Żenia – młoda dziewczyna o blond włosach i bujnych kształtach – jest małym przedsiębiorcą. Dzierżawi bar Ogoniok w rozpadającym się budynku w centrum Czeriomuszek i w ciągu tygodnia może mieć nawet kilkanaście tysięcy rubli utargu. Wprawdzie w tym celu Żenia musi pracować codziennie do późnej nocy, a potem okazją wracać do oddalonego o 40 km Sajanogorska, by po kilku godzinach snu znowu przyjechać do pracy. Ale nie narzeka. Biznes się kręci – nawet w Czeriomuszkach ludzie chcą się rozerwać przy kuflu piwa, na tym wszędzie się zarobi.
– Im dalej od elektrowni, tym większa jest psychoza – wyznaje Żenia. – W Czeriomuszkach strach był na początku, wielu ludzi wyjechało. Ale teraz jest spokój. To tam na dole w Abakanie ludzie panikują. Nawet chodziły słuchy o wróżbach Baby Vangi. Podobno przepowiedziała, że Jenisej wystąpi z brzegów. Gdy 17 sierpnia 2009 roku do Sajanogorska dotarła wiadomość o wypadku, Żenia, podobnie jak setki mieszkańców miasta, wsiadła w samochód i wyjechała na okoliczną górę. Ludzie wzięli ze sobą zapasy jedzenia, wody, jakieś koce. – Niektórzy spali w samochodach, inni rozkładali namioty. Jak uchodźcy – wspomina. Tylko babcia z dziadkiem powiedzieli, że nigdzie nie jadą. – Oni budowali elektrownię.
Powiedzieli, że wszystko o niej wiedzą i że ona się nigdy nie zawali – wspomina Żenia. – To było rano, około ósmej – 14-latek Witia dobrze pamięta jak ojciec zerwał go z łóżka. – Nie wiedziałem, co się dzieje, jeszcze spałem. Ojciec szarpał mnie za ramię i mówił: wstawaj, katastrofa, uciekamy. Także mieszkańcy Czeriomuszek wspinali się na swoje wzgórze. „Obóz dla uchodźców” na wzgórzu miał też Abakan i okoliczne wsie. Spodziewano się najgorszego.
– Baliśmy się, że tama runie, ale tylko przez chwilę, gdy nie wiedzieliśmy jeszcze, co się stało. Potem zaczęli dzwonić znajomi, którzy byli na miejscu i stopniowo panika wygasała – opowiada koleżanka Żeni. – Jednak przez pierwsze dwie godziny nie było żadnej oficjalnej informacji, dopiero później burmistrz wystąpił w telewizji i powiedział, że nie ma zagrożenia. Ale całe kierownictwo elektrowni wzięło nogi za pas, dlatego początkowo panował taki chaos. Te same zarzuty powtarzali później rosyjscy urzędnicy i politycy, także odpowiedzialny za akcję ratowniczą Siergiej Szojgu, szef Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych. Przepadł człowiek, który w sytuacjach kryzysowych miał odpowiadać za organizację obrony cywilnej w miasteczku. Uciekła dyrekcja przedszkola – jeden z kanałów telewizyjnych pokazywał później bohatera – zwykłego mieszkańca Czeriomuszek, który partiami wywoził swoim żyguli dzieci i przedszkolanki na pobliskie wzgórze.
[srodtytul]Poszukiwania winnego[/srodtytul]