. I tak było do tej pory. Poszukiwaliśmy niszy dla nas. I znaleźliśmy ją w postaci długoskalowych przeglądów nieba. Mniej więcej od 2005 roku, kiedy trzecia faza projektu była w rozkwicie, odkrywaliśmy planety pozasłoneczne; widać było, że za kilka lat trzeba będzie poszukać czegoś nowego. Wiedzieliśmy, jaki musi być następny krok: z odkryć pojedynczych trzeba było przejść do odkrycia większej liczby planet, żeby wyciągnąć wnioski dotyczące liczby tych obiektów itd. Dzięki naszemu nowemu instrumentowi mamy przewagę nad innymi, dysponujemy takim sprzętem technicznym, który umożliwia nam obserwację ogromnych obszarów nieba, do tej pory niezbadanych. Takich projektów jest niewiele na świecie. Z pewnością dużo ciekawych rzeczy uda nam się znaleźć. Będziemy na przykład obserwować strukturę naszej galaktyki, studiując materię w różnych jej fragmentach, sąsiednie galaktyki i wiele innych ciekawych obiektów.

[b]Odkryjecie planetę podobną do Ziemi w strefie, gdzie może istnieć życie, tzw ekosferze?[/b]

W tej chwili w ekosferze nie odkrywa się jeszcze małych planet. Jeżeli już, to raczej duże. Zupełnie nie wiadomo, jak jest w przypadku mniejszych planet, nie wiemy, co się dzieje dalej od gwiazd, jak chociażby w odległości Jowisza od Słońca, który jest pięciokrotnie dalej niż Ziemia od naszej dziennej gwiazdy. Możemy odkrywać takie planety jedną z metod tzw. mikrosoczewkowania grawitacyjnego, którą udało nam się opracować i zastosować w poprzedniej fazie naszego projektu. Ale żeby tą metodą odkrywać planety mało masywne, trzeba bardzo często obserwować niebo. Efekt, który możemy zaobserwować w przypadku małych planet, jest krótkotrwały, toteż by dostrzec zjawisko, które trwa dwie godziny, musimy obserwować te same fragmenty nieba co 15 minut. W poprzednich fazach naszego projektu nie mieliśmy takich możliwości obserwacyjnych. Motorem, który nas ku kolejnemu etapowi napędzał, było zrobienie nowej kamery, która będzie rejestrowała dużo większy fragment nieba niż dotychczas. Takiej, dzięki której jednocześnie może obserwować nie parę, ale kilkadziesiąt milionów gwiazd. Zwiększyliśmy nasze szanse na odkrycie. Nie tylko będziemy wykrywać najbardziej masywne planety, ale także te mniejsze. Wierzymy, że uda nam się znaleźć nie tylko globy wielkości Ziemi, ale także mniejsze, jak choćby Mars.

[b]Dlaczego małe planety są ważne?[/b]

Powiedzmy szczerze, teraz trwa wyścig, kto pierwszy odkryje drugą Ziemię. Przez jakiś czas odkrycie najmniejszej planety należało do nas. Dziś wiemy, że planet zbliżonych do Ziemi rozmiarami i masą jest dużo, one powstają powszechnie. Ale bliźniaka Ziemi jeszcze nie odkryto.

[b]Jak długo będziemy czekać na takie odkrycie?[/b]

Sądzę, że to kwestia najwyżej kilku lat. Zwłaszcza że podejścia są z różnych stron. Krąży misja satelitarna Keplera, która jest najbardziej czuła na planety stosunkowo blisko swoich słońc, ale praktycznie do odległości podobnej, jaka dzieli Ziemię od naszej gwiazdy. Mikrosoczewkowanie jest najbardziej czułe w dalszej odległości planety od gwiazdy niż Ziemia od Słońca. Te dwie metody w zasadzie się uzupełniają. Za pięć lat powinny nam dać obraz układów planetarnych. Dowiemy się, jak często występują, jak są skonstruowane itd. Obecnie w tej dziedzinie badań mamy jeszcze pionierskie czasy. Dużo planet jest już odkrytych, ale to takie, które najłatwiej znaleźć. Na palcach jednej ręki można policzyć te, które jakoś przypominają nasz Układ Słoneczny. Większość wcale go nie przypomina, rodzi się więc pytanie, czy konfiguracja planet, jaką tu mamy, jest typowa czy raczej unikalna. Wydaje się, że konfiguracja Układu Słonecznego jest raczej powszechna, ale dopóki nie będziemy mieli statystyki kilkudziesięciu znanych tego typu układów, trudno mieć pewność.

[b]A jeśli planeta podobna do Ziemi będzie obfitowała w wodę, to co wtedy?[/b]

Tego tak od razu nie stwierdzimy. Co prawda technika tak szybko się rozwija, że to, co dziś wydaje się trudne czy wręcz niemożliwe, będzie wykonalne na przykład za dziesięć lat. Powstaną wielkie teleskopy, za pomocą których będziemy mogli dokonywać znacznie dokładniejszych obserwacji niż dzisiaj.

[b]Co nam to da?[/b]

Jedynie poczucie, że miejsce, w którym żyjemy, nie jest jedyne we wszechświecie. Sond nie wyślemy, informacji nie przekażemy.

[b]A czy istnieje w astronomii coś takiego, o czym jest pan przekonany, ale nie jest w stanie tego udowodnić?[/b]

Chyba nie ma czegoś takiego.

[b]A coś, od czego jesteśmy dalecy, a chciałby pan to wiedzieć?[/b]

Pewnie nigdy nie udowodnimy do końca, jak powstawał wszechświat, jakie były początki. Inna kwestia, raczej technologiczna: badania odległości we wszechświecie. Dziś dokładnie nie wiemy, jaka odległość dzieli nas od najbliższej galaktyki; czy np. od Wielkiego Obłoku Magellana rzeczywiście dzieli nas 150 tys. lat świetlnych czy mniej, a może więcej. Dziś błąd pomiaru jest rzędu 10 procent, chciałbym, abyśmy doszli do dokładności 1 procent. Pewnie za jakiś czas tak się stanie. A od odległości tej zależy cała skala odległości we wszechświecie, bo to taki wzorzec astronomiczny – jak wzorzec metra w Sevres pod Paryżem.

[b]A życie na innych planetach?[/b]

To jedna z tych kwestii, które będzie bardzo trudno udowodnić. Nawet jak znajdziemy planetę, stwierdzimy, że jest tam woda, że ma atmosferę o odpowiednim składzie, nie będziemy w stanie dowieść niezbicie, że jest tam życie. Gdybyśmy z odległego kosmosu obserwowali Ziemię, pewnie dostrzeglibyśmy jakieś zmiany związane z cywilizacją w ciągu kilkuset lat. Wątpię jednak, żeby nam się udało udowodnić istnienie życia na odległych planetach. Bez wycieczki tam raczej nam się to nie uda.

[b]A w Układzie Słonecznym może istnieć życie?[/b]

Niespecjalnie w to wierzę.

[b]A co z teorią, że życie zostało przywleczone z kosmosu?[/b]

Są dowody, że w lodzie asteroid są związki organicznie. I tyle. Reszta to spekulacje. Dowodów naukowych na istnienie życia nie mamy i być może mieć nie będziemy.

[ramka]Prof Andrzej Udalski, kierownik najbardziej prestiżowego programu obserwacyjnego polskiej astronomii OGLE (Optical Gravitational Lensing Experiment). Badania prowadzone są za pomocą teleskopu Uniwersytetu Warszawskiego w Las Campanas w Chile od 1992 roku. Eksperyment zaowocował odkryciem 20 planet w układach odległych gwiazd i setek tysięcy nieznanych dotąd gwiazd zmiennych. Od marca trwa czwarta faza projektu; badacze dysponują supernowoczesną 32-detektorową kamerą mozaikową CCD. Nowe urządzenie pozwoliło odkryć cztery nieznane dotąd asteroidy w Układzie Słonecznym. Przynajmniej jedna z nich ma szansę zostać kolejną planetą karłowatą („Rz” pierwsza poinformowała o odkryciach 4 i 7 maja).

Wykorzystywanie zjawiska tzw. soczewkowania grawitacyjnego dzięki projektowi OGLE stało się polską specjalnością. Metodę tę zaproponował nieżyjący już polski astrofizyk Bohdan Paczyński z Uniwersytetu Princeton. Prof. Udalski, współpracując z Paczyńskim, wykorzystał ją w praktyce. Zjawisko soczewkowania grawitacyjnego można zaobserwować, gdy jakiś obiekt (może to być gwiazda albo planeta) przechodzi blisko świecącej w tle odległej gwiazdy. Zgodnie z teorią względności Einsteina grawitacja takiego obiektu ugina światło gwiazdy – działa jak soczewka. Z Ziemi widoczne jest to jako charakterystyczna zmiana jasności gwiazdy. Zespół OGLE jako pierwszy (współpracując z astronomami nowozelandzkimi) odkrył tą metodą pierwszą planetę pozasłoneczną. [/ramka]

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy