Ten smak towarzyszył mi przez całe dzieciństwo, nigdy go już potem nie odnalazłem. Ale po 40 latach jestem w Moskwie z Teatrem Narodowym. Schodzę rano do bufetu. Lemoniada malinowa. Kubeczki smakowe cofają mnie w przeszłość – to ten smak, który tak dobrze zapamiętałem. Słyszałem opowieść, że był to jeden z ulubionych napojów cara Mikołaja II. Oczywiście w Moskwie piłem nie tylko lemoniadę. Aktorzy rosyjscy zaprosili nas na prywatny koncert Wysockiego. Jedna rzecz była ciekawa – do mieszkania weszło dziesięć osób, w mieszkaniu było jedenaście. Nikt tej jedenastej nie znał. Zastanowiło mnie, że nikt się nie zdziwił i wszyscy tę niespodziankę zaakceptowali. Na zakąskę były bakłażan koloru szarego i songi Wysockiego. Pięknie śpiewał – szczególnie słynne „Polowanie na wilki”.
Publiczność w teatrze była fantastyczna. Takiej owacji jak po „Trzy po trzy” nie będę miał już nigdy. To najpiękniejsze wspomnienie z łańcuszka moich sukcesików.
W przerwie poprosiłem o „carski napój”. Przez omyłkę dali mi „białego niedźwiedzia”, czyli szampan z koniakiem. Gorsze.
W Polsce najpopularniejszym napojem była oranżada Or-Si. Dobre, ale kudy do napoju Mikołaja II.
W czasie okupacji modne były tajne wieczory poezji w prywatnych mieszkaniach. Raz na Mokotowie, pamiętam, piękna willa. Właściciel – pan Karpiński od Or-Si. Salon. Elita. Ada Sari itd. Na stolikach porozstawiane butelki – kamuflaż dla gestapo, że niby podwieczorek przy firmowym napoju. Powiedziałem wierszyki – spełniłem patriotyczny obowiązek, i poszedłem do domu, niosąc gdzieś w zakamarkach pamięci smak Mikołajewskiej lemoniady.
Podobne wieczorki to niejedyne związki pana Karpińskiego ze sztuką. Oprócz kultowego napoju miał bowiem syna Światopełka. Poetę, satyryka i, mówiąc dzisiejszą gwarą, performera. Chyba to trzecie wychodziło mu najlepiej. Kiedy otrzymał prestiżową nagrodę literacką, jego przyjaciel Minio (Janusz Minkiewicz) powiedział: „Światopełk, pełgł, pełgł, aż dopełgł”. Eryk Lipiński był bardziej bezpośredni: „Z Karpińskiego wyrobów, / Proszę, niech Pan nie łka, / Wolę raczej Or-Si niźli Światopełka”. Bohater tej rymowanki oprócz pionierskich sloganów reklamowych (Wedel nie doczekał się potomstwa, bo ma czekoladowy interes, a Blikle rozmnaża się przez pączkowanie) zostawił po sobie legendę artysty-cygana i oryginalne epitafium: