Jeśli ktoś gania przestępców na ulicach, to powinien mieć wysoką pensję, a nie emeryturę po 15 latach służby. Z tym trzeba skończyć tak samo jak z KRUS dla obszarników.
[b]To detale.[/b]
Michał Boni pokazywał na kongresie socjologicznym tabelę, z której wynikało, że jeśli wyjmie się z KRUS obszarników i taksówkarzy czy prawników ubezpieczonych jako rolnicy, to w pierwszym roku są jakieś dwa miliardy złotych oszczędności, a po dekadzie 10 miliardów. Na Boga, to nie są detale!
[b]Dobrze, mamy już KRUS i służby mundurowe.[/b]
Do tego trzeba dodać podniesienie wieku emerytalnego. Jeśli go nie wydłużymy, to za osiem – dziewięć lat całe pokolenie powojennego wyżu demograficznego zejdzie z rynku pracy i będzie to tak potworne uderzenie w finanse publiczne, że się nie pozbieramy. I co wtedy? Podniesiemy podatki dwukrotnie, by starczyło na emerytury? Gdyby nas pracowało nie 65 procent, a – tak jak średnia w Unii Europejskiej – 75 procent, to mielibyśmy milion więcej podatników i bylibyśmy znacznie zamożniejszym krajem.
To arogancja sytego, który nie może zrozumieć, że dla kobiety w Parczewie wizja wydłużenia pracy o pięć lat…
[b]I wyższej emerytury…[/b]
… O całe 120 złotych to katorga. Jej nie stać na to, by zregenerować się na wakacjach w Egipcie. Nie chce pracować nie dlatego, że jest leniwa, ale nie daje rady.
Rozumiem, że kobieta, która ma wychować dwójkę dzieci, pójść do pracy, zająć się rodziną, jest potwornie zmęczona. Ale to wyglądałoby inaczej, gdyby w Polsce, jak w Skandynawii, było wsparcie dla kobiet i na miejscu pracy byłyby żłobek i przedszkole.
[b]No tak, a gdyby ta kobieta miała wąsy, to byłaby facetem. Polska to nie Szwecja, to nierealne.[/b]
Dlaczego? Mówię na przykład o tym, by wiek emerytalny zmieniał się stopniowo i w ciągu dekady wydłużyć go o pięć lat. To jest nierealne?
[b]Realne, ale nie likwiduje problemu. Obecne 50-latki nadal będą wyczerpane. To liberalna demagogia.[/b]
Ja nie mówię, żeby ludziom zabrać pieniądze i zmniejszyć deficyt, tylko by lepiej te pieniądze wydawać.
[b]Pan obiecuje: będziecie dłużej pracować, ale za to mniej zarabiać.
Dlaczego mniej zarabiać?[/b]
Urzędnikom zamrażamy pensje.
To pomysły Platformy Obywatelskiej, nie moje. Ja na przykład proponuję, by z pieniędzy zaoszczędzonych na KRUS stworzyć efektywną sieć żłobków i przedszkoli w małych miasteczkach i na wsiach. Rozwiązujemy tym wiele problemów: zwiększają się szanse edukacyjne dzieci wiejskich, ludzie dostają pracę i płacą podatki, a matki dzieci mogą prowadzić domowe przedszkola lub szukać innych zajęć. Ja mówię rolnikom: chcemy, by bogaci producenci rolni i pseudorolnicy sfinansowali lepszą przyszłość waszych dzieci!
[b]Dobrze pan wie, że jak państwo dobierze się do tych pieniędzy z KRUS, to nie po to, by sfinansować przedszkola, ale załatać jakąś dziurę.[/b]
Ja proponuję dobre rozwiązania, ale nie ręczę za to, co zrobią z nim nieudolni politycy. Być może, jak pan przewiduje, je zmarnują. Pan mówi, że moje pomysły ograniczają się do zabierania pieniędzy biednym. Otóż z raportów rządowych wynika, że 80 procent polskiej pomocy społecznej nie trafia do ludzi biednych. Tak, 80 procent! Dostaje je pan…
[b]Owszem, wziąłem becikowe, by wysłać je do Zambii.[/b]
I w ten sposób państwo polskie finansuje politykę prorodzinną w Afryce. Ja, dobrze sytuowany profesor, dostaję trzy świadczenia społeczne: mam 50-procentowe koszty uzyskania przychodu…
[b]Premier już się odgrażał, że jak pan będzie pyszczył, to panu zabierze.[/b]
Ale ja się chętnie tego wszystkiego wyrzeknę, jeśli w ślad za tym pójdą reformy, a nie tylko zatrudnienie nowej armii urzędników. Tylko w zeszłym roku, według GUS, przybyło nam 26 tysięcy urzędników.
