Boska dekadencja

Nie mam wątpliwości – pisała w styczniu 1918 roku Zinaida Gippius – że jeśli bolszewicy utrzymają się przez rok, to cała nasza cherlawa inteligencja, zwłaszcza literacka, tak lub inaczej do nich polezie

Publikacja: 18.06.2010 14:17

Dmitrij Mierieżkowski i Zinaida Gippius

Dmitrij Mierieżkowski i Zinaida Gippius

Foto: EAST NEWS

Po ucieczce z sowieckiej Rosji w grudniu 1919 roku poetka Zinaida Gippius i jej mąż Dmitrij Mierieżkowski – pisarz i myśliciel religijny, przez dziesięć miesięcy, dopóki trwała wojna polsko-bolszewicka, przebywali w Warszawie. Po zawarciu przez Polskę rozejmu z czerwoną Rosją, co pieczętowało klęskę ich planów politycznych, wsiedli do pociągu i 20 października 1920 r. znaleźli się w Paryżu. Tam udali się na rue Colonel Bonnet, gdzie otworzyli drzwi do mieszkania własnym kluczem i zastali wszystko na swoim miejscu: książki, naczynia, bieliznę. Emigracja była dla nich powrotem do drugiego domu.

Początkowo prowadzili w Paryżu takie samo życie jak w przedrewolucyjnym Petersburgu. W ich, kupionym w 1911 roku, mieszkaniu zbierała się czołówka rosyjskiej inteligencji, która w 1927 r., z inicjatywy Gippius, zawiązała towarzystwo literacko-filozoficzne Zielona Lampa. Orlando Figes, brytyjski pisarz i historyk, w „Tańcu Nataszy” zauważył: „Ten emigrancki Paryż był nie tyle »Małą Rosją«, ile miniaturą (i kontynuacją) niezwykłego środowiska kulturalnego, które istniało w Petersburgu w latach 1900 – 1916. Diagilew, Strawiński, Benois, Bakst, Szalapin, Gonczarowa, Kusewicki i Prokofiew – wszyscy oni czuli się w Paryżu jak w domu”.

Później mogło już być tylko gorzej – powiada Henryk Chłystowski, w posłowiu do wydanych właśnie po polsku (w jego przekładzie) „Dzienników” Zinaidy Gippius: „wyraźnie opadło zainteresowanie pisarstwem Mierieżkowskiego (uprzednio kandydata do literackiego Nobla, obok Bunina – przyp. K.M.), ustały niewielkie subsydia, które kilkorgu najbardziej znanym pisarzom rosyjskim wypłacały władze serbskie i czeskie, wreszcie wybuchła II wojna światowa, a w okupowanej Francji gwałtownie skurczyły się możliwości zarobkowania. Dmitrij Mierieżkowski zmarł w 1941 roku, Zinaida Gippius cztery lata później, w 1945”. Miała 76 lat.

[srodtytul]Związek trojga[/srodtytul]

Swoje wielkie dni przeżyła w latach 90. XIX wieku. Po ślubie z Mierieżkowskim prowadziła salon literacki, na którym spotykał się cały kulturalny Petersburg. Wyrobiła sobie pozycję – pisze Henryk Chłystowski – „prawodawczyni i wyroczni literackiej; jej bezkompromisowych opinii obawiano się i jednocześnie bardzo z nimi liczono”. Tyle że tym akuszerom na gruncie rosyjskim symbolizmu (Mierieżkowski) i dekadentyzmu (Gippius) przybywało jeśli nie wrogów, to osób bardzo im niechętnych. Mark Wiszniak wspominał: „Mierieżkowscy nie mówili, tylko obwieszczali, nie rozmawiali, tylko prorokowali i potępiali, z nikim się nie zgadzali i nawet publicznie spierali się między sobą. Zupełnie jakby podkreślali, że nie są jak wszyscy, lecz jacyś szczególni, poza resztą świata, powyżej otoczenia”.

Jak wszyscy, rzeczywiście, nie byli. Nawet pod względem czysto fizycznym Zinaida Gippius była wyjątkowa: ze swoimi zielonymi oczyma, rudymi włosami i szczupłą sylwetką. Pozowała na kobietę fatalną, przerzucała się z jednego romansu w drugi, zarówno z mężczyznami, jak z kobietami. Romanse te jednak były natury wyłącznie platonicznej. Podobnie jak jej związek małżeński, w którym – jak utrzymywała – przez ponad pół wieku nie rozstawała się z Dmitrijem Mierieżkowskim nawet na jeden dzień. A długimi latami towarzyszył im ten trzeci, czyli drugi Dmitrij – Fiłosofow, którego Mierieżkowscy – powiada Chłystowski – „niemal dosłownie wyrwali z objęć jego kuzyna i partnera Siergieja Diagilewa”. Tak, tego samego Diagilewa, założyciela słynnego zespołu baletowego. Fiłosofow – publicysta, działacz polityczny i religijny, po ucieczce wraz z Mierieżkowskimi z Rosji, osiadł w Polsce. W okresie działania Rosyjskiego Komitetu Politycznego był zastępcą Sawinkowa, doradzał też wtedy Piłsudskiemu. Gdy upadły nadzieje na obalenie bolszewizmu polskimi rękoma, organizował i redagował wychodzące w Polsce rosyjskojęzyczne czasopisma, przyjaźnił się m.in. z Marią Dąbrowską. Zmarł w roku 1940, pochowany został na cmentarzu prawosławnym na warszawskiej Woli.

Ten dziwny trójkąt powstały wokół Zinaidy Gippius tworzyli zatem homoseksualista Fiłosofow, aseksualista Mierieżkowski i wreszcie ona sama, bezcielesna biseksualistka. Cóż, podobne konfiguracje tworzyła też lesbijka Nadieżda Mandelsztam czy, z udziałem Majakowskiego, Lila Brik. Jak to w filmie „Kabaret” mówiła odtwórczyni roli Sally Bowles, Lisa Minelli: „Boska dekadencja!”

Sam Mierieżkowski do miana dekadenta nie przyznawał się, ale rola, jaką w całym tym ruchu odegrał, była znaczna. W Rosji dekadencki splin pojawił się po raz pierwszy w liryce Zinaidy Gippius.

We dwoje, z mężem, stworzyli wówczas system światopoglądowy, który nazwali „nową świadomością religijną”. Założyli Towarzystwo Religijno-Filozoficzne i wydawali pismo „Nowyj Put”. „W uproszczeniu – pisze Chłystowski – chodziło o syntezę dwóch zasad, dwóch prawd, które dotąd rządziły światem rozłącznie: pogańskiej prawdy ciała i chrześcijańskiej prawdy ducha”.

[srodtytul]Co mówi sumienie?[/srodtytul]

Rewolucję lutową Gippius przywitała jak cała inteligencja rosyjska, z ulgą i nadzieją. Z pewnością, co wynika z „Dzienników”, do czasu była zafascynowana postacią Kierenskiego. (Sytuacja miała się później powtórzyć z Borysem Sawinkowem.) Niemniej, już w marcu 1917 r. zapisała: „Rosja jest wyzwolona – ale nieoczyszczona. To już nie są męki porodu, ale jest ona wciąż bardzo, bardzo chora”.

Obserwując to, co się dzieje w przebudzonej do działania po zrzuceniu carskiego jedynowładztwa Rosji, zachowywała masę zdrowego rozsądku. Tak oto komentowała manifestację kobiet: „Będę bardzo rada, jeśli kwestia »kobieca» rozwiąże się prosto i radykalnie, podobnie jak »żydowska« (i na tym upadnie). Jest bowiem dla mnie nader odpychająca. Kobiety wyspecjalizowane w niej, źle udowadniają swoje »człowieczeństwo«. (...) Zdumiewające, że kobiety w większości rozumieją »prawa«, ale czym są »obowiązki« – już nie. Kiedy podnoszono u nas kwestię »polską« itp. (a problemy w przekroju narodowym są prostsze i czystsze niż w przekroju »płciowym«), czyż nie było jasne, że myśleć należy o »kwestii rosyjskiej«, a wtedy pozostałe poprzez nią rozwiążą się same? »Nałożą się«. Podobnie z »prawami kobiet«”.

W trakcie lektury „Dziennika” Gippius widzimy, jak niemal z dnia na dzień najróżniejsze problemy, którymi się zajmowała, zostają zdominowane przez podstawowy: czy władzę w Rosji przejmą bolszewicy? A oni, zapisuje autorka 1 września 1917 r., „bez jakichkolwiek wyjątków, dzielą się na:

1) tępych fanatyków;

2) głupców z natury, ignorantów i chamów;

3) skończonych łajdaków i agentów Niemiec”.

W listopadzie 1917 r. Gippius odnotowuje kapitalną rozmowę z Maksymem Gorkim, który odmawia interwencji w sprawie zagrożonych ministrów, mówiąc:

– Organicznie... nie mogę... rozmawiać z tymi... łajdakami. Z Leninem i z Trockim.

Nie chce też udzielić pomocy poprzez Łunaczarskiego, peroruje zaś o swoim artykule, który napisał dla „Nowoj Żyzni”. „Do diabła z artykułami! (...) atmosfera zgęstniała. Dima (Fiłosofow – przyp. K.M.) chciał wyjść... Wówczas ja już wprost do Gorkiego: żadne, powiadam, artykuły w »Nowoj Zyzni« nie odgrodzą pana od bolszewików, »łajdaków«, wedle pańskich słów; powinien pan odejść z tej kompanii. Poza »cieniem« w czyichś oczach, który pada z powodu bliskości z bolszewikami – jak on sam, pytam, sam wobec siebie? Co mówi jego własne sumienie?

Wstał, głucho wyszczekał:

– A jeśli... odejść... to z kim być?

Dmitrij (Mierieżkowski – przyp. K.M.) żywo zareagował:

– Jeśli nie ma co jeść – czy należy jeść ludzkie mięso?”.

Nadzieja umierała ostatnia, ale było o nią coraz trudniej: „Gazeta »Dień« zamieniła się w »Nocz« – po pierwszym zamknięciu; w »Tiomnoju Nocz« – po drugim; po trzecim ukazała się »Połnocz«. Po czwartym w »Głuchuju Nocz«, a potem całkiem ją skasowali.”

Nowy, 1918 rok Gippius powitała wskazaniem jedynego, bardzo ograniczonego celu: obalenia władzy bolszewików, „wszystko jedno czym, wszystko jedno jak, wszystko jedno czyimi rękami”. Niech będą eserzy, skoro nie ma nikogo innego. I dopisała wersalikami: „Każdy dodatkowy dzień bolszewickiej władzy – to dodatkowy rok hańby Rosji”.

[srodtytul]Lista hańby[/srodtytul]

Poetka sporządza listę inteligentów-odstępców, „na wieczny odpoczynek”. Wykaz zawiera 22 nazwiska, ale – podkreśla Gippius – „nie mam wątpliwości, że jeśli bolszewicy utrzymają się przez rok (?!), to cała nasza cherlawa inteligencja, zwłaszcza literacka, tak lub inaczej do nich polezie”. Na tej czarnej liście znajdujemy takie między innymi nazwiska: Aleksander Błok – „poeta, »zagubione dziecię«, antyspołeczny, sympatiami raczej zbliżony do prawicy (za czasów cara), zdeklarowany antysemita. Teraz jest z bolszewikami przez lewych eserowców” (...) Nikołaj Klujew i Siergiej Jesienin – „dwaj poeci »z ludu«, pierwszy starszy, przyjaciel Błoka, jakiś sekciarz, drugi młody chłopak, głupi, obydwaj nie bez talentu”; Korniej Czukowski – „krytyk literacki, dosyć uzdolniony, ale niepoważny, wiecznie niedorosły, nie jest »zagubionym dziecięciem«, już raczej należy do gatunku »miłych, ale straconych istot«, w istocie niewinny, organicznie nie może mieć żadnych przekonań” (...) Wsiewołod Meyerhold – „reżyser-»nowator«. Pracował w Teatrach Cesarskich i u Suworina. W czasie wojny w lazaretach. Po rewolucji (wedle pogłosek) przystał do anarchistów. Potem, w sierpniu, znowu bywał u nas, zamierzał pracować w gazecie Sawinkowa. Całkiem niedawno w Związku Pisarzy najgłośniej spośród wszystkich występował przeciwko bolszewikom. Teraz przewodniczy na teatralnych zebraniach z bolszewikami. Wysila się dla nich gorliwie. Zdaje się, że to wyjątkowy śmieć”.

W dzienniku napomyka Gippius o spotkaniu w tramwaju Aleksandra Błoka, jeszcze we wrześniu 1918 roku. Poprosił ją, by podała mu rękę. „Prywatnie” – zastrzegła, „w czasie październikowych uroczystości wniesiono płachty z chamską gębą i z chamskimi słowami pod spodem, po chamsku i po żydowsku nakreślonymi:

[i] Na pohybel burżujom

Straszny pożar rozbuzujem[/i].

To jego słowa – subtelnego Błoka!”

Zapis z 22 października 1918 r.: „Obydwiema rękami przytrzymuję się, żeby nie stać się judofobką. Tylu Żydów, że dyktatorami są, oczywiście, oni. To bardzo gorszące”. Fakty są jednak bezlitosne: „Nasza »delegacja« (znalazł się jednak w niej jeden Rosjanin – plus osiem sztuk Żydów) już w Brześciu. Polecono jej przyjąć każdy pokój”.

[srodtytul]Czarno na białym[/srodtytul]

Dzienniki petersburskie” i „Dziennik warszawski” Zinaidy Gippius miały swoje dramatyczne losy. W części opublikowane w latach 20. zeszłego wieku, na edycję całości czekać musiały aż do roku 1999. Ich obecna lektura – koniecznie ze znakomitymi i jakże tu potrzebnymi przypisami – czarno na białym pokazuje, jak wielkie wydarzenia dziejowe unieważniają – pisze Chłystowski – „w dużym stopniu subtelne konstrukcje intelektualne”, na dalszy plan odsuwając „ideowe spory na tle religijnym i filozoficznym”. Co więcej, w „Dziennikach petersburskich” niemal zupełnie nie ma wtrętów o charakterze osobistym, pojawiają się one dopiero w „Dzienniku warszawskim” wraz z opisem perwersyjnych zachowań Zinaidy Gippius wobec zainteresowanego nią Borysa Sawinkowa. Relacje z ich schadzek w Hotelu Brühlowskim w Warszawie, poza wszystkim innym, są dowodem powracania autorki tych zapisków do normalnego życia – w normalnych warunkach.

Po ucieczce z sowieckiej Rosji w grudniu 1919 roku poetka Zinaida Gippius i jej mąż Dmitrij Mierieżkowski – pisarz i myśliciel religijny, przez dziesięć miesięcy, dopóki trwała wojna polsko-bolszewicka, przebywali w Warszawie. Po zawarciu przez Polskę rozejmu z czerwoną Rosją, co pieczętowało klęskę ich planów politycznych, wsiedli do pociągu i 20 października 1920 r. znaleźli się w Paryżu. Tam udali się na rue Colonel Bonnet, gdzie otworzyli drzwi do mieszkania własnym kluczem i zastali wszystko na swoim miejscu: książki, naczynia, bieliznę. Emigracja była dla nich powrotem do drugiego domu.

Początkowo prowadzili w Paryżu takie samo życie jak w przedrewolucyjnym Petersburgu. W ich, kupionym w 1911 roku, mieszkaniu zbierała się czołówka rosyjskiej inteligencji, która w 1927 r., z inicjatywy Gippius, zawiązała towarzystwo literacko-filozoficzne Zielona Lampa. Orlando Figes, brytyjski pisarz i historyk, w „Tańcu Nataszy” zauważył: „Ten emigrancki Paryż był nie tyle »Małą Rosją«, ile miniaturą (i kontynuacją) niezwykłego środowiska kulturalnego, które istniało w Petersburgu w latach 1900 – 1916. Diagilew, Strawiński, Benois, Bakst, Szalapin, Gonczarowa, Kusewicki i Prokofiew – wszyscy oni czuli się w Paryżu jak w domu”.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą