Rzeczywistość, jaka jest, każdy widzi – mogę wybierać między mężczyzną z wąsem lub bez. Także w pierwszej turze miałam przywilej postawienia krzyżyka przy nazwisku jednego z panów, którzy są – mimo wszystko – bardzo do siebie podobni. Podobni w mówieniu banałów i okrągłych zdań. Podobnie nieudolni w udawaniu, że walczą o przyszłość publiczną, nie własną. Ich wyborcze programy przypominają, proszę wybaczyć, przetarte skarpety – tu prześwity, tam dziury. A kandydaci cerują grubymi nićmi. Mam dość tej fuszerki. Chcę, żeby było jak w misternie haftowanej bajce.
Za wielkim morzem i wielkimi górami była sobie kraina, w której na prezydentów mianowani byli ludzie wybitni, powszechnie szanowani i kochani. Kraj długo nie mógł się cieszyć wolnością, a kiedy ją wywalczył, pierwszym przywódcą został zasłużony bojownik o niepodległość. Pochodził z biednej rodziny, ale zdobył wykształcenie i gdy obejmował najwyższy urząd w państwie, miał już tytuły profesorskie. Rządził rozsądnie i sprawiedliwie, a gdy uznał, że jego czas minął, zrzekł się stanowiska.
Kolejnym prezydentem został znany uczony. Dzięki niemu świat dowiedział się o wierzeniach tej niezwykłej krainy. Był uwielbianym pedagogiem, dlatego w dniu jego urodzin obchodzony jest Dzień Nauczyciela. Cenne nagrody, jakie zdobywał, przekazał na rozbudowę uniwersytetów.
W dalekim kraju ludzie wierzyli w różnych bogów i często byli wobec siebie wrodzy, mimo to zdecydowali, że kolejnym prezydentem zostanie wyznawca należący do mniejszości religijnej. Mówił: „Cały kraj jest moim domem, a wszyscy mieszkańcy – moją rodziną”. Jak mówił, tak żył, dlatego kłaniali mu się nawet zaciekli przeciwnicy. Nie tylko godził zwaśnione grupy, popularyzował też poezję.
Później prezydentem został doświadczony dyplomata. Kiedy wrócił do swojego kraju, zaczął wprowadzać w życie to, czego nauczył się za granicą. Na przykład zamiast trzymać swoje decyzje w tajemnicy, wprowadził zasadę jawności – objaśniał obywatelom, co i jak będzie robił. Nie bał się mówić prawdy, a ludzi nieuczciwych i groźnych wskazywać palcem.
Po nim urząd objął człowiek-rakieta. Utalentowany inżynier, który budował pojazdy kosmiczne, urzeczywistniał sny o podróżach na inne planety. Rozwijał technologie przyszłości, szukał sposobu na pozyskanie energii, dzięki której poprawi się los mieszkańców. Chciał, by ludzie wymieniali się dorobkiem naukowym i dzięki wiedzy budowali potęgę swych państw. Napisał dużo książek i wierszy, a kiedy zakończył swoją misję, zastąpiła go... kobieta.