[b]No dobrze, to była jedna ulga. A pozostałe?[/b]
Mam też ulgi prorodzinne w podatku i refundację leków.
[b]Jak chciałby pan refundować leki tylko najbiedniejszym?[/b]
Państwo ma na przykład bazę PIT, która mówi nam z grubsza, kto ile zarabia, i można ją wykorzystać do refundacji.
[b]Aptekarz będzie wiedział, ile płacę podatków?[/b]
Nie, ale na przykład wyobrażam sobie teraz, na gorąco, że każdy płaci pełną cenę, a po chwili, godzinie czy dniu biedniejszy dostaje na swoje konto refundację leku.
[b]Działa, chyba że musi kupić specjalistyczne leki za kilka tysięcy. W życiu nie ma takich pieniędzy, żeby je wyłożyć.[/b]
Ja w tej chwili nie opisuję panu projektu ustawy, bo go nie mam, tylko pokazuję ideę, by z refundacji leków korzystali najbiedniejsi, a do weryfikowania, kto jest biedny, nie zatrudniać armii urzędników, bo ona przeje wszystkie oszczędności, tylko użyć nowoczesnych technologii. Żyjemy w XXI wieku, czasie Internetu, web 2.0 i trzeba zaprząc te narzędzia w służbę państwu. Sam mam wykształcenie ekonomiczne i informatyczne i nie mogę się nadziwić, że w rankingu e-administracji ONZ Polska spadła w ostatnich dwóch latach z 33. na 45. miejsce, i to mimo miliardów euro z Unii.
Gdybyśmy grali teraz w grę komputerową, to po reformie leków miałby pan pod oknem kilkadziesiąt tysięcy manifestantów i szukał tylnego wyjścia, żeby wrócić do domu.
[b]A dlaczego ta manifestacja?[/b]
Bo zanim pański system zacząłby działać, zafundowalibyśmy sobie chaos. Pan jest specjalistą od rzeczywistości wirtualnych i to widać. Niejeden premier chciał coś zmienić i zderzył się z urzędniczym murem. Takie są realia.
Moim zdaniem to nie obiektywne, bezlitosne realia, tylko nieumiejętność przeprowadzenia zmian. Jeśli reformy dobrze się przygotuje i sprawnie zarządzi ich poprowadzeniem, to można je przejść bezboleśnie.
[b]Czyżby?[/b]
Jako wiceprezes NBP pracowałem nad bardzo ważną, precedensową umową dotyczącą 50 miliardów dolarów rezerw dewizowych Polski. Usłyszałem, że przygotowanie jej zajmie od sześciu do dziewięciu miesięcy. Wie pan, w ile to zrobiliśmy? W dwa tygodnie. Trzeba było tylko ustalić cel i zaprojektować proces wymiany informacji. I się udało.
[b]Skoro to wszystko się da, czemu nie udaje się to Rostowskiemu, a wcześniej padli na tym inni ministrowie?[/b]
Bo oni nie zarządzają swoimi resortami, tylko zajmują się polityką, pojawiają się w mediach, toczą spory. Dobry szef potrafi stworzyć system bodźców, by jego podwładnym opłacało się podejmować decyzje, a nie przekładać papiery.
[b]Tusk i Rostowski tego nie potrafią?[/b]
Może potrafią, ale zajmują się realizowaniem swoich osobistych celów. Jacek Rostowski, jak widzę, chce zostać politykiem, wiceszefem PO, startować do Sejmu. Pochłania go droga do osobistego sukcesu w polityce.
[b]No dobrze, PO patrzy tylko na słupki. Przyjdzie PiS albo SLD i zaczną realizować te reformy?[/b]
Wcale nie jestem tego pewien.
[b]Bo politycy to wyjątkowo zepsuty margines ludzi, gotowych dla własnych korzyści zgubić Polskę?[/b]
Tego nie twierdzę, ale postawił pan bardzo dobre pytanie: czemu politycy nie modernizują kraju, tylko go zadłużają? Myślę, że brak im kompetencji. Pokolenie 50-, 60-latków nie rozumie skali potrzeb i wyzwań.
[b]Tusk jest anachroniczny?[/b]
W końcu ktoś to ze mnie wydusił. Myślę, że nie tylko Donald Tusk, ale i Jacek Rostowski są anachroniczni w swoim podejściu do polityki gospodarczej państwa. Myślę, że nieco inny jest Michał Boni, ale jego pomysły przegrywają.
[b]Chwali pan Boniego, bo on nie musi podejmować decyzji, nie musi wygrywać wyborów.[/b]
I nie jest uzależniony od polityki. To jest przekleństwo, że rządzą nami ludzie, którzy poza polityką nie mają życia, nie potrafią nic innego. Może należałoby zatrudniać polityków na cztero-, ośmioletnie kontrakty?
[b]Panie profesorze, coś takiego nie istnieje! Rozumiem, że gramy w premiera wirtualnego, ale na planecie Ziemia, a nie Melmak. Ani w Anglii, ani w USA, po prostu nigdzie nie ma polityków na kilka lat. To zajęcie na całe życie.[/b]
Nie chodzi o to, by państwo podpisywało z politykami kontrakty, ale by nie bali się podejmowania decyzji. Dziś paraliżuje ich strach przed odpowiedzialnością, bo jak się nie uda, to przepadną. Polscy politycy tylko patrzą w sondaże, myśląc o następnych wyborach.
[b]Tak jest i było na całym świecie. Thatcher czy Reagan nie prowadzili polityki, by przegrać wybory, ale by je wygrać.[/b]
To premier Luksemburga Jean-Claude Juncker powiedział, że dokładnie wiemy, co trzeba zrobić, tylko nie wiemy, jak potem wygrać wybory. Być może żyjemy w takich czasach, to smutna prawda.
[b]Załóżmy, że pańskiego rządu nie zmiotłaby po trzech miesiącach fala strajku powszechnego...[/b]
A dlaczego ludzie mieliby strajkować? Bo chciałbym posłać wiejskie dzieci do przedszkoli?!
[b]Pan by ich w trzy miesiące nie zbudował, ale już zdążyłby pan zabrać wszystkie ulgi.[/b]
Ja nie budowałbym żadnych gmachów, budynków przedszkoli, tylko kupował miejsca u tych, którzy je tworzą. A żeby takie przedszkola mogły powstać, trzeba by znieść rozmaite biurokratyczne przeszkody, w których mnożeniu jesteśmy mistrzami świata, i od tego bym zaczął.
[b]I wiejskie kobiety bez wykształcenia i przygotowania zostałyby przedszkolankami, tak? Obawiam się, że ze wszystkimi pańskimi receptami tak jest: ładnie wyglądają tylko z daleka.[/b]
Przecież nie mówimy o wielkich przedszkolach na 200 dzieci, a o małych oddziałach. Wysoko wykwalifikowani specjaliści mogliby do nich dojeżdżać na kilka godzin dziennie, a za szkolenie pań opiekunek mogłaby zapłacić Unia Europejska, która zwykle funduje mnóstwo nikomu niepotrzebnych szkoleń, więc raz, dla odmiany, mogłaby sfinansować coś przydatnego. Czy w tym, co mówię, jest jakaś polityka lewicowa lub prawicowa? Nie. To mógłby zrealizować każdy rząd. Dać panu inny przykład?
[b]Bardzo proszę.[/b]
Gdy pracowałem jako konsultant, zobaczyłem, że w wielu ministerstwach robią to samo i nie wiedzą o sobie. Po co? Zaproponowałem stworzenie depozytariusza wiedzy. Niech każdy kwant wiedzy, każdy raport napisany przez rząd lub zamówiony w firmie prywatnej, a nawet prace studyjne, robocze znajdą się na stronie internetowej wiedza.gov.pl i niech każdy może zobaczyć, co powstało za pieniądze publiczne. Koszt tego szacowałem na jakieś 100 tysięcy złotych. Dodatkowo 50 tysięcy plus obiad z premierem dla twórców tego raportu, który byłby ściągnięty największą ilość razy.
[b]Koszty żadne.[/b]
Za to korzyści, czyli oszczędności wynikające z niepowielania raz zdobytej wiedzy, można liczyć w setkach milionów złotych rocznie! I ten projekt upadł, bo się nie da, bo nie można. Teraz słyszę, że po dwóch latach wracają do tego pomysłu.
[b]Z kolei my słyszymy od polityków i popierających rząd ekonomistów, że problem długu jest, ale spokojnie, bez paniki, wszystko pod kontrolą…[/b]
Owszem, rodzina może wydawać co roku więcej niż zarabia, pożyczyć w jednym banku, drugim, trzecim, aż wreszcie czwarty powie: „Proszę natychmiast spłacać długi”. I wtedy będzie trzeba zacisnąć pasa o trzy dziurki i nie tylko nie jechać na wakacje, ale zabraknie na kurtkę dla dziecka. Nasze państwo jest właśnie taką potwornie zadłużoną rodziną.
[b]No dobrze, ale inni nie biją na alarm. Może pan jest czarnowidzem?[/b]
Jeśli tak, to dlaczego tych czarnowidzów jest coraz więcej?
[b]Bo Polacy lubią narzekać.[/b]
To już nie jest narzekanie, tylko obserwacja faktów. 400 miliardów nowych długów nie spłaca się z niczego, więc nakłada się na obywateli wyższe podatki i to się właśnie zaczęło. I jest szok: liberalna partia podnosi VAT, podnosi realną stawkę PIT, akcyzę, podatki lokalne – po prostu wszystkie podatki idą w górę i będą szły.
[b]Co pan przewiduje?[/b]
Za chwilę się okaże, że trzeba podnieść składkę rentową, którą obniżył poprzedni rząd, że trzeba wrócić do 40-procentowej stawki PIT i znikną wszystkie ulgi. Jeśli nie będzie żadnych reform, to najdalej za dwa – trzy lata ten scenariusz się spełni. I społeczeństwo powinno wiedzieć, co nas czeka.
[b]Rząd nie przeprowadza żadnych zmian?[/b]
Obniżono zasiłek pogrzebowy z 6 tys. na 4 tys. i koniec. To są te reformy.
[b]No dobrze, to kto przeprowadzi te prawdziwe? [/b]
Nie widzę chętnych. Platforma Obywatelska bardzo wyraźnie powiedziała Polakom, że żadnych reform nie zrobi, ale muszą na nią głosować, bo przyjdzie PiS i powsadza ich do więzień. A sam PiS jest dziś zainteresowany tylko wyjaśnieniem katastrofy smoleńskiej, więc nie ma nikogo.
[b]A SLD, partia Palikota?[/b]
Nie wierzę w to.
[b]To co, mamy emigrować?[/b]
Ja raczej liczyłbym na bunt młodych posłów Platformy, PiS, a może nawet i SLD z piątych, siódmych rzędów, którzy nie będą chcieli patrzeć z założonymi rękami, jak ich liderzy marnują naszą historyczną szansę. Może oni się dogadają i coś zrobią razem?
[b]Odkąd zaczął krytykować pan rząd, czytam, że jest pan celebrytą i ma ciąg na szkło.[/b]
A wcześniej nie byłem w mediach? Występuję w nich od 1997 roku, kiedy jako główny ekonomista banku promowałem go na zewnątrz, wypowiadając się na tematy ekonomiczne. To część mojego życia zawodowego, dzięki temu dobrze zarabiałem. Ale bycie popularnym wśród dziennikarzy nie oznacza bycia celebrytą.
[b]Nie?[/b]
Nie, ponieważ ja zawsze mówię o sprawach, nigdy o sobie. Nie obdzwaniam dziennikarzy, żeby mnie wzięli…
[b]Albo że jestem na plaży i mogą mi zrobić zdjęcie jak pewnemu znanemu ekonomiście.[/b]
Nie byłem, nie jestem i nie planuję zostać celebrytą.
[b]I torsu pan nie pokaże?[/b]
Jak ktoś nie ma nic do powiedzenia, to musi coś pokazać. Mam nadzieję, że mam coś do powiedzenia.