Trend ten rozpoczął się kilka lat temu najpierw w krajach anglojęzycznych, a potem w zapatrzonych w nie innych regionach świata.
Ludzie zaczęli krytykować i kwestionować, a nawet cenzurować wiele tradycyjnych bajek dla dzieci. Purytanie argumentowali, że niektóre historie są zbyt przerażające, tak jakby strach nie istniał w prawdziwym życiu i tak jakby nie było dobrym pomysłem oswajanie z nim dzieci pośrednio, poprzez określone postacie, bez doświadczania realnego zagrożenia.
Niektóre bajki zawierają elementy erotyczne, które powinny zostać usunięte. Inne są niesprawiedliwe wobec zwierząt, szczególnie „Czerwony Kapturek". Jeszcze inne opisują kobiety w sposób „niewłaściwy" lub „nieprzystający" do naszych czasów, tak jakby kobiety, których jedyną ambicją jest znalezienie męża, już nie istniały, albo jakby autorzy piszący wieki temu powinni przewidzieć niewyobrażalne zmiany, które zaszły w społeczeństwie.
?
Nowi purytanie podnieśli zaś kwestię „moralności" lub „poprawności" książek dla dorosłych. Patrząc z „wychowawczego" punktu widzenia – takiego, jaki przyjmował choćby Kościół, sporządzając indeksy ksiąg zakazanych – niemal żadna książka nie jest wolna od grzechu.
„Kupiec Wenecki" jest antysemicki; w „Don Kiszocie" jest za dużo przemocy i okrucieństwa. Głównymi bohaterami „Makbeta" są zbrodniczy mąż i żona. Tristram Shandy i Moll Flanders są po prostu zbyt nieprzyzwoici. Pani Bovary była bezmyślną romantyczką, a „Lolita" opisuje miłość pomiędzy dojrzałym mężczyzną i małoletnią dziewczynką. Gdyby purytanie mogli o tym zadecydować, dzieła te by poznikały z półek i nigdy nie zostały wznowione.